Pacjentka domaga się od szpitala rekordowego zadośćuczynienia
Trzech milionów złotych - rekordowego w Polsce zadośuczynienia za błąd lekarski - domaga się mieszkanka Gdańska. Zofia H. twierdzi, że lekarze ze szpitala specjalistycznego na Zaspie zlekceważyli powikłania, jakie wystąpiły u niej po zabiegu ginekologicznym. W piątek rozpoczął się proces, który poszkodowana wytoczyła szpitalowi.
W połowie 2001 roku Zofii H. wycięto torbiel z jajnika. Jednak lekarze nie odkryli powikłań. Po kilkunastu dniach w bardzo złym stanie znowu trafiła na stół operacyjny. Okazało się, że ma m.in. przecięty moczowód i przedziurawione jelito. Mąż kobiety twierdzi, że lekarze po pierwszej operacji zlekceważyli jej stan. Mężczyzna podkreślił, że przed pójściem na zabieg żona była "pełna życia". Oboje prowadzili działalność gospodarczą. "Teraz jest kaleką do końca życia. Nie jest w stanie samodzielnie egzystować. Żona ma zdeformowany układ pokarmowy, zniszczone nerki, uszkodzoną miednicę, stawy kolanowe i biodrowe" - wyjaśnił.
Przedstawiciele szpitala uważają, że lekarze nie zawinili, a powikłania były splotem nieszczęśliwych okoliczności. Mecenas Barbara Gałka chciała dziś, by proces został utajniony, bo - jak stwierdziła - nagłaśnianie sprawy godzi w dobre imię szpitala. Sąd nie zgodził się z tą argumentacją. W piątek w sądzie pojawił się lekarz, który dokonał pierwszej operacji u pacjentki. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Komentując żądanie trzech milionów złotych zadośćuczynienia, pełnomocnik poszkodowanej mecenas Jan Czerniejewski stwierdził, że nie jest ono wygórowane.