Paweł Borowski, autor spotu o Polsce: nie chciałem nikogo urazić
- Ideą, która mi przyświecała było pokazanie, że Polacy mają dystans do siebie, potrafią zażartować, uśmiechnąć się. Dlatego w spocie jest miejsce na odrobinę absurdu, humoru, nie wszystko jest na serio - mówi WP.PL Paweł Borowski, malarz i reżyser, autor spotu promującego Polskę. Dodaje, że intencje twórców filmu były czyste. - Byliśmy jak najdalej od tego, by kogoś urazić - podkreśla Borowski.
"Tata zabrał nas na wakacje do Polski" - tak zaczyna się nowy film promujący Polskę, który został zrealizowany na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Mały chłopiec opowiada szkolnemu koledze o "cudach", jakie zobaczył w naszym kraju. Dwuminutowa odsłona reklamowej kampanii Polski została zamówiona przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Film przygotowało Opus Film. Platige Image wykonało pełną postprodukcję spotu.
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Pana spot reklamujący Polskę wywołał spore zamieszanie. Spodziewał się pan tak skrajnych komentarzy?
Paweł Borowski: Intencje wszystkich twórców materiału promocyjnego były czyste. Byliśmy jak najdalej od tego, by kogoś urazić.
WP: Oberwało się panu m.in. za usunięcie ze spotu krzyża na Giewoncie.
- Krzyż na Giewoncie jest. Pojawia się w filmie w końcowej scenie, gdy chłopcy – bohaterowie spotu – oglądają zdjęcie Tatr na tablecie. Wcześniej mamy do czynienia ze światem wyobraźni dziecka, słuchającego opowieści kolegi o Polsce. W tej sekwencji pojawia się “wielkolud ze skały”, który w ogólnym zarysie przypomina Giewont, jednak jego “twarz” jest kompletnie zmieniona – ma inny nos, wielkie oko i paszczę, którą otwiera, wydając z siebie pomruk. Tutaj rzeczywiście krzyża nie ma. Myślę, że wyglądałby w tym kontekście co najmniej dziwnie i faktycznie ktoś mógłby poczuć się urażony.
WP: Czyli odbiera pan negatywne opnie jako szukanie dziury w całym?
- Nie chcę tego oceniać, każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii. Spot przedstawia świat wyobrażony, dziecięcy, i dopiero pod koniec, na zdjęciach oglądanych przez chłopców, widzimy faktyczny stan rzeczy. Sama konstrukcja wydaje się być prosta – oto chłopiec opowiada koledze o swoim pobycie w Polsce i ten kolega po prostu to sobie wyobraża. A ponieważ jest dzieckiem, wizja jest mocno nierzeczywista, wręcz fantastyczna. Prowadzi to do tego, że chłopiec, który opowiada o pobycie w Polsce ma na myśli jedno, a słuchający go - wyobraża to sobie kompletnie inaczej. Jak choćby we fragmencie o obrazie “Bitwa pod Grunwaldem” Jana Matejki widzianym w Muzeum Narodowym w Warszawie. Słuchający opowieści kolega wyobraża sobie średniowieczną bitwę na ulicy współczesnego miasta.
WP: No właśnie i tu pojawił się kolejny zarzut – dlaczego krzyż zniknął ze sztandaru na obrazie Matejki?
- Obraz Matejki jest pokazany w końcowej sekwencji, kiedy chłopcy oglądają zdjęcia i krzyż jest tu na swoim miejscu. Jak zresztą cała reszta.
WP: Niektórzy uważają, że w spocie zabrakło znanych Polaków, np. Jana Pawła II czy Lecha Wałęsy.
- Przystąpiliśmy do konkursu organizowanym przez MSZ z gotowym scenariuszem i wygraliśmy. Zrealizowaliśmy go zgodnie z założeniami. A odpowiadając na pytanie, jestem pewien, że można promować Polskę na jeszcze wiele innych sposobów.
WP: Czy były późniejsze reakcje ministerstwa? Usłyszał pan: dobra robota?
- Spot ujrzał światło dzienne, co chyba świadczy o tym, że wszyscy są zadowoleni. Ideą, która mi przyświecała było pokazanie, że Polacy mają dystans do siebie, potrafią zażartować, uśmiechnąć się. Dlatego w spocie jest miejsce na odrobinę absurdu, humoru, nie wszystko jest na serio.