Paweł Rabiej o swojej dymisji: chciałbym powiedzieć "przepraszam"
Paweł Rabiej zabrał głos po raz pierwszy od swojej dymisji, po tym jak wyjechał na zagraniczne wakacje w szczycie pandemii koronawirusa. Tłumaczy, jak do tego doszło i wyznaje, czy ma żal do Rafała Trzaskowskiego.
Paweł Rabiej był gościem na antenie TVN24. Polityk był pytany o swoją dymisję. Doszło do niej, po tym, gdy na jaw wyszło, że wyjechał na zagraniczne wakacje podczas pandemii. Rabiej był wiceprezydentem Warszawy, odpowiadał za kwestie związane ze służbą zdrowia. O urlopie miał nie poinformować swoich przełożonych.
- Zakończyłem pracę w ratuszu. Chciałbym powiedzieć "przepraszam". Przy dobrych intencjach, które miałem, a intencje te wynikały z tego, że przez wiele miesięcy zajmowałem się zdrowiem w Warszawie, szpitalami, covidem. Właściwie od marca nie było dnia, kiedy nie należałoby podejmować trudnych decyzji - tłumaczył polityk, dodając, że sam przeszedł zakażenie koronawirusem.
- Bardzo mocno osłabiła mój organizm, także komplikacje pochorobowe się pojawiły, bardzo duże obciążenie płuc, wyniki hematologiczne. To za sugestią lekarzy wymagało pewnego zadbania o swoje zdrowie i o to, żeby szybko wrócić do formy, żeby nie narażać się na dodatkowe zdarzenia - podkreślił były wiceprezydent Warszawy.
Koronawirus. Sejm ma przerwę. Michał Dworczyk pytany o zakulisowe rozmowy
Paweł Rabiej poinformował, że złożył wniosek urlopowy w pierwszym dniu po powrocie z choroby.
- Miałem wcześniej zaplanowany na listopad urlop. Takie wnioski składa się u nas elektronicznie. Pojawiły się jakieś kłopoty techniczne czy inne. Biorę za to odpowiedzialność - zaznaczył polityk.
Paweł Rabiej "bije się w pierś". Mówi, jaki popełnił błąd
Podczas rozmowy pojawiło się pytanie, jakie obecnie są relację pomiędzy nim a Rafałem Trzaskowskim. - Nie mam żalu do pana prezydenta. Jestem świadom tego, że popełniłem dwa błędy. Pierwszy, że w tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, nawet motywowany troską o swoje zdrowie wyjazd za granicę nie mógł być dobrze widziany, chociaż broniłbym swojego prawa do tego, żeby zadbać o zdrowie po to, żeby móc wrócić i bardziej efektywnie pracować - wskazał Rabiej.
- Drugi błąd był taki, że nie wziąłem pod uwagę, że ta sytuacja może być powodem do ataku politycznego. Myślę, że pan prezydent miał tutaj stosunkowo małe pole manewru, także tę decyzję, którą podjął, rozumiem - dodał.