ŚwiatPaństwo w państwie - ekonomiczna potęga egipskiej armii

Państwo w państwie - ekonomiczna potęga egipskiej armii

Egipscy wojskowi nie tylko bronią kraju, kontrolują także znaczną część gospodarki. Według niektórych szacunków w ich rękach znajduje się od 25% do 40% egipskiej ekonomii. Jest to swoiste państwo w państwie, które pomimo ścisłych powiązań z reżimem obalonego przed rokiem Hosniego Mubaraka, wciąż cieszy się dużą sympatią sporej części społeczeństwa - pisze "Polska Zbrojna".

Państwo w państwie - ekonomiczna potęga egipskiej armii
Źródło zdjęć: © Polska Zbrojna | US DOD

21.05.2012 | aktual.: 16.03.2016 17:00

Mimo że w wyborach parlamentarnych najwięcej głosów zdobyła powiązana z Bractwem Muzułmańskim Partia Wolności i Sprawiedliwości, klucz do politycznej przyszłości państwa nadal ma generalicja. Po usunięciu prezydenta Hosniego Mubaraka władzę przejęła Najwyższa Rada Wojskowa, której przewodzi marszałek polny Mohammed Husejn Tantawi. Generałowie wykorzystali to, że pomimo ścisłych powiązań z reżimem wojsko cieszy się dużą sympatią wśród sporej części społeczeństwa. Dzięki temu teraz kontrolują oni zachodzące w kraju zmiany.

Budowa potęgi

W Egipcie armia to nie tylko siła polityczna, lecz także wielka korporacja, która zapewnia swym członkom wiele przywilejów ekonomicznych. Jednym z nich jest prawo do nabywania na atrakcyjnych warunkach państwowej ziemi. Oficerowie mają też zapewnione różne subsydia i ulgi podatkowe. Dzięki temu po zdjęciu munduru otwierają własne restauracje czy firmy turystyczne. Wojsko egipskie jest również obecne w przemyśle cywilnym, infrastrukturze państwa, a nawet rolnictwie.

Emerytowani wojskowi wykorzystywani są w rodzimym przemyśle zbrojeniowym. Egipt dąży do uniezależnienia się w jak największym stopniu od dostaw zagranicznych, ponieważ z nimi mogą wiązać się naciski polityczne. Mieszkańcy tego kraju przekonali się o tym w przeszłości. Przykładem działań ukierunkowanych na samowystarczalność jest powstała w 1975 roku Arabska Organizacja na rzecz Industrializacji (The Arab Organization for Industrialization). Pieniądze na jej działalność zapewniły Arabia Saudyjska, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie, a Egipt dostarczył kadry i infrastrukturę. Celem organizacji była produkcja broni konwencjonalnej na potrzeby państw należących do tej struktury. Finansowanie zewnętrzne skończyło się w 1979 roku, po podpisaniu przez prezydenta Anwara Sadata pokoju z Izraelem. Organizacja jednak przetrwała i funkcjonuje jako struktura egipska.

Oficerowie zyskali ogromne wpływy polityczne po obaleniu w 1952 roku króla Faruka, a od lat siedemdziesiątych XX wieku znacząco opanowali też gospodarkę. Po wojnie w 1973 roku część zakładów zbrojeniowych przestawiła się na produkcję cywilną. Wyroby firm kontrolowanych przez wojsko - jak samochody, ubrania, telewizory czy sprzęt gospodarstwa domowego- są dystrybuowane wśród wojskowych oraz trafiają na rynek cywilny. Do armii należą między innymi cementownie, stacje paliwowe, hotele i ośrodki wypoczynkowe.

Podobnie rzecz się ma z rolnictwem, w które wojsko zaangażowało się przed mniej więcej 30 laty i teraz jest wielkim ziemskim posiadaczem. Podobnie jak w produkcji zbrojeniowej, chodziło o osiągnięcie samowystarczalności, tym razem żywnościowej, co wobec szybkiego wzrostu liczby ludności Egiptu jest dużym wyzwaniem. Tamtejsze wojsko uczestniczy również w budowie dróg, linii energetycznych, sieci telefonicznej, szkół, mostów i innych obiektów. Wiele z nich nie tylko ułatwia życie codzienne mieszkańcom kraju, lecz także w razie potrzeby może być wykorzystanych do celów militarnych.

Rekompensata za stanowiska

Pojawiły się też głosy krytyki. Wskazywano, że zaangażowanie wojska w sferę pozamilitarną, zwłaszcza inwestycje infrastrukturalne, jest niekorzystne dla funkcjonujących na rynku firm cywilnych. Wojskowym menedżerom zarzucano skłonność do korupcji i brak kompetencji do zajmowania wielu stanowisk. Zwolennicy zaś tego kierunku działań wskazywali, że budują one pozytywny wizerunek sił zbrojnych w społeczeństwie.

Aktywność ekonomiczna przynosząca zyski części wojskowych była rekompensatą za odsuwanie ich od kluczowych stanowisk politycznych w państwie, co zapoczątkował w ostatnich latach rządów prezydent Gamal Abdel Naser, a kontynuował jego następca Sadat. W latach siedemdziesiątych wojskowymi obsadzano tylko ministerstwa związane z obronnością. Równocześnie Sadat starał się, aby żaden z nich nie zdobył silnej pozycji politycznej. Przykładem takiego podejścia były częste zmiany ministrów obrony (w latach 1971-1980 było ich aż siedmiu).

Hosni Mubarak, choć sam był generałem, również trzymał dawnych kolegów z boku od polityki, ale przyzwolił im na szeroką ekspansję ekonomiczną. Tracący stanowiska lub przechodzący na emeryturę starsi oficerowie zyskiwali intratne synekury, czym reżim kupował sobie ich lojalność. Przy okazji prywatyzacji części firm dochodziło do samouwłaszczenia i korupcji. Przeciwnikiem ograniczenia obecności państwa w gospodarce był marszałek Tantawi.

Kilkadziesiąt lat takiej polityki uczyniło z egipskiej armii gigantycznego przedsiębiorcę. W artykule, który w styczniu 2012 roku ukazał się na forum Jadaliyya, szacowano, że kontroluje ona od 25% do 40% gospodarki. Paul Sullivan z amerykańskiego Narodowego Uniwersytetu Obrony ocenił zaś w ubiegłym roku w tygodniku "Time", że jest to tylko 10%-15%. Z kolei emerytowany generał Mohammed Kadry Said uważa, że chodzi o 8% produktu krajowego brutto. Różnice w szacunkach wynikają z tego, że te dane pozostają niejawne. Nadzorujący tak ogromne zasoby egipscy generałowie uznali, że w ich długofalowym interesie leży przejęcie kontroli nad reformami, a nie trwanie do końca przy znienawidzonym przez naród Mubaraku. Eksperci wojskowi od dawna zwracali uwagę na to, że po zawarciu w Camp David pokoju z Izraelem Egipt, który nie należy do grona zamożnych państw, nie potrzebuje potężnych, prawie półmilionowych sił zbrojnych. Utrzymywanie ich wynika prawdopodobnie z kilku różnych powodów. Egipska elita jest przekonana, że
liczebność armii wzmacnia pozycję polityczną państwa i jego prestiż w świecie arabskim. Od redukcji wojska powstrzymuje polityków i generałów brak możliwości zapewnienia warunków egzystencji zwolnionym żołnierzom. Kilkadziesiąt czy ponad sto tysięcy wyszkolonych sfrustrowanych ludzi mogłoby stanowić duże zagrożenie dla stabilności kraju.

Podobnie jest z poborem, dzięki któremu część młodych mężczyzn ma przynajmniej przez pewien czas zapewnione zatrudnienie i utrzymanie w sytuacji, gdy w kraju utrzymuje się wysokie bezrobocie. Dla wielu poborowych armia jest szansą na zdobycie wykształcenia i zawodu, który da im szansę znalezienia pracy w cywilu. Wojskowi biorą też pod uwagę, że ich potężna, dobrze zorganizowana siła może być przydatna w razie konieczności stłumienia wewnętrznych niepokojów. Tym bardziej że nadal cieszą się sympatią społeczną.

Egipska elita wojskowa w różny sposób stara się zabezpieczać zdobyte przywileje. Na początku marca w dzienniku "Al Ahram" jeden z ekspertów, Hani Alaassar, wskazał cztery takie rozwiązania. Jednym z nich jest model turecki, gwarantujący konstytucyjną niezależność sił zbrojnych, które nie są nadzorowane przez inne organy państwa. Członkowie rady wojskowej, jeśli dobrowolnie przekażą władzę, zyskują podobne bezpieczeństwo, jakie zapewnia immunitet parlamentarny. Dotyczy to również przyszłych dowódców armii. Innym sposobem na osiągnięcie tego jest lojalny wobec wojska prezydent. W artykule w "Al Ahram" taką opcję wskazał profesor Amani Massoud z Uniwersytetu Kairskiego.

Kolejną możliwością jest doprowadzenie do takiej sytuacji, w której rada wojskowa może celowo dążyć do chaosu, czym uzasadni późniejszy zamach stanu. Wtedy wprowadzono by stan wyjątkowy, zakazana zostałaby działalność partii politycznych, anulowano by wyniki wyborów i stłumiono wszelkie wystąpienia wolnościowe. Tak było w Algierii, gdzie wybuchła krwawa wojna domowa.

Możliwy jest także zamach stanu, ale tak zaaranżowany, że jego realizatorami byliby młodsi oficerowie. Zagwarantowaliby oni bezpieczeństwo członkom rady wojskowej, ale wątpliwe, aby takie rozwiązanie zaakceptowali wszyscy generałowie. Większość z nich nie chciałaby zakończyć wieloletniej kariery w tak upokarzający sposób. Niebezpieczny byłby rozłam wśród wojskowych, bo mógłby doprowadzić do wojny domowej.

Poświęcony przywódca

W 2011 roku przez Afrykę Północną i Bliski Wschód przetoczyła się największa w historii nowożytnej fala protestów społecznych nazwanych Arabską Wiosną. Ludzie żądali zmian i odejścia skorumpowanych polityków, ale postulaty te spełnione zostały tylko w kilku krajach. Zdecydowany wpływ na rozwój wypadków miała postawa wojskowych. W Syrii, gdzie większość armii pozostała lojalna wobec reżimu Baszara al-Asada, sytuacja przypomina już wojnę domową. W Bahrajnie protesty stłumiono. W Libii doszło do rozłamu w armii i krwawej rewolty, która zyskała wsparcie militarne z zewnątrz. W Tunezji postawa wojska wymusiła zmiany polityczne. Także w Egipcie najwyżsi dowódcy sił zbrojnych szybko uznali, że aby uspokoić nastroje społeczne, należy poświęcić ekipę Mubaraka.

Tadeusz Wróbel, "Polska Zbrojna"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)