Paweł Gajewski, prawa ręka Jacka Kurskiego, z fuchą w NBP. Nieoficjalnie: pomógł Adam Glapiński
Prawa ręka Jacka Kurskiego, wieloletni współpracownik byłego polityka Solidarnej Polski i prezesa TVP, trafił na dyrektorskie stanowisko w Narodowym Banku Polskim - dowiedziała się Wirtualna Polska. To m.in. efekt bliskich relacji Kurskiego z Adamem Glapińskim.
Paweł Gajewski - bo o nim mowa - od wielu lat towarzyszył Jackowi Kurskiemu w jego politycznej drodze. Gdy Kurski trafił do TVP, Gajewski również zaczął tam pracować - i to na najwyższych stanowiskach, m.in. w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Był też szefem TVP3. Wcześniej Gajewski był działaczem Solidarnej Polski i szefem młodzieżówki tej partii.
Gajewski w TVP nie tylko odpowiadał za sprawy finansowe TAI (urzędował w siedzibie TVP Info i TVP3 na Placu Powstańców w Warszawie), ale także współprodukował doceniane przez widzów filmy dokumentalne (m.in. o Krzysztofie Krawczyku i Annie Przybylskiej) oraz nadzorował polityczny przekaz w TVP Info i "Wiadomościach". Blisko współpracował z Jarosławem Olechowskim, byłym dziennikarzem i szefem TAI, dziś pracującym dla ministra Jacka Sasina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tusk powinien udać się na specjalny kurs? "Będą jeszcze gorsze rzeczy"
Konflikt z nowymi władzami TVP
Paweł Gajewski złożył wypowiedzenie w TVP w styczniu tego roku. Już wtedy Jacek Kurski nie pracował w TVP - z rekomendacji Adama Glapińskiego wyjechał za pracą do USA i został zatrudniony w Banku Światowym. Gajewski był marginalizowany przez nowe władze TVP; nie potrafił się porozumieć m.in. z nowym prezesem TVP Mateuszem Matyszkowiczem, o którym, jak słyszymy, miał mocno krytyczne zdanie.
Teraz Adam Glapiński wspierał asystenta Jacka Kurskiego - czyli Gajewskiego - w otrzymaniu pracy w NBP. Paweł Gajewski, jak się dowiedzieliśmy, będzie pełnił obowiązki zastępcy dyrektora departamentu komunikacji w Narodowym Banku Polskim. Miał spełniać wszystkie wymogi. Pracę zaczął 1 lipca.
O nowej funkcji Gajewskiego pisze też press.pl. Sam zainteresowany nie chciał komentować tych doniesień.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski