Ostry finał kampanii wśród "lemingów z Wilanowa". Kandydat agitował na prywatne maile mieszkańców
Kandydat na radnego dzielnicy Wilanów jest oskarżany o nielegalne przechwycenie bazy danych administratora osiedla. Agitował, rozsyłając na prywatne maile mieszkańców apel o poparcie siebie i koleżanki.
19.10.2018 | aktual.: 19.10.2018 15:55
"Idźcie na wybory, radni się sami nie wybiorą. Kto, jak nie kandydaci z osiedla będą się bić o miejsca parkingowe na przylegających do Ostoi drogach publicznych, kto zawalczy o uporządkowanie ulicy Zdrowej, odkorkowanie wyjazdów z naszego osiedla" - zaapelował w mailu rozesłanym do mieszkańców osiedla Staszek Orzeł, kandydat na radnego warszawskiej dzielnicy Wilanów.
Oprócz własnej skromnej osoby promował "Anię Wawrzeniecką, która od wielu lat, bez żadnego wynagrodzenia dogląda skutecznie spraw osiedlowych". Oboje są kandydatami komitetu wyborczego Stowarzyszenie Mieszkańców Miasteczka Wilanów.
Agitacja polityczna na prywatne maile
- W perfidny sposób, na dwa dni przed ciszą wyborczą, liczył na zdobycie dodatkowego kapitału politycznego dla siebie i swojego komitetu wyborczego - oburza się Hubert Królak, przewodniczący Rady Dzielnicy Wilanów (kandydat Koalicji Obywatelskiej). Dodaje, że prywatne adresy email najprawdopodobniej pochodziły z bazy zarządu wspólnoty mieszkaniowej osiedla Ostoja Wilanów (liczy ponad tysiąc lokali).
- Jako członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej Ostoja Wilanów, pan Orzeł ma dostęp do bazy danych mieszkańców, przekazanych dobrowolnie, lecz tylko do spraw związanych z administrowaniem i zarządzaniem wspólnotą - dodaje przewodniczy. Zapowiada złożenie doniesienia do prokuratury oraz Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Twierdzi, że wielu mieszkańców informowało go, że nie są znajomymi Staszka Orła. Byli zdziwieni, kiedy otrzymali mail zachęcający do głosowania.
Kandydat Stanisław Orzeł: pisałem tylko do prywatnych znajomych
Stanisław Orzeł stanowczo zaprzecza oskarżeniom użycia bazy danych zarządcy osiedla. - Wysłałem prywatnego maila do osób z naszego osiedla, które korespondowały ze mną, a których adresy odnalazłem w moim systemie pocztowym Google - odpowiada WP. Usprawiedliwia się, że zachęcał do głosowania na różnych kandydatów. Zaraz potem przechodzi do riposty. - Pan Królak bez niczyjej zgody obwieszał plakatami teren osiedla. Tymczasem decyzja rady właścicieli była taka, że żadnych plakatów kandydatów ma na Ostoi w tym roku nie być. Ja się do niej dostosowałem, pan Królak nie - mówi Orzeł.
Komentarz Urzędu Ochrony Danych Osobowych
- O ile opisana sytuacja faktycznie miałaby miejsce, stanowiłaby naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych - komentuje Agnieszka Świątek-Druś, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Wskazuje, że w kampanii wyborczej nie można dowolnie wykorzystywać danych osobowych wyborców, a osoby, które ją prowadzą, muszą przestrzegać nie tylko przepisów Kodeksu wyborczego, ale także innych przepisów prawa, w tym ogólnego rozporządzenia o ochronie danych (RODO) czy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Marketing polityczny (a jest nim m.in. przesyłanie imiennie zaadresowanych ulotek czy wykorzystywanie adresów e-mail osób fizycznych do przesyłania materiałów promocyjnych) niczym nie różni się od klasycznej promocji produktów i usług.
Z praktyki Urzędu Ochrony Danych Osobowych (wcześniej GIODO) wynika, że częstym naruszeniem jest wykorzystywanie na potrzeby prowadzenia kampanii wyborczej - przez kandydatów bądź ich bliskich czy sympatyków - danych osobowych pozyskanych z różnych źródeł, do których mają oni dostęp w ramach wykonywanej przez siebie pracy. Zdarzało się, że do przesyłania informacji dotyczących konkretnego kandydata w wyborach samorządowych wykorzystywano np. bazy danych uczniów szkoły, spółdzielców czy osób, które wyrabiały kartę miejską.
Miasteczko Wilanów to warszawskie osiedle nazywane ironicznie Lemingradem, ponieważ liczną społeczność stanowią tam osoby, które poświęcają się karierze korporacyjnej, a także, artyści celebryci i dziennikarze. Kampania samorządowa wśród "ludzi sukcesu" również należała do specyficznych. Okazało się, że cała grupa kandydatów związana jest z deweloperami, firmami zajmującym się handlem nieruchomościami i biznesem. Zarzucono im, że będą pilnować swoich interesów, a nie reprezentować sprawy mieszkańców. Problemem osiedla był brak wystarczającej liczby miejsc do parkowania, poranne korki na ulicach wyjazdowych w kierunku centrum, zbyt wiele placówek edukacyjnych skoncentrowanych w jednym rejonie osiedla. Na dalszych miejscach wśród potrzeb mieszkańcy wymieniają ścianę do trenowania odbić tenisa ziemnego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl