Ordynator oskarżony o łapówkarstwo
Przed Sądem Rejonowym w Końskich (Świętokrzyskie) rozpoczął się proces Andrzeja W. byłego ordynatora oddziału okulistycznego tamtejszego szpitala. Lekarza oskarżono o przyjęcie korzyści majątkowych w związku z pełnioną funkcją. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.
04.07.2006 | aktual.: 04.08.2006 16:21
Po odczytaniu aktu oskarżenia rozprawa została przerwana, ponieważ oskarżony oświadczył, że stan zdrowia uniemożliwia mu ustosunkowanie się do przedstawionych zarzutów. Tłumaczył, że na oddziale zamkniętym aresztu, w którym przebywa, jest leczony psychiatrycznie i z powodu leków podawanych mu w terapii lęków, klaustrofobii i depresji, ma ograniczoną percepcję - nie potrafi rozumować ani kojarzyć faktów. Mówił o tym łamiącym się głosem i wykazywał oznaki wyczerpania.
By nie naruszyć prawa oskarżonego do obrony, sąd postanowił odroczyć rozprawę do 31 sierpnia. Do tego czasu, dwaj biegli psychiatrzy mają zweryfikować stan zdrowia Andrzeja W. i przedstawić sądowi opinię, dotyczącą poczytalności oskarżonego w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów, jego obecnego stanu zdrowia oraz zdolności do uczestnictwa w procesie karnym. Ocenią też, czy dalsze stosowanie wobec podsądnego aresztu nie zagraża jego zdrowiu i życiu.
Dzięki informacjom w mediach, w trakcie śledztwa do organów ścigania zgłosiło się siedem kolejnych osób, które ujawniły, że wręczyły pieniądze ordynatorowi. Niektórzy zeznali, że dawali pieniądze kilkakrotnie.
Sąd nie przychylił się do wniosku obrony o zastąpienie aresztu na Andrzeju W. wolnościowymi środkami zapobiegawczymi i przedłużył okres tymczasowego aresztowania lekarza do 15 września
Akt oskarżenia obejmuje lata 2000-2006. Prokuratura zarzuciła Andrzejowi W., który do zatrzymania pełnił funkcję ordynatora w koneckim szpitalu, że 21 razy przyjął korzyści majątkowe od pacjentów lub ich krewnych w kwotach od 50 do 500 zł za: przyjęcie do szpitala, wykonanie operacji, sprawowanie właściwej opieki, a nawet za udzielenie informacji o stanie zdrowia pacjenta.
Według ustaleń prokuratury w niektórych przypadkach pacjenci wręczali pieniądze z własnej inicjatywy, gdyż słyszeli od innych, że trzeba ordynatorowi zapłacić, a w innych przypadkach lekarz uzależniał wykonanie jakiejś czynności od wręczenia pieniędzy.
Sprawa wyszła na jaw, gdy na policję zgłosił się pacjent okulisty, który poinformował, że za przyjęcie na oddział wręczył ordynatorowi 100 zł łapówki, a wkrótce znów wybiera się do szpitala. Mężczyzna zgodził się na współpracę z policją. Otrzymał 300 zł, które 7 marca 2006 roku wręczył lekarzowi w gabinecie. Całą wizytę ukradkiem sfilmował. Potem do gabinetu wkroczyli policjanci, którzy zatrzymali lekarza.
Dzięki informacjom w mediach w trakcie śledztwa do organów ścigania zgłosiło się siedem kolejnych osób, które ujawniły, iż wręczyły pieniądze ordynatorowi. Niektórzy dawali pieniądze kilkakrotnie: przy przyjmowaniu na oddział, za właściwą opiekę, przed operacją, po operacji w zamian za informacje o stanie zdrowia.