Osiem dni w szpitalu. Dyrektor już zrezygnowała, odda pieniądze
Zaledwie osiem dni przepracowała na stanowisku dyrektora szpitala w Świdniku Ewa Jankowska. Była wiceprezes Tauron Wytwarzanie za rządów PiS, w zaskakujących okolicznościach dostała pracę i zaskakująco szybko z niej zrezygnowała. Lekarze w zadłużonym po uszy szpitalu wciąż czekają na pełną pensję ze stycznia, a pacjentom odwoływane są operacje.
W chwili kiedy Sejm przegłosowywał w piątek obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, w szpitalu powiatowym w Świdniku pod Lublinem trwało nerwowe liczenie jakiej sumy zabraknie w tym miesiącu. Chodzi o około 2 miliony złotych - o tyle co 30 dni wzrasta dług szpitala. Medycy na kontraktach nie dostają pensji od stycznia, są problemy z lekami, pacjenci mają odwoływane planowe zabiegi. Wiadomo już też na pewno, że będą zwolnienia.
Zawirowania z konkursem. Opozycja zarzuca nominację polityczną
Powiatem świdnickim rządzi egzotyczna koalicja złożona z radnych związanych z PiS, PO i PSL. W szpitalu powiatowym równie przedziwna kadrowa układanka rozpoczęła się od ogłoszenia konkursu na dyrektora, który zakończył się w ub. tygodniu. Mimo dramatycznej sytuacji szpitala, długu już w wysokości ponad 30 mln zł, kandydatów nie brakowało.
- Cztery osoby spełniły wszystkie wymogi formalne, trzy stawiły się na rozmowie. A siedem poważnych osób z komisji konkursowej nie potrafiło wybrać najlepszego kandydata - zarzuca opozycyjny radny Jakub Osina, który pracował w komisji. On sam oddał ważny głos na kandydata, który jego zdaniem był wystarczająco doświadczoną osobą, żeby zostać dyrektorem. Ale to za mało, konkurs został unieważniony.
- W mojej ocenie ten konkurs został storpedowany wyłącznie po to, żeby włożyć na pełniącego obowiązki dyrektora osobę, która nie spełnia warunków, tzn. nie ma żadnego doświadczenia w służbie zdrowia. Taka jest moja ocena przydatności Ewy Jankowskiej do bycia dyrektorem szpitala. Jedyna jej przydatność, to koneksje polityczne - zarzuca Osina w rozmowie z WP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ograniczenia sprzedaży alkoholu. "Jest silne lobby alkoholowe"
Ewa Jankowska. Dwie prace w tym samym czasie
Jego przewidywania szybko się spełniły. Chwilę po unieważnieniu konkursu, na p.o. dyrektora szpitala starosta Waldemar Jakson (PiS) powołał właśnie Ewę Jankowską. Jej kariera w samorządzie rozpoczęła się w 2004 r. na stanowisku audytora wewnętrznego. W 2015 r. awansowała na sekretarza miasta Świdnik, gdzie zastąpiła Artura Sobonia, który wtedy rozpoczął karierę w Sejmie (obecnie kontynuuje karierę w zarządzie NBP). W 2021 r. Ewa Jankowska awansowała na wiceprezesa spółki Tauron Wytwarzanie. Nominacja do kontrolowanej przez państwo spółki zbiegła się czasowo ze sprawowaniem przez Sobonia funkcji wiceministra aktywów państwowych.
Na stanowisku wiceprezesa Tauron Wytwarzanie Jankowska zasiadała do marca 2024 roku. Potem płynnie wróciła do Urzędu Miasta Świdnik, gdzie przez cały czas była na urlopie bezpłatnym, a następnie w maju została przeniesiona na stanowisko prezesa miejskiej spółki Pegimek, zajmującej się m.in. wodociągami, drogami i cmentarzem. Ze złożonego wówczas oświadczenia majątkowego wynika, że w poprzednim roku w Tauron Wytwarzanie zarobiła 271 tys. zł.
- Zostałam poproszona przez burmistrza i starostę o pokazanie prawdziwych informacji i stanu finansowego w szpitalu - wyjaśnia w rozmowie z WP Ewa Jankowska.
Pytana o zarzuty, że jest nominatką polityczną odpowiada: - A nie wspomniano o tym, że wcześniej, jeszcze przez 15 lat byłam audytorem, na który musiałam zdać egzamin w Ministerstwie Finansów? - dziwi się Jankowska.
Odchodzi po 8 dniach. Deklaruje, co zrobi z wypłatą
Co ciekawe, rozpoczynając misję w szpitalu, równocześnie nie zrezygnowała z pracy w miejskiej spółce, bo jak mówi, od razu wiedziała, że nie będzie w szpitalu na długo. Tak też się stało. Pracę rozpoczęła tu 28 marca, a skończyła już 4 kwietnia.
- Dzisiaj składam rezygnację - zapowiedziała w piątek Ewa Jankowska w rozmowie z WP. - Wykonałam swoje zadanie. Dzisiaj wiemy, że sytuacja szpitala jest dramatyczna. Poprzedni dyrektorzy zadłużali się tylko po to, żeby finansować bieżącą działalność, a jednocześnie nie przygotowując żadnego programu naprawczego, który zwiększałby przychody szpitala - wskazuje.
