"Panie premierze. Czas zmienić swoje przyzwyczajenia"
Prowadzenie państwa to nie to samo co prowadzenie spółki giełdowej. Mimo, że zasady zarządzania są podobne, to jedna zasadnicza różnica zmienia wszystko. I premier, choć już się miał okazję o tym kilka razy przekonać, to nadal nie wyciąga odpowiednich wniosków. Problem nie w zarządzaniu, nie w określaniu priorytetów, nawet nie w kwestii doboru kadry kierowniczej, a w liczbie akcjonariuszy.
Otóż każda firma ma jeden główny cel. Przynosić zyski akcjonariuszom. Stąd, tak wielu menadżerów określa pensje pracowników, jako koszt.
Jednym z podstawowych błędów zarzadzania wewnątrz korporacji jest rozdźwięk komunikacji. Iluż to pracowników słyszało od swoich szefów, że nie ma szans na podwyżkę, bo firma jest na dorobku, bo wydajność słaba, bo coś tam jeszcze, a jednocześnie władze komunikują na zewnątrz jak to firma świetnie sobie radzi i jaki to duży zysk wypracowała. W firmie, która przynosi zyski, nawet kosztem braku podwyżek (a może zwłaszcza takiej) zarząd, czy prezes może liczyć na sowity kontrakt i to przedłużany bez większego problemu na kolejne lata. W państwie te zasady nie obowiązują. Zarządzając państwem, trzeba pamiętać, że akcjonariuszami stają się wszyscy obywatele. Gdy „akcjonariuszy” jest tak wielu, kontrakt może zostać szybko rozwiązany. Najdalej po czterech latach.
"Zielona wyspa" Platformy i "efekt PiS"
Ostatnio przekonała się o tym Platforma, która ogłaszała swoją zieloną wyspę, największy wzrost w Europie, szybko rosnące PKB i nie wiadomo co jeszcze. Tyle tylko, że ludzie jakoś w swoich portfelach tego nie czuli. To też w ostatnich wyborach powiedzieli co myślą o takim zarządzaniu.
Teraz na najlepszej drodze, by się przekonać, że wynik finansowy nie jest świetny wtedy, gdy jest świetny, tylko wtedy, gdy jest odczuwalny przez wszystkich, jest premier Morawiecki i cała władza PiS. Trzeba bowiem dużego braku wyczucia w rządzeniu, by ogłaszać z dumą jak to dzięki „bezprecedensowemu” uszczelnieniu ściągalności podatków w budżecie jest więcej o 40 miliardów złotych więcej.
Mało tego, premier ogłasza wyniki, jakby stał przed zarządem i swój sukces nazywa nawet „efektem PiS”. Liczy na przedłużenie kadencji? Pewnie tak. Tyle, że ta nie zależy od ministrów, nie zależy od Sejmu, nawet nie od samego prezesa Kaczyńskiego. Ta zależeć będzie od wyborców, którzy już za rok pójdą do urn. I wtedy może się zdziwić efektem tego głosowania, tak jak politycy PO byli zdziwieni, czemu Polacy nie docenili wybudowanych autostrad, przejścia przez kryzys suchą stopą i innych tego typu księgowych pozycji, które pięknie brzmiałyby dla zarządu firmy, ale dla obywateli, którzy nie czują tej poprawy, brzmią jak kpina.
Czas na zmianę przyzwyczajeń
Bo skoro jest tak dobrze, to czemu w Sejmie kolejny już raz trwa dramatyczny protest opiekunów niepełnosprawnych? Skoro jest tak świetnie, to czemu nauczyciele zaczynają się zastanawiać, czy nie rzucić szkoły i nie zacząć pracować w dyskoncie? Skoro jest czas, by chwalić się wynikami finansowymi, to czemu coraz mniej młodych chce pracować np. w policji, jako główny powód podając niskie pensje?
Panie premierze. Zarządzając państwem, musi pan zmienić swoje przyzwyczajenia. Czas tłumaczyć się i składać raporty przed wszystkimi obywatelami, nie przed zarządem. Zarząd, tak jak i Pan jedzie na tym samym, wyborczym wózku. Głosuje patrząc do portfela, nie do księgowych tabelek.