Paryżanka ukarana za przejście złą stroną korytarza. Internauci są oburzeni
Paryżanka zapłaci 60 euro mandatu za przejście "pod prąd" na stacji metra. Dla kontrolera nie miało znaczenia, że kobieta jest w ciąży. Francuzi nie szczędzą złośliwości operatorowi metra.
Kontroler zatrzymał ciężarną kobietę na stacji Concorde w Paryżu, gdyż nie dostosowała się do jednokierunkowego ruchu w jednym z podziemnych korytarzy i szła pod prąd. Funkcjonariusz nie chciał słuchać tłumaczeń, że spodziewająca się dziecka kobieta chciała skrócić sobie drogę. Ukarał ją mandatem w wysokości 60 euro, co stanowi równowartość ok. 250 złotych.
Nicolas Mattiocco, partner ukaranej kobiety opublikował zdjęcie mandatu w mediach społecznościowych zarzucając rozbójnictwo spółce RATP, operatorowi paryskiego metra. Okazało się, że ostatnio było więcej takich przypadków. RATP broni się twierdząc, że jednokierunkowy ruch ma po prostu usprawnić ruch i zapewnić bezpieczeństwo podróżnym.
Sprawa ukaranej Paryżanki przelała czarę goryczy. Internauci zaczęli opisywać przypadki, w których zostali źle potraktowani, albo jakieś urządzenia po prostu nie działały. Pojawił się nawet złośliwy pomysł karania ludzi, którzy stoją po lewej stronie schodów ruchomych.
Skargi nie zmieniają faktu, że Paryżanie dysponują jednym z najlepszych systemów kolei podziemnej na świecie. Paryskie metro posiada 16 linii o długości ponad 218 km i 302 stacje. Codziennie korzysta z niego ok. 5 mln. ludzi i na pewno nie wszyscy są zawsze zadowoleni. Bardziej wrażliwi kontrolerzy też byliby mile widziani.