Pacjenci przeżyli piekło - pielęgniarka wstrzykiwała im...
38-letnia pielęgniarka z USA Kimberly Saenz, stanęła przed sądem za morderstwa na pacjentach, jakich się dopuściła w 2008 roku. Kobieta wstrzykiwała swoim podopiecznym toksyczny wybielacz, wskutek czego pięć osób zmarło, a pięć zostało rannych - podaje Huffington Post.
Saenz przez wiele lat pracowała w szpitalu, w miejscowości Lufkin w stanie Texas. Zajmowała się osobami z chorobami nerek. I to właśnie w trakcie dializ wstrzykiwała swoim pacjentom śmiertelne dawki toksycznej substancji.
Pięć osób nie przeżyło, pozostałe pięć udało się uratować. - Zawód pielęgniarki jest jednym z najbardziej szanowanych zawodów - mówiła prokurator Clyde Herrington. Jak dodała, "ten zawód wymaga dużego zaufania, a jeśli to zaufanie zostało naruszone to mogą wydarzyć się bardzo złe rzeczy".
38-latka w momencie odczytania aktu oskarżenia sprawiała wrażenie niewzruszonej, trzymała ręce za plecami. Jej adwokat, Ryan Deaton, powiedział na sali sądowej: "moja klientka jest niewinna, wysoki sądzie".
Oskarżona nie przyznaje się do winy. Za popełnione zbrodnie grozi jej nawet kara śmierci.
NaSygnale.pl: Makabryczne odkrycie w lesie pod Krakowem