Parada Miłości opuściła Berlin
Wibrujące gwizdki, głucho bębniące techno-basy i dużo gołej skóry: ponad pół miliona miłośników muzyki techno przeszło w sobotę w tanecznym rytmie przez centrum Berlina.
Pod hasłem "Love rules" (Miłość rządzi) w niemieckiej stolicy odbyła się 15. już Love Parade (Parada Miłości) - największy parkiet taneczny na świecie. Imprezę udało się ponownie zorganizować, mimo że była bliska finansowego załamania. Kolejne spotkanie za rok.
Polacy bardzo widoczni
W Paradzie Miłości uczestniczyli raversi z całego świata, w tym z Polski, Rosji, Łotwy i Litwy. Nad głowami tańczących - relacjonowała niemiecka agencja DPA - widać było powiewające flagi Polski i Rosji. Polacy byli jedną z najbardziej widocznych grup.
"Chodzi o muzykę i taniec. Nie jest ważne, ilu nas tutaj jest, ważne jest, kto przybył" - cytowała agencja Reutera Asię, młodą technofankę z Gdańska.
Punktualnie o godz. 14.00 ulicą 17 czerwca, główną aleją przecinającą park Tiergarten na dwie części, przy temperaturze 24 stopni Celsjusza, wyruszyło 30 samochodowych platform z zamontowanym sprzętem nagłaśniającymi. Na platformach ponad 250 didżejów z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Danii, Włoch, Hiszpanii i Holandii zagrzewało do tańca.
Zgodnie z tradycją platformy wyruszyły równocześnie spod Bramy Brandenburskiej na wschodzie Berlina oraz z Placu Ernsta Reutera w Berlinie Zachodnim.
Dr. Motte apeluje
Pod wieczór obie grupy dotarły do Kolumny Zwycięstwa, gdzie na zakończenie parady odbyło się tradycyjne muzyczne zgromadzenie z udziałem pomysłodawcy imprezy Dr. Motte. W swym wystąpieniu wezwał on technofanów do walki o pokój. "Wojnami nie rozwiąże się żadnych problemów, terrorem nikogo nie przekonasz. Alternatywa może się tylko nazywać: miłość i szacunek, zrozumienie i cierpliwość" - powiedział.
Krótko przed rozpoczęciem Love Parade organizatorzy mówili o ponad pół milionie uczestników, policja natomiast o kilkuset tysiącach. Wieczorem organizatorzy utrzymywali, że pod Kolumną Zwycięstwa zgromadziło się 750 tys. ludzi. Policja podawała liczbę pół miliona.
Od magicznej liczby 500 tys. organizatorzy uzależniali niedawno przyszłość Parady Miłości. "W każdym razie Love Parade odbędzie się także w przyszłym roku" - zapewnił rzecznik imprezy Juergen Scheunemann.
W ubiegłym roku w imprezie uczestniczyło 600-750 tys. młodych ludzi i mówiono, że przyszłość Love Parade, największej na świecie imprezy dla miłośników muzyki techno, stoi pod znakiem zapytania. Jako powód podawano niższą frekwencję i straty finansowe.
Love Parade, po raz pierwszy zorganizowana cztery miesiące przed upadkiem muru berlińskiego w 1989 r. z udziałem zaledwie kilkuset osób, największą popularnością cieszyła się pod koniec lat 90. Rekord uczestników padł w 1999 r. - 1,5 mln osób.
Wypadki, narkotyki i alkohol
Tegoroczny szał techno przyćmiły dwa poważne wypadki. 31-letni pijany raver uderzył się w głowę i jego życie jest zagrożone. Inny spadł z latarni i uszkodził kręgosłup - podała policja. Maltańska służba medyczna udzieliła pomocy ok. 400 wyczerpanym i zranionym raversom. 45 z nich zabrano do szpitala.
W tym roku alkohol zastąpił syntetyczny narkotyk ecstasy. "Ludzie łykali mniej tabletek, jednak więcej pili" - powiedziała rzeczniczka służby maltańskiej. Policja zatrzymała do wieczora 32 osoby, tylko niewiele z powodu narkotyków. Większości zarzucono uszkodzenie ciała lub niszczenie cudzego mienia.
W nocy z soboty na niedzielę technofani bawili się w berlińskich klubach i dyskotekach oraz na ulicach.