PolskaPatryk Jaki dla "Do Rzeczy": Mamy pułapkę na złodziei

Patryk Jaki dla "Do Rzeczy": Mamy pułapkę na złodziei

- Kto ma czyste ręce i jest uczciwy, ten nie powinien się niczego ze strony tej komisji obawiać. Wprost przeciwnie, jeśli komuś zależy na wyjaśnieniu tych spraw, to powinien podpisać się obiema rękoma pod tym pomysłem. Stosunek do tej komisji to prawdziwy test na uczciwość całej klasy politycznej. kto chce kryć złodziei, a kto jest za tym, żeby dojść do prawdy. Nie ma alternatywy dla tej komisji, wszystkie inne instytucje zawiodły - mówi w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy" Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.

Patryk Jaki dla "Do Rzeczy": Mamy pułapkę na złodziei
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański

Kamila Baranowska: Powołanie w sprawie reprywatyzacji komisji weryfikacyjnej z superuprawnieniami można potraktować jak wotum nieufności wobec wymiaru sprawiedliwości?

Patryk Jaki: Beneficjentami dzikiej reprywatyzacji w dużej mierze były elity prawnicze, decyzje o milionowych odszkodowaniach wydawały sądy, prokuratury skandalicznie umarzały sprawy. Prokurator krajowy mówił niedawno o sytuacji umorzenia sprawy, w której w dyspozycji prokuratury było 10 tomów akt przekazanych przez CBA. Tych akt nikt nawet dokładnie nie przejrzał, bo po sześciu dniach sprawę umorzono. Do tego dochodzą morderstwo i spalenie działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej, której sprawę prowadzono w sposób niedopuszczalny. W świetle tych informacji trudno zaufać do końca instytucjom państwa, które przez wiele lat zawodziły w kwestiach dotyczących reprywatyzacji.

A Zbigniew Ziobro, łączący funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, nie miał być gwarantem „dobrej zmiany” w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości?

- Dzięki Zbigniewowi Ziobrze prokuratura niedawno wreszcie zaczęła naprawdę badać te sprawy. Została przeprowadzona lustracja wszystkich umarzanych postępowań związanych z reprywatyzacją, kilkadziesiąt spraw jest na nowo sprawdzanych, łącznie w sprawie reprywatyzacji toczy się ponad sto postępowań na różnym etapie. Pamiętajmy jednak, że prokuratura prowadzi postępowania karne, a komisja weryfikacyjna będzie się zajmowała postępowaniem administracyjnym. To są rzeczy wobec siebie komplementarne. Wszystkie decyzje o zwrotach kamienic były decyzjami administracyjnymi, czyli czym innym jest przestępstwo popełniane według przepisów prawa karnego, a czym innym zła decyzja administracyjna. Prokuratura przywróci poczucie sprawiedliwości, a komisja ma naprawić wyrządzone dziką reprywatyzacją krzywdy.

Kto będzie zasiadał w komisji?

- Zależy nam, by komisja była jak najbardziej demokratyczna. Dlatego chcemy, aby zasiedli w niej przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych wedle parytetu sejmowego. Każdy klub sam zdecyduje, kogo chce delegować – czy posła, czy np. prawnika lub innego eksperta. Komisję uzupełnimy o radę społeczną, która będzie miała wyjątkowe kompetencje. To jest gwarancja tego, że różne opinie, poglądy będą się tam 28 ścierały, a ponieważ wszystko będzie odbywało się jawnie, każdy obywatel będzie mógł sam ocenić, kto ma rację.

Przedstawiciele Platformy Obywatelskiej też się w niej znajdą?

- Tak, zostaną zaproszeni.

A jeśli odmówią?

- To będę namawiał moich kolegów, by te miejsca oddać kolejnym partiom, które uzyskały wyniki wyborcze, ale są poza parlamentem, np. SLD i Partia Razem.

Konsultowaliście pomysł powołania komisji z ruchami miejskimi albo stowarzyszeniami lokatorskimi, które od lat alarmują o nieprawidłowościach reprywatyzacyjnych?

