Opozycja topi państwo
Jan Maria Rokita, który niedawno ogłosił o potrzebie wstrząśnięcia polską demokracją, wzięcia jej w cugle i odwoływał się przy tym do zamachu majowego, w piątek dokonał próby zamachu na Wiejskiej - zażądał zerwania Sejmu - pisze "Trybuna".
18.10.2004 | aktual.: 18.10.2004 07:23
Po zakończeniu tajnej części posiedzenia szef klubu Platformy Obywatelskiej złożył wniosek o odroczenie posiedzenia aż do odtajnienia, opublikowania i zapoznania się przez posłów z całością materiałów dotyczących "rzekomych pełnomocnictw prezydenta do poufnych negocjacji w sprawie sprzedaży polskich firm energetycznych". Chodziło o wiedeńskie spotkanie najbogatszego Polaka Jana Kulczyka z wieloletnim rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem - przypomina dziennik.
Przyjęcie wniosku oznaczałoby bezterminowe wstrzymanie prac Sejmu. Ani rząd, ani prezydent nie mogliby normalnie funkcjonować w atmosferze posądzeń Aleksandra Kwaśniewskiego o działalność agenturalną. Rokita oznajmił, że pojawiają się zasadnicze, bardzo poważne podejrzenia co do działalności głowy państwa.
Także kompetencje rządu nie byłyby jednoznaczne, bo, jak to ujął lider LPR Roman Giertych, Marek Belka jest premierem pana prezydenta, czyli jego zdaniem kogoś podejrzanego. Jeszcze jeden zwolennik zerwania Sejmu Jarosław Kaczyński (PiS) tłumaczył: Sprawa dotyczy tego, czy w Polsce mamy do czynienia z autonomiczną suwerenną władzą, czy z władzą agentów. To jest sprawa warta odłożenia obrad Sejmu.
Według "Trybuny", prawica od dawna podważała wiarygodność wymiaru sprawiedliwości: prokuratury i sądów, a także służb specjalnych: Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W ubiegły piątek zakwestionowała działalność prezydenta, rządu, a nawet Sejmu.
Przed głosowaniem w sprawie odroczenia obrad marszałek Józef Oleksy zarządził przerwę, podczas której zebrał się Konwent Seniorów. Po burzliwej dyskusji Rokita zmodyfikował swój wniosek określając w nim, że obrady miałyby być odroczone do wtorku do godz. 10.00. Jednak gdyby ten "zmiękczony" wniosek przeszedł, nie wiadomo, co stałoby się we wtorek. Przecież do tego dnia nie dojdzie do odtajnienia, opublikowania i zapoznania się przez posłów z całością materiałów dotyczących rzekomych pełnomocnictw prezydenta do poufnych negocjacji w sprawie sprzedaży polskich firm energetycznych.
Poza tym trudno przypuszczać, by odtajnione dokumenty i informacje zaspokoiły opozycję. Po utajnionej części piątkowych obrad Rokita oznajmił, że nie otrzymał od premiera Belki satysfakcjonujących wyjaśnień. We wtorek politycy prawicy mówiliby to samo.
Opozycja - czując, że ma w Sejmie większość - mogłaby doprowadzić do paraliżu władzy państwowej w Polsce. Cel był jasny: przyspieszone wybory parlamentarne, a być może i prezydenckie. To nie była zwykła zadyma parlamentarna, jaka się zdarza, bo jej powodzenie spowodowałoby kryzys państwa - komentował były marszałek Sejmu Marek Borowski (SdPl).
Po przyjęciu projektu uchwały o bezterminowym odroczeniu obrad Sejm przestałby pracować, projekt budżetu na przyszły rok zawisłby w próżni, a posłowie nie mogliby nawet zmienić swojej wcześniejszej decyzji. (PAP)
Więcej: * Trybuna - Topią państwo*