Dyrektor w rozmowie z WP przekonuje, że nie przyszła do szpitala dla pieniędzy, tylko po to, żeby pomóc swoim doświadczeniem. Na dowód tego złożyła deklarację co zrobi ze swoją wypłatą za 8 dni pracy.
- Moje wynagrodzenie, które jest wielokrotnie niższe niż wynagrodzenie każdego innego dyrektora, przeznaczę jako darowiznę na rzecz szpitala - zapowiedziała w piątek Jankowska. Nie podała jednak kwoty, bo jak mówi, nie chce się tym chwalić.
Lekarze bez pensji. Operacje przełożone
Największy problem w Świdniku jest z wypłatami dla pracowników na kontraktach. Zaległości sięgają aż stycznia.
- Opóźnienie w wypłatach tłumaczono bardzo prosto: nie mamy waszych pieniędzy. A my przecież też mamy swoje wydatki, raty kredytów, nikt nam tego nie podaruje - oburza się w rozmowie z WP jeden z lekarzy.
To właśnie z powodu opóźnień w wypłatach, od 25 marca, przez cztery dni anestezjolodzy w szpitalu pracowali w trybie tzw. ostrodyżurowym. Pacjentom, którzy wtedy mieli zaplanowane operacje, przełożono je. - Nie chcemy działać na niekorzyść szpitala. Zrobiliśmy to po prostu w akcie desperacji - tłumaczy WP jeden z anestezjologów.
Ewa Jankowska mówi, że w minionym tygodniu udało się zapłacić pełne pensje anestezjologom za styczeń. Pozostałym osobom na kontraktach pensje za styczeń wypłacono tylko do określonej kwoty. Reszta ma być wypłacana w kolejnych dniach.
- Dylemat dla dyrektora szpitala w Świdniku jest taki, że zastanawia się, czy puścić część wynagrodzenia dla lekarzy, czy zapłacić za leki - mówi Ewa Jankowska.
Lekarze także przyznają, że są problemy z lekami. - Hurtownie nie chcą wydawać nawet takich podstawowych rzeczy typu płyny elektrolitowe, czyli tzw. kroplówki, dlatego że nie są zapłacone faktury. Musimy teraz między oddziałami robić sobie pożyczki leków. Tak nie powinno być - mówi jeden z lekarzy.
Kolejne wypłaty, w tym także dla pracowników na etatach, zależą w dużej mierze od kroplówki finansowej od samorządu. Na początku tygodnia może pojawić się kolejne wsparcie od powiatu, potrzeba co najmniej miliona. Następnym krokiem ma być staranie się o kredyt i rozpoczęcie reorganizacji placówki, w tym przejęcie jej przez miasto.
Burmistrz Świdnika Marcin Dmowski w rozmowie z WP przekonuje, że miasto ma od powiatu lepszy fundament finansowy, aby wziąć odpowiedzialność za szpital. Dlatego zaproponował takie rozwiązanie.
- Tam nie jest problemem to, kto pójdzie na dyrektora. Problemem jest to, że ktokolwiek tam pójdzie, zastanie pustą kasę z olbrzymim problemem, bo lekarze zaraz odejdą od łóżek, nie ma na leki - mówi WP Marcin Dmowski, burmistrz Świdnika.
Dramat szpitala w Świdniku. Będą zwolnienia
Ewa Jankowska w piątek nie chciała jeszcze ujawniać kto i ile osób może zostać zwolnionych.
- Musimy robić zwolnienia mądrze. Być może nawet i w pewnym momencie zatrudnienia, bo będzie trzeba zatrudnić lekarza do wykonywania dobrze płatnych operacji - mówi.
Jedną z możliwości, rozważanych zresztą już od dawna, jest połączenie szpitala w Świdniku ze szpitalem w pobliskiej Łęcznej, który finansowo dobrze stoi.
- Oddział położniczy, oddział ginekologii, pediatryczny. To są oddziały, których powiat łęczyński w swoim szpitalu nie ma. A my mamy. Wykorzystując te dwa potencjały jesteśmy w stanie wypracować oszczędności oraz większy efekt przychodu z pracy lekarza - przekonuje Ewa Jankowska.
Chcą dyrektora na stałe. "Rana będzie dalej krwawić"
- Oczekujemy, że pojawi się tu dyrektor na stałe, z wizją, który będzie działał i konkretne decyzje podejmował, żeby uratować ten szpital, nie likwidować oddziałów - mówi WP Grzegorz Mróz, szef lekarskich związków zawodowych w szpitalu w Świdniku.
Również opozycyjni radni miejscy krytycznie oceniają sytuację zmieniających się co chwilę dyrektorów.
- Jeżeli Ewa Jankowska miałaby być dyrektorem docelowo, to byłabym w stanie to zrozumieć. Ale przychodzenie na chwilę, zrobienie porządków i ustąpienie do spółki komunalnej, to jakoś mi się to nie kalkuluje, bo to jest tylko plastrowanie, a rana będzie dalej krwawić. To nie na tym powinno polegać, że przeprowadzamy działania, które mają na chwilę pomóc, tylko należałoby wyłonić dyrektora, który weźmie pełną odpowiedzialność za działanie szpitala. A nie tylko tydzień, miotła i wracamy do swojej wcześniejszej pracy - komentuje w rozmowie z WP radna miejska Edyta Lipniowiecka (Polska 2050).
Starosta świdnicki Waldemar Jakson przekazał WP w piątek wieczorem, że nowy p.o. dyrektora szpitala jeszcze nie został wyznaczony.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl