Oszustka naciągająca taksówkarzy nie trafi do aresztu
Kobieta podejrzana o wyłudzanie pieniędzy
od taksówkarzy nie trafi do aresztu - postanowił białostocki sąd.
Na razie postawiono jej zarzuty dotyczące ośmiu takich przypadków.
Sama podejrzana mówi, że dokonała ponad ćwierć tysiąca takich
wyłudzeń.
"Postawiliśmy zarzuty w tych przypadkach, w których mieliśmy zgłoszenia poszkodowanych taksówkarzy. Wszystkie pozostałe musimy sprawdzić i udokumentować" - powiedziała rzeczniczka białostockiej policji Beata Cholewska.
Dodała, że po zatrzymaniu kobieta opowiedziała policjantom o 256 przypadkach wyłudzeń pieniędzy lub telefonów komórkowych od kierowców taksówek z całej Polski. Wymieniła blisko siedemdziesiąt miast i miejscowości, z których taksówki przyjeżdżały po nią do Białegostoku.
Prawie w każdym przypadku kobieta działała w ten sposób, że telefonicznie rezerwowała nocleg w hotelu w innym mieście, po czym prosiła o zamówienie stamtąd taksówki.
Zamawiając kurs za pośrednictwem hotelu, oszustka wzbudzała zaufanie kierowców, którzy przyjeżdżali po nią z odległych miejsc. Według policji, fakt zamawiania kursów aż z tylu miejscowości, świadczy też o tym, iż chciała zminimalizować ryzyko rozpoznania jej przez taksówkarzy z tych samych miast.
Gdy kierowca przyjeżdżał, kobieta prosiła najpierw o podjechanie do jednego z dużych sklepów w Białymstoku, gdzie miała zrobić zakupy. Tam mówiła, że nie ma pieniędzy i prosiła o pożyczkę (przeważnie ok. 200-300 zł), którą obiecywała uregulować razem z opłatą za kurs. Gdy kierowca nie miał pieniędzy, pożyczała telefon, by rzekomo zadzwonić do znajomego po pieniądze. Wchodziła do dużego sklepu i wychodziła stamtąd innymi drzwiami.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł policyjnych, do pierwszego wyłudzenia doszło już na przełomie 2000-2001 roku. Kobieta zeznała, że wtedy rzeczywiście chciała tylko pożyczyć pieniądze, ale gdy weszła do sklepu, postanowiła z nimi uciec.
Policja apeluje do taksówkarzy, którzy mieli do czynienia z podobnymi zdarzeniami, o zgłaszanie takich przypadków.