- Pomysł nie był z nimi konsultowany, bo mieliśmy świadomość, że do czasu jego publicznej prezentacji powinno o nim wiedzieć wąskie grono ludzi chociażby po to, by nagle nie zaczął się jakiś nieoczekiwany obrót w nieruchomościach. Natomiast założenie pomysłu komisji weryfikacyjnej polega na tym, żeby docenić środowiska miejskie i lokatorskie, które mają liczne zasługi w ujawnianiu nieprawidłowości, a były dotychczas przez instytucje państwa lekceważone. Chcemy dać im narzędzia, które sprawią, że będą mogli wymierzać sprawiedliwość, będą realnym partnerem w wyjaśnieniu reprywatyzacji.

Chodzi o radę społeczną, która ma działać przy komisji. Jakie będzie mieć uprawnienia?

- Podobne do dzisiejszych ławników. Jej członkowie będą mogli brać udział we wszystkich pracach komisji, załączać swoje opinie do wszystkich decyzji komisji i te opinie będą dołączone do akt, będą mieć dostęp do większości dokumentacji. To ogromne kompetencje i realna kontrola społeczna nad działaniem komisji. Żadna komisja śledcza dotąd nie dawała takich uprawnień organom społecznym.

Te środowiska na razie podchodzą do pomysłu komisji z optymizmem, choć umiarkowanym.

- Rozumiem, że niektórym, którzy są związani ideowo raczej z lewicą niż prawicą, wciąż nie mieści się w głowie, jak PiS może coś sensownego zaproponować (śmiech).

Czy prace komisji, która będzie np. jawnie przesłuchiwać tych samych świadków, nie będą szkodzić prowadzonym przez prokuratorów śledztwom?

- Wręcz przeciwnie, to będzie pomagało prokuraturze. Często jest tak, że dla przestępcy nie jest problemem, iż – tak jak jest według dzisiejszego prawa – przyzna się do winy albo do części winy i dostanie dwa lata w zawieszeniu. Dla niego o wiele większym problemem może być to, że ludzie go wreszcie zobaczą, poznają i zapamiętają jego nazwisko. Prokuratura działa w sposób niejawny dla większości społeczeństwa. Ludzie nie śledzą szczegółowo pracy prokuratury, wiele czynności jest niejawnych, natomiast komisja weryfikacyjna będzie działała w sposób transparentny i to jest jej przewaga. Ludzie, którzy byli bezprawnie wyrzucani z kamienic, swoich domów na bruk, będą mogli zobaczyć swoich oprawców. Tych, którzy do tej pory ukrywali się za kancelariami prawnymi, za pismami słanymi do różnych instytucji.

A więc chodzi o napiętnowanie winnych?

- Chodzi o wyjaśnienie okoliczności każdej z tych spraw. W ustawie o komisji weryfikacyjnej znajdzie się zapis o tym, że wysokość rekompensaty, jaką winny będzie musiał zapłacić, może być miarkowana, jeśli ujawni on okoliczności popełnienia przestępstwa.

Komisja będzie miała prawo nakładania milionowych rekompensat, dokonywania wpisów w księgach wieczystych, wznawiania postępowań o zwroty kamienic. Jakie kompetencje będą miały zasiadające w niej osoby, by podważać np. wyroki sądowe?

- Przekłamaniem funkcjonującym w debacie publicznej jest to, że wszystko odbywało się zgodnie z wyrokami sądowymi. Otóż żadna nieruchomość nie była zwrócona decyzją sądu. Wszystkie nieruchomości były zwracane decyzjami administracyjnymi prezydent Warszawy lub Samorządowego Kolegium Odwoławczego. A decyzje administracyjne można według Kodeksu postępowania administracyjnego wzruszać w każdej chwili. Werdykty wydawane przez sądy dotyczyły wypłaty odszkodowań, jakie sądy przyznawały na podstawie decyzji administracyjnych, których legalności i merytoryczności nie badały. Komisja nie będzie uchylała wyroków sądowych, będzie za to miała prawo do wzruszania decyzji administracyjnych i tego, co się z tym później wiąże. Członkowie komisji będą mieć dokładnie takie same kompetencje jak każdy organ władzy wykonawczej, np. Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jako przedstawicielka władzy wykonawczej może ocenić i wzruszyć decyzje, które zostały wydane z naruszeniem prawa. Pani prezydent z jakichś względów nie ma ochoty tego
robić, dlatego my tę kompetencję władzy wykonawczej przekazujemy komisji weryfikacyjnej.

Opozycja, a także niektórzy prawnicy twierdzą, że komisja jest niekonstytucyjna i stawia się ponad prawem.

- Jeśli ktoś twierdzi, że poseł nie ma prawa sprawować władzy wykonawczej, bo jest władzą ustawodawczą, to się myli – sam jestem jednocześnie posłem, który jako wiceminister sprawuje władzę wykonawczą, podejmuje decyzje administracyjne. Mamy to przemyślane i sprawdzone. Wszyscy prawnicy, którzy widzieli projekt ustawy, mówią jednoznacznie, że te rozwiązania są zgodne z konstytucją i jak najbardziej mieszczą się w polskim systemie prawa. Jest to po prostu ciało, które zyskuje przewidziane w Kodeksie postępowania administracyjnego uprawnienia, przynależne władzy wykonawczej, w tym przypadku prezydenta Warszawy, w zakresie wzruszania decyzji reprywatyzacyjnych w Warszawie. Owszem, jest to nadzwyczajne narzędzie, ponieważ cała sprawa reprywatyzacji jest nadzwyczajna, wszystkie dotychczasowe organy się nie sprawdziły.

Jak komisja złożona z dziewięciu osób ma zbadać skomplikowane sprawy reprywatyzacyjne, w których jest po kilkadziesiąt tomów akt?

- Decyzji reprywatyzacyjnych podejmowanych na podstawie tzw. dekretu Bieruta było w Warszawie ok. 4 tys., z czego część to decyzje dość proste, gdzie nieruchomości wracały po prostu do prawowitych właścicieli. Komisja będzie przecież obudowana całym systemem ekspertów, którzy będą z nią współpracować i jej pomagać – tak jak w przypadku sejmowych komisji śledczych. Wszystko zależeć będzie od ludzi, a ja wierzę, że ci, którzy trafią do komisji i do rady społecznej, będą bardzo zdeterminowani, aby sprawę po sprawie dokładnie wyjaśnić. Wierzę w to, że dadzą radę.
Mógłbym tu zadać inne pytanie: Jaką mamy alternatywę? Alternatywą jest to, że ci wszyscy ludzie, złodzieje, którzy dorobili się na reprywatyzacji, będą bezkarni, a polskie państwo będzie działać teoretycznie i się temu biernie przyglądać. Cały pomysł komisji weryfikacyjnej powstał w naszych głowach w wyniku tego, że zastanawialiśmy się, co zrobić, aby tym razem państwo z tą mafią nie przegrało. I dlatego uznaliśmy, że potrzebne są nadzwyczajne działania. Ludzie, którzy już po kilka razy sprzedali nabyte w dziwnych okolicznościach nieruchomości, byli przekonani, że oni swoje już zarobili i z państwem wygrali. Taka nieruchomość może być już bowiem w rękach pani Kowalskiej, która może nawet nie mieć pojęcia, że jej dom został przejęty w ramach reprywatyzacji. Komisja dostaje narzędzia, które sprawią, że nie będzie się koncentrowała na pani Kowalskiej, ale na zbywcach tej nieruchomości, tych, którzy na niej zarobili. I od nich będziemy egzekwować rekompensatę. Jeśli są w posiadaniu nieruchomości, to komisja może
zażądać jej zwrotu i wpisu do księgi wieczystej o toczącym się postępowaniu, a jeśli nie - wypłacenia rekompensaty na specjalnych fundusz, z którego pieniądze będą trafiać do osób, które zostały pokrzywdzone w procesie reprywatyzacji. Dlatego wszyscy, którzy mają nieczyste ręce w tej sprawie, tak bardzo się boją tej komisji. My znaleźliśmy sposób, opracowaliśmy system, który sprawi, że nie uciekną. To pułapka na złodziei.

A nie jest tak, że taka komisja to wygodny instrument, by trochę pogrillować Platformę oraz Hannę Gronkiewicz-Waltz i odwrócić uwagę opinii publicznej od niewygodnych dla rządu spraw?

- Kto ma czyste ręce i jest uczciwy, ten nie powinien się niczego ze strony tej komisji obawiać. Wprost przeciwnie, jeśli komuś zależy na wyjaśnieniu tych spraw, to powinien podpisać się obiema rękoma pod tym pomysłem. Stosunek do tej komisji to prawdziwy test na uczciwość całej klasy politycznej – kto chce kryć złodziei, a kto jest za tym, żeby dojść do prawdy. Nie ma alternatywy dla tej komisji, wszystkie inne instytucje zawiodły.

Nowy numer tygodnika "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
ustawareprywatyzacjapatryk jaki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (167)