Ostra jazda wandali
Rysują szyby, dewastują siedzenia, niszczą kasowniki. Pasażerowie-wandale, zwłaszcza po kieliszku, tryskają pomysłami. A przewoźnicy liczą straty.
Kurs linią 325. Autobus dojeżdża do Zagórza. Nagle dwóch mężczyzn unosi leżący na jezdni zerwany drut telefoniczny. Pojazd uderza w linkę. Ta pod naprężeniem pęka, uszkadzając cały przód autobusu - szybę, naroża, zderzak. Koszt naprawy - 4100 złotych.
Albo inny przykład sprzed paru miesięcy. Autobus linii 338 jedzie ulicą Podwale w Chrzanowie. Z wiaduktu kilku młodych chuliganów rzuca w niego kamieniami. Jeden trafia tylną szybę. Kierowca zdążył zauważyć tylko uciekających trzech młodych mężczyzn. Koszt naprawy - 1560 zł.
Pasażer demolka - W autobusach siedzenia są malowane sprayem, szyby rysowane diamentem. Zdarza się też, że grupy młodzieży piją, biją się, ubliżają pasażerom i kierowcy - skarży się Związkowi Komunalnemu Komunikacja Międzygminna jeden z przewoźników.
- Takich przypadków notujemy najwięcej, gdy pasażerowie, często pod wpływem alkoholu, wracają z masowych imprez - meczy piłki nożnej, koncertów, dyskotek. Umyślnie demolują autobusy, grożąc przy tym kierowcom. Czasem dochodzi między nimi do starć na przystankach lub już w autobusie. Efektem są zniszczone szyby, pocięte siedzenia, zakrwawiona tapicerka ? twierdzi następna przewoźnicza firma. Zdzisław Wąs, kierowca komunikacji miejskiej od dyiesięciu lat, przekonuje, że demolowanie autobusów to nieprzemijające zjawisko.
- W autobusach zawsze zdarzały się chuligańskie wybryki. Nigdy nie wiadomo, co nagle pasażerowi strzeli do głowy. Czy na przykład zachce mu się niszczyć siedzenie, czy niespodziewanie wysiąść w trakcie jazdy - opowiada.
Przewoźnik stratny W wydziale organizacji ruchu ZK KM leżą pisma od przewoźników z szacunkami strat spowodowanymi wybrykami wandali. Szkody zliczane są corocznie. Przykładowo - obsługujący najwięcej zkkmowskich linii Transgór ocenił je na siedem tysięcy złotych w ciągu ubiegłego roku. Elbud wyliczył szkody na ponad 14 tys. zł (tylko kradzieże bądź zniszczenia kasowników m.in. przez wkładanie doń innych przedmiotów zamiast biletu, skutkowały stratami rzędu czterech tysięcy złotych). Kolejnego przewoźnika - Meteora, uszkodzenia taboru przez wandali kosztowały 6,5 tys. złotych. Na niewiele mniej, bo 6,24 tys. złotych, wycenił swe szkody Stanpaul-Bus. Dewastacje autobusów bez wątpienia nie są zjawiskiem tylko ostatnich lat, bo wandale jeździli autobusami także wcześniej. Dziś jednak, gdy z komunikacji miejskiej korzysta mniej osób, a zwyżkujące w szaleńczym tempie ceny paliwa nakręcają koszty, zniszczenia taboru stały się dla zaciskających pasa przewoźników dużym utrapieniem.
Agnieszka Filipowicz