PolskaOpozycja krytykuje prezydenta - ulga Samoobrony i LPR

Opozycja krytykuje prezydenta - ulga Samoobrony i LPR

Politycy są podzieleni w ocenie decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego o nierozwiązywaniu parlamentu. Opozycja krytykuje prezydenta. "Stronniczość", "burza w szklance wody", "niepotrzebne zamieszanie" - padają głosy.

Opozycja krytykuje prezydenta - ulga Samoobrony i LPR
Źródło zdjęć: © PAP

14.02.2006 | aktual.: 14.02.2006 08:51

Według wiceszefa Platformy Obywatelskiej Jana Rokity orędzie prezydenta i poprzedzające je kilka "nerwowych godzin", które nastąpiły po nieoficjalnych informacjach, iż prezydent skłania się ku rozwiązaniu parlamentu, wpisują się "w proces złego rządzenia i złej polityki".

W poniedziałek wieczorem w telewizyjnym wystąpieniu prezydent Lech Kaczyński poinformował, że nie skróci kadencji parlamentu i nie zarządzi przyspieszonych wyborów. Jednak jeszcze przed południem, źródła zbliżone do kierownictwa PiS twierdziły, że prezydent jest bliski podjęcia decyzji o skróceniu kadencji parlamentarnej.

"Polacy nie rozumieją"

Dzisiaj po południu obserwowaliśmy złą politykę, złą demokrację, niepotrzebny kryzys, który de facto okazał się być burzą w szklance wody - powiedział Rokita wieczorem dziennikarzom.

Ocenił też, że przygniatająca większość Polaków nie rozumie "po co stworzona została ta cała atmosfera histerii i dramatu". Według niego, Polacy nie rozumieją też "gry i tajemnicy", która się kryje za poniedziałkowymi wydarzeniami oraz nie rozumieją dlaczego dochodzi do sytuacji, w której "prezydent oznajmia w specjalnym wystąpieniu telewizyjnym czego nie zrobi".

Jego zdaniem, jeśli istnieje jakieś roztropne wyjaśnienie poniedziałkowych wydarzeń, to jest nim to, że "przez sześć godzin, przy pomocy stworzenia dość teatralnej sytuacji, próbowano, ze skutkiem, zmusić do uległości dwóch złamanych dziś polityków: Romana Giertycha i Andrzeja Leppera". Nie mój problem czy Jarosław Kaczyński złamał ostatecznie Romana Giertycha i Andrzeja Leppera i zmusił ich do posłuszeństwa. Po ich wyglądzie zewnętrznym dzisiaj można sadzić, że tak się stało - obaj sprawiali wrażenie ludzie głęboko przygnębionych swoją sytuacją. I wcale im się nie dziwię - stwierdził Rokita.

Problem w tym - dodał - że "wrażenie dramatyczności sytuacji, zaangażowanie prezydenta RP, próba wywołania atmosfery kryzysowej sytuacji dotyczy wyłącznie tego, że trzech panów, w ręku których spoczywa dziś władza, prowadzi miedzy sobą rozgrywki o 23 aneks do swojego protokołu".

Według niego, obserwując poniedziałkowy "sposób działania przywódców PiS, można sądzić, że podobny teatr i podobny kryzys zapewne wróci za parę miesięcy". Dla Polski lepiej, żeby wrócił później a nie wcześniej. To w czym się zgadzam z Lechem Kaczyńskim, to że wybory dziś byłyby kompletnie bez sensu - stwierdził Rokita.

"Chwalił PiS, ganił Platformę"

Oświadczył też, że jest mu przykro, bo choć wystąpienie Lecha Kaczyńskiego było bardzo krótkie i "dotyczyło w gruncie rzeczy kwestii technicznej", to "prezydent RP znalazł okazję, żeby dwukrotnie pochwalić PiS i jego rząd i dwukrotnie skrytykować i potępić Platformę Obywatelską". Jest mi z tego powodu przykro dlatego, że nawet w tym czterominutowym wystąpieniu pan prezydent Rzeczpospolitej - co tu dużo mówić - po prostu był stronniczy - stwierdził Rokita. Polityk PO zaznaczył też, że istnieje wątpliwość, czy to właśnie w poniedziałek mija termin podjęcia przez prezydenta decyzji w sprawie skrócenia, bądź nie, kadencji parlamentarnej ze względu na nieuchwalenie w terminie budżetu przez parlament.

Rokita podkreślił, że w uchwale Prezydium Sejmu termin na uchwalenie budżetu przez parlament upływa 18 lutego. Z tego co widzimy parlament się z tego terminu wywiąże. To powoduje, że ta sytuacja jest jeszcze tym bardziej wątpliwa - dodał.

Nikt nie chciał przyspieszonych wyborów. Samoobrona też była im przeciwna. Zamieszanie z ogłoszeniem decyzji prezydenta była całkowicie niezrozumiałe i niepotrzebne - powiedział przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper.

"To była dziwna sytuacja"

Samoobrona jest partią odpowiedzialną za kraj i społeczeństwo. Zawsze podkreślaliśmy, że przedterminowe wybory to ostateczność. Dlatego decyzję prezydenta przyjmujemy ze zrozumieniem - podkreślił Lepper.

Szef Samoobrony przyznał jednocześnie, że nie rozumie, dlaczego prezydent decyzję ogłosił dopiero w poniedziałek, i, że była ona poprzedzona - jak to określił - totalnym zamieszaniem. To była naprawdę dziwna sytuacja, mam nadzieję, że się nie powtórzy - zaznaczył. Lider LPR Roman Giertych "nie jest zaskoczony" decyzją prezydenta. Giertych zaznaczył, że był spokojny już po spotkaniu z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i szefem Samoobrony Andrzejem Lepperem. Lider LPR ocenił, że "zamieszanie" wokół decyzji prezydenta nie było potrzebne i nie przyczyniło się do umocnienia rangi umowy stabilizacyjnej zawartej pomiędzy PiS, Samoobroną i LPR.

Giertych jest także "zadowolony" z podpisanego w poniedziałek aneksu do umowy stabilizacyjnej. PiS nie może nad czymkolwiek głosować bez zgody LPR - podkreślił. Jak dodał, jest to dla niego satysfakcjonujące.

W trakcie poniedziałkowego spotkania liderzy PiS, Samoobrony i LPR podpisali protokół dodatkowy do umowy stabilizacyjnej. Przewiduje on, że także poprawki do projektów ustaw mogą być zgłaszane tylko za zgodą wszystkich uczestników paktu.

"Lepper uderzy ze zdwojoną siłą"

Zdaniem szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, decyzja prezydenta nie oznacza ostatecznego zażegnania kryzysu w polskiej polityce. Kryzys powróci - ocenia szef Sojuszu. Jak znamy trochę Andrzeja Leppera, to teraz ze zdwojoną siłą uderzy w Jarosława Kaczyńskiego, tylko czekać kiedy - ocenił.

Jak Andrzej Lepper mówi, że będzie posłuszny i że będzie bezwzględnie popierał rząd, to albo odchodzi od własnego programu, postradał zmysły lub mówi tak, by jutro zrobić co innego - uważa Olejniczak. Według szefa SLD, dwa ugrupowania (LPR i Samoobrona) wycofały się ze wszystkich roszczeń i żądań i "mamy dalszą część paktu stabilizacyjnego" Z kolei szef klubu Sojuszu Jerzy Szmajdziński ocenił, że w poniedziałek oba ugrupowania: Samoobrona i LPR zostały upokorzone przez PiS.

Prezes PSL Waldemar Pawlak powiedział, że przecieki, iż prezydent Lech Kaczyński może rozwiązać Sejm, to były tylko pozory. Pawlak zaznaczył, że PSL było już "gotowe do boju" i "odkopywało broń" na wcześniejsze wybory. Stało się inaczej, nie chcę mówić, czy to dobrze, czy źle, ale dynamika zdarzeń na pewno jest duża, a czas gadania się skończył - podkreślił.

"Lepper i Giertych nie mogą oddychać?"

PSL jest ugrupowaniem samorządowo-ludowym i ma uznanie i szacunek dla aktywności Polaków. Polskę trzeba naprawiać, ale nie poprzez centralne sterowanie i centralne instytucje. PSL i PiS inaczej patrzą na sprawy kraju, dlatego nie znaleźliśmy się w pakcie stabilizacyjnym - powiedział prezes PSL.

Wiceprezes PSL Jan Bury powiedział, że prezes PiS Jarosław Kaczyński, podpisując aneks do umowy stabilizacyjnej, kolejny raz upokorzył Samoobronę i LPR. Pokazał im ich miejsce w szeregu, postraszył wyborami i uzyskał to co chciał - ocenił.

Sygnatariusze paktu stabilizacyjnego - Jarosław Kaczyński (PiS), Andrzej Lepper (Samoobrona) i Roman Giertych (LPR) podpisali w poniedziałek protokół dodatkowy do umowy stabilizacyjnej. Przewiduje on, że także poprawki do projektów ustaw mogą być zgłaszane tylko za zgodą wszystkich uczestników paktu. Ciekawe, czy w kolejnym aneksie będzie zapis, że Lepper i Giertych nie mogą oddychać na sali sejmowej - pytał ironicznie Bury.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)