"Pałała żądzą zemsty". Ratownik pogotowia pisze epickie raporty o pacjentach
"Pacjent uczestniczący w poprawinach. Według wzywających omdlał. Spożył bimber, tequilę, wódkę. Reaguje ospale. Pod wpływem bodźca formułuje poprawne werbalnie i dźwięczne spier...j" - to fragment raportu medycznego ratownika pogotowia.
15.11.2019 22:23
Jego "karty medycznych czynności ratunkowych" czyta się co najmniej tak dobrze, jak prozę Henryka Sienkiewicza. Tak pisze pan Robert, od 12 lat ratownik medyczny w pogotowiu. Gdy łapie go irytacja, z pasją przelewa uczucia do oficjalnych dokumentów.
Mógłby przecież napisać, że pogotowie pojechało do pijanego, który nie potrzebował pomocy, koniec kropka. Jeśli jednak bliżej przyjrzeć się zdarzeniu, to pojawia się ważne tło. Pacjent zwala się pod stół, bo świętował z jakiegoś konkretnego powodu. Kompani, obawiając się o zdrowie towarzysza, podają konkretne dawki przyjętych trunków. Towarzyszy biesiady trzeba uczulić "na ważkość ułożenia w pozycji bezpiecznej i monitorowanie drożności dróg oddechowych". Tak powstał raport o poprawinach i pacjencie, co pod wpływem bodźca "formułuje dźwięczne "spierrr...j".
Pacjent ciska przekleństwa? To ważna informacja... medyczna
- Samo się pisze - zwierza się Robert. - Niczego nie dodaję ani nie ubarwiam. Wywiad medyczny to rubryka, gdzie wpisuje się to, czego zespół ratunkowy dowiaduje się od pacjenta, rodziny lub świadków. Forma jest krótka, ale jak to w życiu, może być ciekawie - opowiada.
W oryginalny i obrazowy sposób opisuje kulisy wezwań do bójek, awantur kochanków, samotnych kobiet szukających pocieszenia. Potrafi z lekkością połączyć surowość medycznego raportu z pięknem języka polskiego.
Ratownik woli pozostać anonimowy. Mówi, że część kolegów (jest już znany ze swoich epickich raportów) zarzuca mu przekroczenie granic profesjonalizmu. - Tymczasem wykrzyczane przekleństwo to też ważna informacja. Precyzyjnie określa stopień kontaktu z pacjentem - przekonuje. Dodaje, że poprawnie wypowiedziane przekleństwo wyklucza afazję - czyli utratę zdolności mówienia, będącą objawem uszkodzenia mózgu.
Z notatnika ratownika
"Wezwanie do nieustalonych zaburzeń psychicznych. Wejście w asyście policji. W toku wywiadu ukazało się, że małżeństwo uprawia swing - wymianę partnerów seksualnych. W trakcie wymiany partnerka mężczyzny, zajmującego się żoną drugiego pana (który w tym czasie zajmował się nią) zirytowała się stopniem zaangażowania, z jakim mąż oddawał się ("brał ją"). Doszło do awantury pomiędzy żonami. Ustalono, iż brak jest cech zagrożenia życia i podstaw do interwencji zespołu. Obecny na miejscu patrol policji nakazał parze będącej w gościnie ubranie się i opuszczenie posesji. Odbyło się to przy pełnej akceptacji, ale też rezygnacji gospodarza".
- Staram się pokazać kulisy pracy zespołów ratowniczych. Czasem przez całą dobę mam wyjazdy do wezwań, które nie wymagają działań ratowniczych. Piszę z bezradności, gdy rusza mnie nerw. Niech przełożeni czytają, czym się zajmujemy - opowiada ratownik.
Stoczyła z nią pojedynek bokserski. Legła znokautowana
Wspomina, że wezwanie do swingersów wcale nie było najbardziej nasycone gorącymi emocjami. - Dwie panie wezwały pogotowie, licząc na zaspokojenie własnych potrzeb seksualnych. Oświadczyły, że mają wódeczkę, są same i oczekują, że się nimi zajmiemy - relacjonuje ratownik. Po pierwszej odmowie, wypiły część trunku i po dwóch godzinach jeszcze raz zadzwoniły po "ratunek". - Poniosło mnie, chyba napisałem coś o policji i pałeczkach - śmieje się ratownik.
W kolejnym raporcie pisze tak: "18-letnia pacjentka w wyniku kłótni z koleżanką stoczyła z nią pojedynek bokserski. W pierwszym starciu przegrany. Znokautowana kopnięciem w głowę, legła. Kategorycznie odmawia zgody na badanie oraz transport do szpitala, albowiem dysząc żądzą krwawej zemsty, zamierza natychmiast dokonać wendetty. Transport do szpitala w oczywisty sposób by jej przeszkodził. Zespół nie chcąc stawać na przeszkodzie realizacji zamierzeń, a przede wszystkim nie mogąc ubezwłasnowolnić dorosłej osoby, odjechał, życząc zdrowia."
- Nie drwię z pacjentów. Raczej to oni sami wystawiają sobie świadectwo. Ratownicy powinni być tam, gdzie zagrożone jest życie. Jeździmy do kogoś, kto zapomniał wziąć tabletki, a boli go brzuch. No ręce nie mają gdzie opaść. Wtedy siadam i piszę. To moje wołanie o ratunek - tłumaczy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl