Papież Franciszek zreformuje Kościół?
Wybieranie biskupów i proboszczów przez zgromadzenia świeckich i duchownych, to jedno z rozwiązań, które mogłyby zmienić oblicze Kościoła. - Parafie, w których wierni decydują m.in. o finansach, cieszą się większym zaufaniem i są lepiej oceniane - twierdzi dr Paweł Załęcki, socjolog religii z UMK w Toruniu. Innych zmian chciałby dr Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny portalu Fronda.pl. - Uważam, że trzeba dużo mocniej głosić Ewangelię i prawdę o antykoncepcji i aborcji, o tym, że to jest zło i że katolik nie może w tym brać udziału - mówi w rozmowie z WP.PL. Obaj komentatorzy są zgodni: wiele polskich parafii nie musi naśladować Franciszka, bo już żyje w ubóstwie.
21.03.2013 | aktual.: 22.03.2013 14:12
Kolejne zaskakujące, symboliczne gesty papieża Franciszka inspirują do naśladowania najważniejsze osoby w Watykanie. Kardynałowie stosują się do zwyczajów wprowadzanych przez Argentyńczyka, być może ze względu na oczekiwane zmiany personalne na najwyższych stanowiskach w Kościele. Niewielkie na razie i powierzchowne zmiany mogą być początkiem większych reform. Prawdopodobnie wkrótce dotrą również do Polski.
- Ludzie, którzy przywykli do korzystania z dużych samochodów należących do watykańskiej floty, aby woziły ich tam i z powrotem, zaczynają myśleć, że może byłoby o wiele lepiej wziąć taksówkę. Lepiej nie ryzykować. Papież, który ma w zwyczaju jazdę autobusem z "braćmi kardynałami", czekający w kolejce po śniadanie w samoobsługowej restauracji w Domu św. Marty i osobiście płacący rachunek za hotel, mógłby wyjrzeć przez okno i zobaczyć, że jest otoczony przez ludzi, którzy nie rozumieją przesłania i nie podążają za nim - pisze watykanista Andrea Tornielli, na łamach "Vatican Insider". Zwraca uwagę, że taka autoreforma może rozszerzyć się na wiele diecezji.
W opinii dr. Pawła Załęckiego, mechanizmy naśladownictwa przełożonych są w Kościele na tyle silne, że podobne zjawisko być może będziemy mogli zaobserwować również w Polsce. - W Kościele rzymskokatolickim, który w wymiarze instytucjonalnym jest niezwykle zhierarchizowany, taki sygnał będzie podejmowany. Tak działo się prawie zawsze w ostatnich latach. Wyżsi duchowni - od biskupa wzwyż, w naszym kręgu cywilizacyjnym, będą próbowali naśladować papieża, a przynajmniej będą zachowywali się, jakby to robili - wyjaśnia socjolog.
Mechanizm tego naśladownictwa jest oparty na posłuszeństwie wobec przełożonych, od których zależy przyszłość młodszych duchownych. Dr Załęcki wyjaśnia, że zjawisko to można było zaobserwować podczas badań prowadzonych przez biskupów z wykształceniem socjologicznym, w ich własnych diecezjach. - Jeden z biskupów opowiedział mi, że szybko z tego zrezygnował, ponieważ podlegające mu duchowieństwo zna poglądy swego biskupa i wypełnia kwestionariusze ankiet tak, jakby zrobił to w ich mniemaniu sam biskup. W tym przypadku będzie zapewne podobnie. Jeśli pojawi się silne oczekiwanie społeczne takich postaw, w wymiarze zewnętrznym zmiany będą wprowadzane - mówi dr Załęcki.
Innego zdania jest dr Tomasz Terlikowski. - Nie ma takiego bezpośredniego wpływu stylu życia papieża na styl życia księży i nigdy go nie było. W przeciwnym wypadku, za pontyfikatu Jana Pawła II mielibyśmy samych ewangelizatorów, a za pontyfikatu Benedykta XVI, samych profesorów teologii - twierdzi dziennikarz. Terlikowski i Załęcki są zgodni, że wiele polskich parafii jest na tyle biednych, że nic nie musi się w nich zmieniać, ponieważ duchowni z tych parafii już teraz żyją bardzo skromnie.
Wierni sami zdecydują o finansach parafii
Według badań CBOS przeprowadzonych miedzy 7 a 13 marca, zmian w Kościele chce 48 proc. Polaków, przeciwnego zdania jest 37 proc. Jeszcze osiem lat temu, reformom w Kościele przeciwnych było 73 proc. badanych. Wśród najbardziej pożądanych konkretnych zmian wskazywano potrzebę zniesienia celibatu (21 proc. respondentów), w grupach postulatów najwięcej zwolenników (37 proc.) mają zmiany związane z liberalizacją i modernizacją Kościoła.
Papież Franciszek, jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires wielokrotnie opowiadał się przeciw liberalizacji doktryny Kościoła, m.in. w kwestii antykoncepcji, jest też zdecydowanym przeciwnikiem zniesienia celibatu. W 2010 roku po wprowadzeniu w Argentynie prawa dopuszczającego małżeństwa homoseksualne, przeciwko któremu wcześniej ostro protestował, stwierdził, że adopcja dzieci przez pary homoseksualne jest dla tych dzieci dyskryminująca. Prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner powiedziała o Bergoglio, że "przypomina jej czasy średniowiecza i inkwizycję".
Zdaniem dr. Załęckiego, zmiany, które Bergoglio już jako papież może wprowadzić w Kościele, są trudne do przewidzenia. Podobnie jak w przypadku Josepha Ratzingera, wcześniejsze poglądy mogą zmienić się po objęciu funkcji głowy Kościoła. Jedną z reform, które ożywiłyby Kościół w Polsce, mogłoby być szersze dopuszczenie osób świeckich do władz, chociażby na poziomie parafii. - To byłaby zmiana idąca w kierunku kolegialnego zarządzania. Już teraz nie mamy jednej osoby "kierującej" Kościołem w Polsce. Tytuł prymasa jest w tej chwili honorowy, to nie jest osoba, która posiada realną władzę - zauważa socjolog. Zwraca uwagę, że istnieją już parafie zarządzane kolegialnie.
- Świeccy razem z duchownymi podejmują wspólnie decyzje w wielu sprawach - również finansowych. Z moich obserwacji wynika, że w ramach tych parafii, w których zaangażowanie świeckich w podejmowanie decyzji jest dużo większe, ludzie lepiej oceniają parafię i są wobec niej bardziej ufni. Podobnie jest w przypadku parafii, których działalność wykracza poza ściśle religijną i jest skierowana na okoliczną ludność. Parafie tego rodzaju niosą pomoc w różny sposób, np. świadcząc bezpłatne porady prawne, organizując korepetycje dla dzieci z problemami, prowadząc świetlice, kawiarnie lub grupy zajmujące się rozwijaniem różnych zainteresowań. Takie relacje duchownych i świeckich są obserwowane, ale są silnie obecne w niewielu parafiach w Polsce - wyjaśnia dr Paweł Załęcki.
Zamknięta kasta
Potrzebę zmian w tym kierunku widzi również prof. Tadeusz Bartoś, filozof, teolog i były dominikanin. Jest jednak sceptyczny wobec realnej możliwości przeprowadzenia tak głębokich reform przez Franciszka. Wskazuje też, że papież ma w tej kwestii niemal nieograniczoną władzę, "jest jedynym prawodawcą, ma pełną władzę wykonawczą i sądowniczą", co przypomina strukturę monarchii absolutnej. Pozwala to jednak na szybkie reformy, papież może zwyczajnie zlecić napisanie nowego prawa kanonicznego.
Dr Załęcki dodaje, że drugim możliwym środkiem wprowadzenia zmian w Kościele jest zwołanie soboru. Takiego wydarzenia nie było od 50 lat. - Od tego czasu mamy wokół siebie zupełnie inny świat - zauważa dr Załęcki.
- Dziś Kościół to zamknięta kasta duchownych, która żyje we własnym wyizolowanym świecie. To klerykalizm i należałoby to zmienić. Nie da się tego zrobić apelując tylko do duchownych o ubóstwo i większe otwarcie. Potrzebne są konkretne zmiany organizacyjne, czyli np. przekazanie władzy w dół, upodmiotowienie wierzących. Wybór biskupów danej diecezji powinien być dokonywany oddolnie przez wierzących - reprezentantów świeckich i duchownych. Podobnie powinno być w przypadku wyboru proboszczów, mieliby wtedy silniejszą więź ze swoimi wyborcami. Proboszcz byłby lojalny wobec nich i zwracałby uwagę na tych, którzy go wybrali, a nie na ludzi zasiadających wyżej, którzy go mianowali - twierdzi prof. Bartoś.
Były dominikanin twierdzi, że należy zacząć myśleć o Kościele korzystając ze współczesnej wiedzy z zakresu socjologii grup społecznych, zarządzania grupami ludzi, teorii demokracji i idei wolności człowieka. - Wiemy, że zamknięta grupa, wewnątrz której dokonują się wszystkie roszady personalne, bez wpływu otoczenia na te zmiany, ma charakter patologizujący, wręcz sekciarski - mówi prof. Bartoś. Proponuje wprowadzenie ograniczeń: kadencyjności, rozproszenia kompetencji, pełnej przejrzystości i otwarcia się na współdecydowanie i wpływ świeckiego otoczenia oraz instytucjonalnych form debaty, z których wnioski muszą być realizowane.
- Centralistyczny system odgórnego mianowania powoduje, że duchowni wpatrują się w to, czego życzy sobie ich przełożony. To wsłuchiwanie się, żeby spodobać się przełożonemu i zostać mianowanym, deprawuje. Wymusza pewien typ postawy karierowiczowskiej, a nie zwracania uwagi na parafian, na bycie z nimi. Jeśli do tego zniesiono by obowiązkowy celibat, duchowni byliby ludźmi mniej żyjącymi w zamkniętej kaście - twierdzi prof. Tadeusz Bartoś.
Autorytarna instytucja w demokratycznym społeczeństwie
Mimo że według badań socjologicznych, polskie społeczeństwo w coraz większym stopniu oczekuje zmian w Kościele, różne środowiska katolickie domagają się zmian idących w zupełnie różnych kierunkach. Prof. Bartoś, którego poglądy są zbliżone do nurtu liberalnego, wskazuje, że w demokratycznych społeczeństwach Europy Zachodniej, Kościół katolicki może uchodzić za instytucję autorytarną, używającą "języka nie znoszącego sprzeciwu". Kontrast jest mniejszy w społeczeństwach autorytarnych.
- Polska jest krajem postautorytarnym, gdzie mamy wiele autorytarnej mentalności, polegającej na tym, że jeden drugiemu mówi, jak ma żyć, co ma robić, wtrąca się i nie szanuje odrębności drugiego człowieka. W takim świecie, lepiej funkcjonuje mentalność kościelna, w której duchowni nachalnie tłumaczą, jak ludzie mają żyć i co robić. Nie przedstawiają własnej wizji rzeczy - swojego rozumienia własnej wiary, tylko wydają polecenia, do tego usiłują wpływać na prawo państwowe, by zakazywało różnych rzeczy, zgodnie z ich mniemaniem - mówi prof. Bartoś.
Reprezentujący konserwatywne poglądy dr Terlikowski twierdzi, że Kościół powinien być jeszcze bardziej jednoznaczny w kwestiach moralnych, bardziej ewangelizacyjny i "nie uciekający od jasnego wyrażania nauczania Kościoła i wymogów tego nauczania wobec polityków, ale także wobec świeckich". - Uważam, że trzeba dużo mocniej głosić Ewangelię i prawdę o antykoncepcji i aborcji, o tym, że to jest zło i że katolik nie może w tym brać udziału - deklaruje dr Terlikowski.
Według dr. Załęckiego, zmiany w doktrynie, które miałyby się przełożyć na życie codzienne katolików, niezależnie od ich kierunku, mają bardzo ograniczone znaczenie, ponieważ już teraz wiara w niewielkim stopniu przekłada się na to, jak żyją katolicy. - Zdecydowana większość Polaków, zapytana, czy ma jakieś związki z Kościołem rzymskokatolickim, odpowiada twierdząco. Z tym, że według moich szacunków, mniej więcej od 4 do 12 proc. polskich katolików to osoby, których wiara przekłada się na życie codzienne - wyjaśnia socjolog.
Duchowni z problemem
Zmiana papieża wywołała już pierwszy wstrząs w polskim Kościele. Byli i obecni podwładni arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia opowiedzieli dziennikarce tygodnika "Wprost" Magdalenie Rigamonti o liście zarzutów wobec abp. Głódzia, która ma trafić do Watykanu (zobacz artykuł). Duchowni skarżą się w niej na poniżanie przez metropolitę Gdańska i na jego pijaństwo. Można przypuszczać, że to nie dziennikarze dotarli w tak krótkim czasie do zamkniętego środowiska, ukrywającego zwykle wstydliwe problemy. Wiele wskazuje, że to duchowni, sami zgłosili się, aby opowiedzieć o nieprzyjemnych zjawiskach z gdańskiej kurii.
Wbrew opinii antyklerykałów, sytuacja wielu, szczególnie najmłodszych duchownych, jest nie do pozazdroszczenia. Trafiają do instytucji ściśle regulującej ich życie, o której mieli często nieprzystające do rzeczywistości wyobrażenia. Są na samym dole hierarchii. Łączą zawód nauczyciela i psychologa, które są obciążające psychicznie nie tylko dla duchownych. Mają świadomość, że wybrali ścieżkę na całe życie. Obserwują, jak ich rówieśnicy zakładają rodziny, podczas gdy oni żyją w celibacie, pełniąc rolę społeczną cieszącą się coraz mniejszym prestiżem w laicyzującym się społeczeństwie. Również pensje młodych księży są niewygórowane. Zarobki proboszcza w wiejskiej parafii lub wikariusza często bliższe są najniższej, a nie średniej krajowej. Wszystko to powoduje, że młodzi, często zagubieni ludzie, nie potrafią sprostać presji psychicznej i odnaleźć się w swojej roli, co w dłuższej perspektywie może prowadzić do patologicznych zachowań.
Liczącą ponad 30 tys. osób społeczność katolickich kapłanów w Polsce, dotykają podobne problemy, co resztę społeczeństwa. To, co może być szokujące dla wiernych, nie jest niczym nowym dla socjologów badających świat Kościoła. - Duchowni z problemami alkoholowymi to żadna nowość. To trochę tak, jakby mówić, że jest wielki problem bo mój sąsiad jest alkoholikiem. Trochę głupio, trochę wstyd, ale to nic nowego. Znam wielu wyjątkowo przyzwoitych duchownych, ale tak jak w całym społeczeństwie, są też przypadki problematyczne. Alkohol jest jednym z kulturowo akceptowanych środków radzenia sobie z problemami. Duchowni żyją zwykle bardziej samotnie niż większość z nas, więc być może problem z alkoholem jest tam jeszcze bardziej obecny. Odsunięcie kogoś od rzeczywistej władzy, czy ograniczenie możliwości udzielania publicznych wypowiedzi, nie rozwiązuje sytuacji, ale być może pojawi się jakieś duszpasterstwo lub spotkania AA dla duchownych z problemem. Brakuje prób pomocy i rozwiązania tego problemu - mówi dr Paweł
Załęcki.
W odpowiedzi na artykuł "Wprost", kuria opublikowała list podpisany m.in. przez 24 dziekanów z Archidiecezji Gdańskiej, w której duchowni wyrażają swoje oburzenie publikacją. - Domagamy się zaprzestania obraźliwych pomówień, których rozpowszechnianie uderza w godność osób duchownych i całej wspólnoty Kościoła. Przyjmujemy to z bólem i oburzeniem, jako powrót do praktyk z czasów PRL-u. Takie stanowisko jednomyślnie deklarują wszyscy Dziekani Archidiecezji Gdańskiej. Otaczamy naszego Pasterza solidarną i szczerą modlitwą - czytamy w oświadczeniu.
W opinii dr. Załęckiego, nie zaprzecza to wcale publikacji "Wprost". Duchowni prawdopodobnie znaleźli się pod silną presją i nie mogli odmówić. - Jeżeli wikariusz generalny i kanclerz kurii zwrócili się do wszystkich dziekanów z prośbą o poparcie i podpisanie oświadczenia, to jaka mogła być odpowiedź? To trochę tak, jakbym poprosił własnych synów, aby podpisali list, w którym stwierdzają, że jestem dobrym ojcem. Trochę głupio odmówić - wyjaśnia dr Załęcki. Krytyczny artykuł o arcybiskupie i deklaracja dziekanów pokazuje, jak różne są oczekiwania samych duchownych wobec Ojca Świętego.
Papież Franciszek zapowiedział już kolejne symboliczne gesty, które mogą wywołać sensację. W Wielki Czwartek odprawi mszę św. w zakładzie karnym dla nieletnich. Watykańskie biuro prasowe zaznacza: "jak wiadomo Mszę Wieczerzy Pańskiej charakteryzuje ogłoszenie przykazania miłości i gest obmycia nóg" (zobacz artykuł). Jorge Bergoglio jako arcybiskup słynął z podobnych gestów m.in. wobec chorych na AIDS, narkomanów i ubogich - mył i całował ich nogi. Czy takie akty okazywania pokory i szacunku wszystkim współwyznawcom udzielą się również polskim hierarchom Kościoła?
Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska