"Pan zostawi telefon". Przepis obrotnego 30-latka na upolowanie wolnej dawki
Harmonogram Narodowego Program Szczepień istnieje już tylko na papierze. Choć pracownicy dużych punktów szczepień zaprzeczają, że możliwe jest zaszczepienie młodej osoby bez skierowania, to w praktyce... - Można iść do punktu szczepień i zapisać się na listę rezerwową. Tak dostałem szczepienie dawką AstraZeneca, której nikt nie chciał - zwierza się WP 30-latek zaszczepiony poza kolejką.
- Nawet nie miałem wystawionego skierowania. Nie zadeklarowałem też w rządowym serwisie chęci szczepienia na COVID-19. Mimo to udało mi się zaszczepić - relacjonuje Marek, 30-latek z Poznania.
Zdradza swój sposób na szczepienie poza kolejnością. "Trzeba trochę pochodzić, użyć uroku osobistego, a szczepionka się znajdzie".
- Poszedłem do punktu blisko domu, pytając, czy nie mają wolnych dawek. Początkowo zaprzeczali. Ostatecznie pani poleciła mi, abym zostawił swoje dane i numer telefonu - opowiada dalej. - Myślałem, że to na odczepnego. A tu niespodzianka. Oddzwonili już następnego dnia. Już jestem po szczepieniu. Nie wiem nawet, kto wystawił mi skierowanie - dodaje zadowolony.
Na dowód przedstawia druk szczepienia z 14 kwietnia. Zastrzega, aby nie podawać danych przychodni, bo jeszcze będą mieli nieprzyjemności i kontrolę z NFZ. Tymczasem samą metodą "polowania na wolną dawkę" chcą się zaszczepić jeszcze znajomi rozmówcy WP.
Szczepienia idą na żywioł. Polowanie na wolną dawkę
Skutkiem burzy w sprawie szczepień poza kolejnością w Rzeszowie są grupy pacjentów, którzy wieczorami wystają pod punktami szczepień. Liczą na to, że na koniec dnia zostaną wolne dawki. To okazja, żeby wskoczyć na miejsce kogoś, kto nie przyszedł po szczepienie.
- Pacjenci bez skierowań dezorganizowali pracę punktu szczepień w Starej Kopalni. Tłumaczyliśmy, że wolnych dawek nie będzie. Dopiero teraz tych osób zaczęło przychodzić mniej - mówi Edward Szewczak, rzecznik prasowy prezydenta Wałbrzycha i wolontariusz punktu szczepień.
Tłumaczy, że na 1100-1500 wykonanych dziennie szczepień zostaje ich najwyżej kilka niewykorzystanych dawek. Dwie godziny przed zamknięciem pracownicy punku dzwonią do kolejnych osób z listy oczekujących. - Nie mieliśmy problemu, żeby wydzwonić pacjenta z właściwej grupy. Osoba bez skierowania nie otrzyma szczepienia. Nie wierzę w takie relacje - podkreśla Szewczak.
W podobnym tonie wypowiada się Iwona Sołtys, rzecznik prasowa Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, który prowadzi punkt szczepień na Stadionie Narodowym. Dziennie wykonuje się tam 3-3,5 tys. szczepień.
- Niemożliwe jest, aby osoba z ulicy otrzymała szczepienie. Nie zdarzają się nam wolne szczepionki, bo sami rozmrażamy i przygotowujemy dawki. To jest dokładnie planowane. W razie czego mamy w bazie danych kilkuset pacjentów przychodni MSWiA, którzy czekają na przyspieszenie swojego terminu - tłumaczy Sołtys.
Imprezy na uczelni Tadeusza Rydzyka. Andrzej Sośnierz i Marcin Kierwiński komentują
Zapisy szczepień na zeszyt. "Niczego nie gwarantuję"
Sprawdziliśmy jednak, że wystarczy kilkanaście telefonów, aby znaleźć punkt, który prowadzi "zapisy szczepień na zeszyt". To zazwyczaj mniejsze przychodnie, gdzie szczepi się po kilkadziesiąt osób dziennie.
- Można zostawić kontakt i w razie czego oddzwonimy. Wolna dawka to zbieg okoliczności, niczego nie gwarantuję - mówi pracownica punktu szczepień w dzielnicy Ochota w Warszawie.
Do kontaktów z zeszytu pracownicy punktu sięgają w sytuacji awaryjnej, gdy zapisani pacjenci nie przychodzą na zaplanowane szczepienia. - To nie strach przez AstraZeneką, ale infekcja, czy podejrzenie zakażenia koronawirusem. Przygotowaną rano dawkę możemy przechowywać 6 godzin. Wiele osób prosi o te szczepienia, a skoro tak, to działamy, aby się nic nie zmarnowało - tłumaczy.
Kto był szczęściarzem? Rozmówczyni zapewnia, że wolne dawki otrzymali m.in. pracownicy pobliskiej apteki, którzy mieli problem z uzyskaniem szczepienia, a także członkowie rodzin schorowanych seniorów, którzy są podopiecznymi przychodni.
Ile osób liczy oficjalna kolejka do szczepień?
Aktualnie 900 tys. Polaków ma ustalone terminy i przydzielone dawki szczepionek na COVID - poinformował koordynator programu szczepień Michał Dworczyk.
- Jeżeli ktoś chodzi na skróty i łamie te przepisy, to jest sytuacja, którą należy ocenić krytycznie - tak minister Dworczyk komentował w WP sprawę szczepień osób bez skierowań. - Rozumiem naciski i postulaty, które pojawiają się zarówno ze strony polityków, jak i dziennikarzy, żeby uwolnić wszystkie szczepienia, ale przypominam, że mamy zbyt mało szczepionek. Musimy przeprowadzić ten proces w sposób uporządkowany - dodał.
Na początku kwietnia, profil "Szczepimy się" (prowadzą go pracownicy Centrum Informacyjne Rządu) komentował: "Nie można szczepić się bez skierowania. WYJĄTKIEM jest wysokie ryzyko zmarnowania się szczepionki".
Dla punktów szczepień ten wpis to żelazne alibi, że można szczepić wolnymi dawkami osoby z ulicy. Skorzystał z niego m.in. dr Stanisław Mazur, organizator szczepień na Podkarpaciu. Przyciskany przez dziennikarzy przyznał, że lepiej było zaszczepić pierwszego pacjenta z brzegu, niż wyrzucać szczepionki.
Minął ponad tydzień od "afery rzeszowskiej" i jak na razie nie słychać, aby organizatorom szczepień groziły jakieś dotkliwe konsekwencje. Ustalenie, kto dostał dawkę poza kolejnością, jest mocno utrudnione. Pacjent pozostawia w punkcie szczepień numer PESEL. W praktyce trudno sprawdzić, czy jest pielęgniarzem z grupy uprawnionej, czy hydraulikiem, który współpracuje ze szpitalem i tylko podczepił się pod grupę zero?