Oto druga twarz Kościoła w Polsce. Czy powstanie "Kler 2"?
Burza wokół Kościoła w Polsce trwa. Pedofilia, limuzyny biskupów i chamskie traktowanie wiernych. Układy i pociąg do pieniądza są obecne. Przeczenie tym faktom byłoby zakłamywaniem rzeczywistości. Ale przecież jestem w Kościele od lat. Znam wielu wiernych i księży osobiście. Poświęcają się dla innych i niosą im pomoc. Robią mnóstwo dobrego, a jednak prawie nigdzie się o tym nie mówi.
"Ksiądz przejechał rowerem na Gibraltar i uratował wzrok i słuch małej Zuzi", "Parafianie zebrali 6 ton makulatury, by Basia mogła pójść do szkoły", "Siostra zakonna spędziła przy umierającym Krzysiu 18 godzin". Chociaż te nagłówki brzmią nieprawdopodobnie, historie, które opisują, naprawdę się wydarzyły. Tu w Polsce. Wczoraj, przedwczoraj, dwa miesiące temu. Chwytają za serce i budzą podziw. O NICH TEŻ POWIEDZMY GŁOŚNO!
2 tysiące okularów dla dzieci na Madagaskarze
Ks. Karol Oparcik, wikariusz parafii na warszawskim Ursynowie, dowiedział się, że misjonarz, który przyjechał do Polski z Madagaskaru, to jego daleka rodzina. Podczas rozmowy usłyszał, że jednym z poważnych problemów w Afryce są wady wzroku. Kłopoty z widzeniem u dzieci pogłębiają się, ponieważ rodziców nie stać na zakup oprawek i szkieł korekcyjnych. W parafii ruszyła zbiórka.
- Nagle okazało się, że dostajemy przesyłki nie tylko z Warszawy, ale z Gdańska czy Wrocławia. Ludzie przyjeżdżali też osobiście. Jedni przynosili okulary używane, a inni zupełnie nowe, korekcyjne, ale też przeciwsłoneczne. Uzbierało się 2 tysiące sztuk – mówi mi siostra Anastazja z kancelarii parafialnej.
Ks. Oparcik zdradza z kolei, że chociaż oficjalnie akcja została już zakończona, wciąż pojawiają się chętni, by przekazać dary. – Teraz ogromne zadanie stoi jednak przed optykami. To wolontariusze, którzy sprawdzają każdą parę po kolei i opisują stopień dioptrii. Chodzi o to, by okulary odpowiadały konkretnym potrzebom danej osoby – podkreśla.
Przyznaje, że gdy do Afryki trafią już wszystkie zebrane okulary, akcję "trzeba będzie pewnie powtórzyć". Gdy tak się stanie, najbardziej poszukiwane będą zapewne szkła o mocy od +1 do +3.
FOTO: Okulary korekcyjne, to dla wielu rodziców w Afryce bardzo duży wydatek (zdjęcie ilustracyjne)
Ksiądz odwrócił się na pięcie i wysypał pieniądze z tacy na WOŚP
Większości z nas pomoc charytatywna Kościoła kojarzy się z Caritas. Ale wielu duchownych angażuje się w akcje innych organizacji, w tym również WOŚP.
Ksiądz Kazimierz Klaban z elbląskiej parafii polskokatolickiej całą zebraną w styczniu tacę przekazał Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Chociaż wolontariusze kwestujący przed kościołem i tak zebrali od wiernych dość sporo gotówki, dosypał im do puszek również wszystko to, co sam zebrał w czasie Mszy Świętej. Co na to parafianie?
- Słyszałem tylko pozytywne opinie. Do dziś zresztą zdarza się, że odbieram telefony, nawet z zagranicy. To nic wielkiego, ale ludzie dzwonią powiedzieć: "Fajny pomysł i gest. Dzięki". Wielu z nas leżało przecież kiedyś w szpitalu i widziało sprzęt, który kupiono dzięki tej organizacji, z naklejonym serduszkiem – mówi mi duszpasterz.
Podkreśla, że chociaż o tamtej konkretnej akcji było nieco głośniej, "ludzie związani z Kościołem pomagają bliźnim niemal codziennie". – Wiele starszych osób chodzi na takie prezentacje. Wie pan, o co chodzi. I wracają stamtąd z żelazkami, garnkami, czajnikami – śmieje się ks. Klaban. – Potem nie mają co z tym robić, więc przynoszą mi. Gdy trafi się ktoś naprawdę biedny, a takich nie brakuje, przekazuję taki sprzęt. To mała pomoc. Czasem warta 200 zł, a innym razem 80 zł, ale wokół szeroko rozumianego Kościoła w Polsce takie gesty dzieją się codziennie – dodaje.
