Oto co zabija Cię w pracy
27.09.2010 | aktual.: 27.09.2010 17:12
Wcale nie stres, ale nudne i przewidywalne czynności – oto, co tak naprawdę zabija cię w pracy. Jeśli więc nie masz napięć, kłopotów, zacznij ich szukać. Chyba że chcesz się szybko rozłożyć lub wykończyć.
Grozi ci zwolnienie? Masz na pieńku z działem HR? Albo irytujesz się na szefa, który jest wyjątkowym kretynem? A może nie śpisz od tygodnia, bo musisz zrealizować nietypowy projekt sprzedażowy? To bardzo dobre informacje! Im więcej bowiem się wściekasz, tym dłużej żyjesz. Tak przynajmniej twierdzi doktor Marios Kyriazis, gerontolog, prezes British Longevity Society (BLS).
Pakuj się w kłopoty
Brytyjski naukowiec nie zgadza się z tymi, którzy winią stres za wszystkie choroby i zdrowotne sensacje – od przewlekłego zmęczenia po wylewy i zawały. Według niego jest dokładnie na odwrót. Napięcia nas wzmacniają, za to praca monotonna, rutynowa i niewymagająca większego wysiłku emocjonalnego czyni nas słabymi i zgnuśniałymi. Aby być w formie, trzeba szukać wyzwań, które przecież z definicji wiążą się ze stresem – twierdzi dr Kyriazis. Zmagając się z problemami, człowiek staje się naturalnie zdyscyplinowany i działa na normalnych obrotach.
Odkrycie prezesa BLS można by potraktować z przymrużeniem oka, gdyby nie potwierdzili go uczeni z Texas University (USA). Wedle nich różne dolegliwości częściej i mocniej dopadają tych ludzi, którzy wiodą rutynowe, pozbawione wyzwań życie. Jak dowiedli Amerykanie, u pracowników, którym przełożeni nie stawiają wysokich wymagań, ryzyko przedwczesnej śmierci jest o 43 proc. większe niż u innych.
Wściekaj się na zdrowie
Andrzej Kruciński, informatyk z Warszawy, zgadza się z dr. Kyraziasem i naukowcami z Texas University. Jeszcze trzy lata temu pracował, jako szef działu IT, w jednym ze stołecznych urzędów. Obowiązki wykonywał w zwolnionym tempie – jak to określa. Miał aż nadto czasu na czytanie książek, na telefony do przyjaciół czy surfowanie w sieci. Oczywiście, wszystko to robił z nudów w godzinach pracy. Nikt go nie obserwował, nie poganiał, nie stresował. Niby miał więc komfortowe warunki. A jednak właśnie wtedy notorycznie był zmęczony, rozdrażniony i… przeziębiony.
- Dolegliwości te się skończyły jak ręką odjął, gdy zacząłem obecną pracę, w dużej korporacji telekomunikacyjnej – cieszy się Kruciński. – W firmie panuje zabójcze tempo, wszyscy na siebie krzyczą, przełożeni rzucają przekleństwami. Wszystkim udziela się atmosfera nerwowości. A jednak dopiero teraz czuję, że żyję. No i wreszcie nie muszę chodzić do lekarzy, brać zwolnień i faszerować się lekarstwami.
Mirosław Sikorski