Partia rewolucji czy partia władzy? PiS zaczyna kadencję całkowicie inaczej niż cztery lata temu [Opinia]
Czy PiS jeszcze chce budować IV Rzeczpospolitą? Początek drugiej kadencji pokazuje, że obóz rządzący coraz częściej zachowuje się jak partia władzy. To maska na potrzeby wyborów prezydenckich czy zmiana na stałe?
Czy wybór dwóch parlamentarzystek na marszałków seniorów Sejmu i Senatu należy traktować jako przykład ewolucji PiS-u? Bo na pewno ani Iwona Śledzińska-Katarasińska, ani Barbara Borys-Damięcka twarzami ideowej rewolucji w Polsce być nie mogą.
Polityka gestów dla każdego
Gdy cztery lata temu pierwsze obrady Sejmu jako marszałek-senior poprowadził Kornel Morawiecki, panował nastrój absolutnie podniosły. Czuć było w powietrzu ducha zmiany. Po raz pierwszy od ośmiu lat Platforma przegrała wybory. Po raz pierwszy po 1989 r. jedna partia miała samodzielną większość. - W Polsce skończył się komunizm – mówił później Mariusz Błaszczak.
A do tego po raz pierwszy Kornel Morawiecki, legenda antykomunistycznej opozycji, wszedł do Sejmu, zdobył mandat posła – i zabrał głos jako pierwszy w czasie obrad parlamentu. "Niosłem Ciebie Polsko, jak żagiew, jak płomienie – gdzie Cię doniosę – nie wiem” – mówił w wystąpieniu otwierającym obrady Sejmu w 2015 r. "Po latach 80. donieśliśmy Polskę do naszych dni. Jesteśmy dumnym, wielkim narodem” – dodawał.
Jeśli w 2015 r. osoby obserwujące inaugurację Sejmu naprawdę uważały, że to dzień, kiedy naprawdę kończy się komunizm, czy postkomunizm, że naprawdę został wywrócony układ magdalenkowy, to cztery lata później może mieć wrażenie déjà vu. Bo wszystko wskazuje na to, że marszałkiem seniorem Sejmu zostanie Iwona Śledzińska-Katarasińska. Owszem, posłanka PO działała w opozycji w latach 80., była nawet na krótko internowana w stanie wojennym – ale wcześniej przez wiele lat należała do PZPR, w 1968 r. opublikowała nawet kilka artykułów potępiających "wichrzycielskie” strajki studenckie.
Z kolei marszałkiem seniorem Senatu będzie senator PO Barbara Borys-Damięcka, która w latach 80. była związana z TVP, reżyserowała m.in. znany program dla dzieci "5-10-15”. Już cztery lata temu miała ona zostać marszałkiem seniorem – ale wtedy wyznaczona przez prezydenta zrezygnowała, gdyż była świeżo po operacji kręgosłupa. Teraz wszystko wskazuje na to, że tę funkcję obejmie.
I teraz pytanie jak interpretować te wskazania prezydenta. Bo z jednej strony gesty miłe wobec opozycji, forma docenienia kobiet w polityce, ale z drugiej strony powiewu rewolucji, który czuć było w 2015 r. nie ma. Przy całym szacunku dla dorobku życiowego obu kandydatek na marszałków seniorów nie da się o nich powiedzieć, że uosabiają one zmiany, które PiS uważa za swój system wartości i które zamierzał wprowadzać w Polsce.
Ile rewolucji w rewolucji?
O ile pierwszą kadencję rządów PiS zaczynał od mocnych, symbolicznych akcentów zwiastujących rewolucyjne zamiary (sam Jarosław Kaczyński w wywiadach mówił, że zmiana po 2015 r. ma charakter rewolucyjny), to teraz partia rządząca wyraźnie spuszcza z tonu. Względy taktyczne (choćby konieczność marginalizowania Janusza Korwin-Mikkego, będącego największym politycznym zagrożeniem dla PiS) wyraźnie biorą górę nad strategicznym zamiarem zerwania z przeszłością – nie tylko tą z lat komunizmu, ale również z okresem po 1989 r.
Rozmowy z ważnymi osobami obozu władzy wyraźnie pokazują, że dziś najważniejsze są wybory prezydenckie. Przynajmniej do ich czasu kurs będzie łagodny, umiarkowany, koncyliacyjny. Żadnych gwałtownych ruchów, szarpania cuglami. To dlatego premierem zostanie Mateusz Morawiecki, a w zapowiedziach dominować projekty tworzenia polskiej rewolucji przemysłowej 4.0. Podkreślmy: rewolucji przemysłowej, a nie obyczajowej, światopoglądowej, czy ustrojowej.
Owszem, ze strony Solidarnej Polski słychać, że ten kurs im nie odpowiada, że należy linię zaostrzyć, bo inaczej obóz władzy odejdzie do swoich pryncypiów. Ale też słychać, że ostatnie wywiady Patryka Jakiego zostały bardzo nieprzychylnie przyjęte na Nowogrodzkiej – a i Zbigniew Ziobro podobno podczas rozmów koalicyjnych z Kaczyńskim prezentował stanowisko dużo łagodniejsze. Rewolucji więc nie będzie. Iwona Śledzińska-Katarasińska z dumą będzie mogła o sobie mówić jako o marszałku-seniorze.
Oddzielna sprawa, że w PiS właśnie zaczyna się proces, w którym głodne tygrysy zamieniają się w tłuste koty. Typowy objaw partii władzy. PiS tłumaczy to względami taktycznymi, wyborami prezydenckimi. Najpóźniej po maju 2020 r. przekonamy się, która z tych wersji zdarzeń jest prawdziwa.