Panie, gdybyś tu był, nasza siostra by żyła
Nawet najlepiej opłacany nauczyciel niewiele pomoże, jeżeli nie będzie wiedział, co jest dobre, a co złe. Również rodzice z najlepszymi chęciami niewiele pomogą, jeśli nie będą wiedzieć, co dobre, a co złe.
03.11.2006 | aktual.: 03.11.2006 17:46
Gimnazjalistki przynoszą do szkoły kolorowe czasopisma typu „Dziewczyna”, „Bravo Girl”, w których erotyzm wylewa się z każdej strony. Kto nie wierzy, niech raz da zarobić wydawcy, kupi i przeczyta. Co ma zrobić nauczyciel? Jak zareagować? I nie myślę tylko o katechecie, ale o każdym nauczycielu, czy to będzie matematyk, czy nauczyciel plastyki. Czy nauczyciel powinien zwrócić uwagę, że tego czytać nie wolno? Czy też może przejść obojętnie, bo to ostatecznie tylko nieszkodliwa zabawa w dotykanie, podglądanie i ściskanie? Matematyk, plastyk czy też szkolny pedagog zareagują tylko wtedy, gdy będą przekonani, że czasopisma, o których wspomniałem, są złe i szkodliwe moralnie.
W dyskusji o przyczynach tragedii, do jakiej doszło w Gdańsku, padło wiele słusznych postulatów. Od konieczności zwiększenia dyscypliny, przez wzmocnienie autorytetu nauczyciela, aż do pomysłu zlikwidowania gimnazjów i przywrócenia ośmioklasowej szkoły podstawowej. Zabrakło jednego. Rozmowy o wartościach, tych najbardziej podstawowych, o tym, co dobre, a co złe.
A może ci chłopcy z gdańskiego gimnazjum nie zrobili nic złego? Wypisuję bzdury?! A niby dlaczego? Przecież wymienione przeze mnie czasopisma zachęcają młodych czytelników, gimnazjalistów właśnie, do aktywności seksualnej. A że nie przed całą klasą i nie bez zgody drugiej osoby? To tylko mała niestosowność. Jeżeli chłopcy dopuścili się czegoś potwornego, to na podobnie negatywną ocenę zasługują redaktorzy wymienianych czasopism. Ale też twórcy wielu programów telewizyjnych, portali internetowych, reklam, a nawet całych kanałów, gdzie takie pojęcie jak wartości moralne nie istnieje. A niewielu przeciwko temu występuje. Może dorosłym brakuje odwagi. A może sami nie wiedzą, co jest dobre, a co złe.
Nie z powietrza, a z wiary
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie da się pozamykać wydawnictw produkujących obsceniczne czasopisma, programów telewizyjnych czy stron internetowych. Co zatem można zrobić? Konkretne zachowania każdego człowieka nie biorą się z powietrza, ale z wyznawanych wartości. Wartości z kolei kształtowane są przez to, w co wierzymy. To wiara ostatecznie decyduje o konkretnych zachowaniach. Potwierdza to wiele badań. Według jednych z nich, przeprowadzonych przez Agencję Badania Rynku „Opinia” (zawarte są w książce Josha McDowella, „Fundamenty wiary”, wydanej przez Księgarnię św. Jacka) na reprezentatywnej grupie ponad 600 uczniów od szkoły podstawowej do liceum, młodzi ludzie, których wiara jest słaba, nie oparta na Słowie Bożym, są:
– 10,6 razy bardziej skłonni do zażywania narkotyków; – 4 razy bardziej skłonni do kradzieży;
– 5,5 razy bardziej skłonni do prób samobójczych;
– 2,6 razy bardziej skłonni do sięgania po magazyny pornograficzne;
– 3,7 razy bardziej skłonni do sięgania po alkohol;
– 3,4 razy bardziej skłonni do celowych prób wyrządzania komuś krzywdy.
Wyniki badań są klarowne: kiepska wiara prowadzi do kiepskich zachowań. I jest zapewne odwrotnie: dobrze ukształtowana wiara, oparta na Jezusie Chrystusie, prowadzi do dobrych zachowań. Dlatego tak bardzo ucieszył mnie komentarz o. Jacka Salija OP do gdańskiej tragedii. Na pytanie, dlaczego tak się stało, odpowiedział cytatem z Ewangelii św. Jana o wskrzeszeniu Łazarza: „Panie, gdybyś tu był, nasza siostra by żyła”. Gdyby w życiu każdego człowieka, także w życiu społecznym, było więcej Chrystusa, to Ania na pewno by nie umarła. Przypominam, że czyny biorą się z wyznawanych wartości, a te z wiary. O. Salij na koniec swojej krótkiej wypowiedzi, jakby wzdychając, powtórzył: „Tak, gdyby wśród nas było więcej Pana Jezusa, ta dziewczynka by nie umarła”.
ks. Marek Gancarczyk