FOTO: Ksiądz Klaban już zapowiada powtórkę ubiegłorocznej akcji
Rowerem na Gibraltar, czyli 4300 km dla Zuzi
Zuzia ma rok i trzy miesiące. Urodziła się w 33 tygodniu ciąży. Diagnoza lekarzy to wstrząsająca lista wad: posocznica wrodzona, drgawki noworodka, wrodzone zapalenie płuc, niewydolność oddechowa, niewydolność krążeniowa, niewydolność nerek, ogólny obrzęk całego ciała, zaburzenia w układzie hemostazy, trombocytopenia.
Szybko potrzebowała pomocy: specjalistycznego sprzętu, rehabilitacji i drogich zabiegów. – Nagle dowiedzieliśmy się z żoną, że ksiądz Witold Bednarz planuje zorganizować zbiórkę, a żeby ją nagłośnić, pojedzie rowerem na Gibraltar – mówi mi ojciec dziewczynki, Andrzej Urbaniak.
Potrzebne było minimum 25 tys. zł. – Do tej pory ksiądz zebrał już 60 tys. zł. To pozwoliło na opłacenie codziennych rehabilitacji i zabiegów. Jesteśmy mu z żoną ogromnie wdzięczni. To szlachetny i bezinteresowny gest z jego strony – dodaje ojciec.
Teraz dziecko czeka kolejna operacja oka. Jeśli okaże się, że trzeba za nią zapłacić, rodziców będzie na to stać. Pomysłodawca akcji Witold Bednarz z parafii pw. Ducha Świętego w Hrubieszowie skromnie mówi nam, że najważniejsze, iż prawie nikt w to nie wierzył, a Zuzia będzie najprawdopodobniej widzieć i słyszeć.
Podkreśla, że chociaż właściwa zbiórka już się zakończyła, wciąż trwa sprzedaż książek opisujących całą wyprawę rowerową. Więcej szczegółów na temat tej symbolicznej "cegiełki" dla Zuzi TUTAJ.
Ks. Kaczkowski i siostra Rak - niepodważalni bohaterowie z Polski
Lech Kaczyński czy Lech Wałęsa? Władysław Bartoszewski czy Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka"? Którzy z nich to prawdziwi polscy bohaterowie? Zdania są mocno podzielone. Ale nikt nie kwestionuje chyba bohaterstwa siostry Michaeli Rak. Mając 3 zł (słownie: trzy złote) wymyśliła sobie, że założy na Litwie hospicjum z prawdziwego zdarzenia. Od kurii wileńskiej dostała zrujnowany budynek bez okien i z odpadającym tynkiem. Dziś funkcjonuje w tym miejscu pierwsze litewskie hospicjum (im. bł. Księdza Sopoćki ) z prawdziwego zdarzenia. A siostra zakonna z Polski pomaga najbardziej potrzebującym, bo umierającym.
– Kilka lat temu uświadomiłam sobie, że na zawsze pożegnałam w ośrodku ponad 5 tysięcy osób. Najmłodsze dziecko, które zmarło mi na rękach, miało 2 miesiące. To wielki bagaż doświadczeń – przyznała w jednym z wywiadów. 2 maja została wreszcie odznaczona przez prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
A ks. Jan Kaczkowski, który po latach zmagania się z rakiem mózgu zmarł, zostawił po sobie Puckie Hospicjum pod wezwaniem Ojca Pio? To miejsce objęło swoją pomocą już ok. 2 tysiące chorych pacjentów i ich rodziny. Udziela wsparcia ciężko chorym i dzieciom, które straciły swoich bliskich. “Bo my chorzy wcale nie potrzebujemy pocieszactwa. Potrzebujemy bliskości i przekazu: Nie bój się, jestem przy tobie, kocham cię, nigdy cię nie zostawię" – mówił Kaczkowski.
FOTO: Ksiądz Kaczkowski chorował na glejaka mózgu
Ksiądz rozdaje stypendia z makulatury. Wystarczyło kilka ton
Parafia pw. Narodzenia NMP w Chełmie. Ks. Andrzej Sternik chce pomóc najbardziej potrzebującym uczniom. Rusza ze zbiórką makulatury. Zakład Oczyszczania Miasta daje kontener, stacja BP paliwo na zwożenie makulatury, a parafianie przynoszą stare gazety, zniszczone książki i zeszyty. Proboszcz twierdzi, że miesięcznie trafia do niego nawet od 3 do 6 ton makulatury. Takim sposobem przez 2 lata udało się wspierać 11 uczniów.
Wysokość stypendium to 150 lub 200 zł. Stypendystów wybiera Komisja Charytatywna działająca przy Radzie Parafialnej. – Dla kogoś może to być niewiele, ale ja na przykład doładowałam sobie ostatnio telefon i nie musiałam prosić o pieniądze mamy – przyznała Polsat News jedna z uczennic, która korzysta ze wsparcia.
Caritas to nie tylko 30 000 000 zł dla rodzin w Syrii
Wielu osobom Caritas kojarzy się z potężną organizacją realizującą tylko wielomilionowe i skomplikowane projekty. To błąd, bo w rzeczywistości Caritas opiera się na zwykłej sąsiedzkiej pomocy.
- Przy parafii św. Łukasza na warszawskim Bemowie mamy starszą panią chorującą na stwardnienie rozsiane. Rusza tylko głową i jedną dłonią, a bardzo chce uczestniczyć w niedzielnych Mszach Świętych. Mamy dyżury i co tydzień ktoś z wolontariuszy pomaga jej dostać się do kościoła – mówi WP Maciej Dubicki, wieloletni wolontariusz Parafialnego Zespołu Caritas, a dziś pracownik Caritas Polska.
Inna z historii, którą przytacza, rozpoczęła się podczas wizyty duszpasterskiej, czyli tzw. "kolędy". Ksiądz poznał wtedy małżeństwo w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Zwrócił się do Caritas Polska i w ramach programu "Na codzienne zakupy", otrzymują oni teraz na kartę zakupową jednego ze znanych dyskontów 200 zł miesięcznie. – Pomoc spadła nam z nieba – mówi obdarowywana kobieta.
Podobnych przykładów są tysiące. Ale faktycznie, Caritas to także te bardziej rozpoznawalne programy tj.:
- "Pomoc Żywnościowa", dzięki któremu tylko od 1 sierpnia 2017 r. do 30 czerwca 2018 r. 241 tysiącom Polaków przekazano 12 ton żywności o wartości 60 mln zł
- "Tak. Pomagam", czyli zbiórka żywności w sieciach Biedronka, Tesco, Carrefour, Lewiatan, POLOmarket, Stokrotka oraz Intermarche, dzięki której do 160 tys. osób trafiło 4500 ton żywności
- Karta "Na codzienne zakupy" i doładowanie 200 zł miesięcznie na artykuły pierwszej potrzeby dla 5 tys. osób
- Wakacyjna Akcja Caritas i letnie wyjazdy, z których tylko w 2018 roku skorzystało 30 tys. dzieci
- Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom mieszkającym w favelach i slumsach na całym świecie
- Tornister Pełen Uśmiechów, czyli przekazanie 200 tys. plecaków szkolnych
- "Rodzina Rodzinie”, jako pomoc humanitarna poszkodowanym w wyniku wojny w Syrii, do których trafiło już ponad 30 mln zł.
FOTO: Uchodźcy z Syrii odebrali dary w siedzibie Caritas na przedmieściach Ammanu (Jordania)
Uczą i wychowują na całym świecie
Ks. Maciej Kornecki jest wikarym parafii św. Macieja w Andrychowie. Oprócz posługi w kościele realizuje się również jako ratownik GOPR i uczy dzieci zasad bezpieczeństwa w górach. Jego publikacja "ABC Małego Ratownika" okazała się hitem i trafiła już do 30 tys. maluchów.
A ks. Tomasz Łukaszuk? 10 lat pracował jako misjonarz na Madagaskarze. W rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że dzieci i młodzież nie tylko dostają tam darmowe książki, opiekę zdrowotną i edukację, w tym naukę języków. Chłopcy uczą się stolarstwa i obróbki drewna, a dziewczęta szycia.
