Stanisław Karczewski tłumaczy się ze słów o jabłkach. "Pani to co, jakiś hejter?"
"Jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora"- zachęcał był marszałek Senatu Stanisław Karczewski, czym w kontekście szalejącej epidemii koronawirusa w Polsce wywołał prawdziwą burzę. - Nie chodzi o jabłka, chodzi o to, żebyśmy dbali o swoje zdrowie - przekonuje teraz, tłumacząc swoje słowa.
Stanisław Karczewski proponował w czwartek w RMF FM, aby przed sezonem grypowym wzmocnić swoją odporność poprzez odpowiednią dietę. - Proponuję owoce. Jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora, choć ja polecam dwa jabłka, to będzie wystarczające. To jest absolutne i poważne - przekonywał. Jego słowa odbiły się szerokim echem w mediach.
O kontrowersyjną wypowiedź Karczewski pytany był w piątek w TVN24. - Jabłka? Mam przy sobie - oznajmił żartobliwie. Po czym, już na poważnie, dodał: "Kto powiedział, że jabłka wystarczają? Pani to co, jakiś hejter? Oczywiście, że jabłka nie wystarczają, potrzeba działania kompleksowego".
- A jak ktoś nie może jeść jabłek? - dopytywała prowadząca program. - Nie upierajmy się przy tych jabłkach. Mamy bardzo wiele innych owoców i warzyw. Nie chodzi o to, chodzi o to, żebyśmy dbali o swoje zdrowie - tłumaczył.
Koronawirus w Polsce
- Problem z koronawirusem, z drugą falą, ma cała Europa. Polska jest na 17. miejscu zachorowań, jakoś sobie radzimy. Dobrze - przekonywał Karczewski. - Naprawdę sobie radzimy? 8 tys. zachorowań, kolejki karetek... to są dramatyczne obrazki - zwróciła uwagę dziennikarka. - Ta koordynacja na pewno nie jest na najwyższym poziomie, dotarcie do łóżek jest utrudnione. Kadry mamy tyle, ile mamy. Zwiększyliśmy liczbę przyjmowanych studentów o 50 proc. Zaniedbania były wieloletnie - komentował Karczewski.
Odnosząc się do słynnych słów posłanki Józefy Hrynkiewicz, która niegdyś mówiła do lekarzy rezydentów: "niech jadą", Karczewski stwierdził, że "ma nadzieję, że ci, którzy wyjechali, będą wracać". - Zachęcamy do tego. Lekarze naprawdę zarabiają bardzo dobrze - stwierdził.
Dopytywany o to, co to znaczy "dobre zarobki", wskazał, że są one "wystarczające". I podał przykład szpitala, który miał oferować pensję w wysokości 50 tys. zł netto. - Sprawdźcie państwo - mówił.
Słowa Jacka Sasina
Karczewski komentował też słowa Jacka Sasina o zaangażowaniu lekarzy. - Mówmy o faktach. Zdecydowana większość lekarzy pracuje z wielkim zaangażowaniem. Ale jest grupa, która reaguje zwolnieniami, nie odbiera skierowań od wojewodów do innych lekarzy. Na jedno łóżko przypada w Polsce 0,36 lekarza, w Szwecji - 2,3. To świadczy o tym, że jest nas za mało - mówił.
Komentując szokujące przypadki wzywania do pracy nieżyjących lekarzy, przyznał, że "brakuje dobrej komunikacji". - To nasz wspólny interes. Jeśli będziemy walczyli obok, a nie razem, nie osiągniemy dobrych rezultatów - wskazał.
Zatrzymanie Romana Giertycha
Karczewski skomentował również zatrzymanie przez CBA Romana Giertycha. - Życzę zdrowia panu mecenasowi. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie - oznajmił.
- Nie znamy skali zarzutów. To sprawa, która dopiero się rozpoczęła, trudno ją komentować. Nie mam żadnej satysfakcji, że został zatrzymany, to źle świadczy o klasie politycznej. Byłbym neutralny, nie ferowałbym wyników - podsumował Karczewski.