– Prowadzimy też zajęcia z hotelarstwa i hodowli świń, ryb, krów oraz królików. Dzięki temu chłopcy wiedzą, jak zaszczepić i karmić zwierzęta. Na przykład po skończeniu szkoły w mieście Fianarantsoa, 90 proc. z nich znajduje zatrudnienie – podkreśla Łukaszuk.
FOTO: Więcej o pracy misyjnej salezjanina ks. Tomasza Łukaszuka TUTAJ
Czarny fiat 126p z tajemniczym kogutem na dachu
Dwa lata temu media w Polsce obiegły zdjęcia czarnego fiata, którym ks. Krzysztof Kauf z Kotliny Kłodzkiej pędzi do parafian w potrzebie. Pojawiało się dużo pozytywnych komentarzy, a duchownego chwalono za pomysłowość i poświęcenie. Dzisiaj po tamtych obrazkach nie ma już śladu?
- Wręcz przeciwnie. Telefon wciąż dzwoni, a wierni proszą o pomoc w najróżniejszych sprawach – zapewnia mnie duchowny. "Maluch" dalej jeździ, a na podany na drzwiach auta numer "pogotowia duszpasterskiego", wciąż dzwonią potrzebujący wsparcia.
- Zajmuję się chorymi ze szpitala psychiatrycznego, organizuję różne akcje, ale przede wszystkim spędzam czas z ludźmi, którzy potrzebują rozmowy. To nic wielkiego. Czasem dzwonią i proszą o radę, podpowiedź, chcą się wyżalić i podzielić rozterkami po stracie bliskiej osoby. Gdy tylko mogę, odbieram, przyjeżdżam i staram się dać im swoje towarzystwo i zainteresowanie – dodaje.
FOTO: Ks. Krzysztof Kauf i "maluch" z 1995 r. służą pomocą nie tylko parafianom
Pingwiny? Nie, siostry zakonne
Broniszewice w gminie Czermin, 7 km na północ od Pleszewa. Pałac w tym miejscu w 1926 roku odkupiły Siostry Dominikanki. Prowadziły sierociniec i pomagały chorym. Miesiąc temu zakończyły trwającą 22 miesiące zbiórkę pieniędzy. Dzięki zgromadzonym 7 mln zł zbudowały nowy Dom Chłopaków.
- Wśród naszych podopiecznych są osoby z upośledzeniem umiarkowanym, znacznym i głębokim. Są też tacy, którzy nie opuszczają swoich łóżek i karmieni są mieszankami żywnościowymi podawanymi do żołądka. W większości przypadków nie mówią i nie słyszą – przyznaje PAP siostra Róża z zakonu w Broniszewicach.
By zgromadzić tak dużo pieniędzy, siostry organizowały zbiórki na całym świecie i wymyślały najróżniejsze akcje. Najpopularniejszą stał się filmik nagrany rok temu z okazji Światowego Dnia Pingwina – gdyż jak twierdzi wielu, habity sióstr bardzo przypominają upierzenie tych właśnie ptaków. Wideo TUTAJ.
FOTO: Oficjalne otwarcie nowego Domu Pomocy odbyło się we wrześniu
Dobre uczynki wcale nie wykluczają tych złych. O krzywdach dzieci wykorzystywanych seksualnie przez księży nigdy nie wolno nam zapomnieć. Tak samo dalej powinniśmy się oburzać na proboszcza, który chociaż mówi: "Co łaska", na koniec i tak żąda od nas co najmniej 1 tys. zł za odprawienie ślubu w małej parafii.
Ale przykłady opisane wyżej pokazują, że reż. Wojciech Smarzowski robiąc film "Kler" pominął pewien fragment działalności Kościoła w Polsce. Jasne, że miał do tego pełne prawo. Oczywiście, że zobrazowane w filmie patologie naprawdę mają miejsce.
Ale Kościół w Polsce to też 60 tys. przyparafialnych organizacji i grup charytatywno-religijnych. Kościół to nie instytucja. Kościół to nie biskupi, ani nawet papież Franciszek. Kościół w Polsce to ok. 10 mln Polaków, którzy w niedziele uczestniczą we Mszach Świętych, a 365 dni w roku robią mnóstwo dobra. Może o nich też warto zrobić film? Może "Kler 2"?
Na koniec zostawiam was z bardzo wartościową refleksją osoby, która na "Kler" wybrała się w habicie. Jeśli jeszcze nie znacie o. Adama Szustaka, możecie być mocno zaskoczeni tym, co powiedział (od 7 min 24 sek):