ŚwiatOpozycja i weterani rewolucji węgierskiej zbojkotują uroczystości z udziałem premiera

Opozycja i weterani rewolucji węgierskiej zbojkotują uroczystości z udziałem premiera

Zbliżające się obchody 50. rocznicy
rewolucji węgierskiej 1956 roku nie złagodziły podziałów
politycznych w węgierskim społeczeństwie. Opozycja i weterani 1956
r. zapowiadają bojkot uroczystości z udziałem premiera Ferenca
Gyurcsanya.

20.10.2006 | aktual.: 23.10.2006 06:27

Oficjalne obchody rozpoczną się w niedzielę koncertem w operze budapeszteńskiej, zaś w poniedziałek - na który przypada rocznica wybuchu rewolucji - parlament uczci wydarzenia sprzed 50 lat przyjęciem na uroczystej sesji "deklaracji wolności". Wśród gości będzie 18 prezydentów, wśród nich Lech Kaczyński, oraz przedstawiciele wielu rodzin królewskich.

Tymczasem weterani 1956 roku zapowiedzieli, że w niedzielę wyjdą z opery, jak tylko pojawi się premier Ferenc Gyurcsany, bo nie chcą "oddychać tym samym powietrzem" co polityk Węgierskiej Partii Socjalistycznej, wywodzącej się z Węgierskiej Partii Pracujących, która pomagała wojskom sowieckim stłumić rewolucję.

Największa partia opozycyjna, centroprawicowy Fidesz zapowiedziała natomiast, że 23 października zorganizuje własne obchody rocznicy. Partia ta wezwała Gyurcsanya, by nie przemawiał na żadnej publicznej uroczystości poświęconej rewolucji 1956 roku, bo byłoby to otwartą prowokacją wobec ducha tych wydarzeń i wobec narodu węgierskiego. Zapowiedziała jednocześnie, że nie weźmie udziału w żadnych uroczystościach, na których ma przemawiać premier.

Sytuację polityczną na Węgrzech gwałtownie zaostrzyło ujawnienie 17 września przemówienia Gyurcsanya z zamkniętego zebrania partyjnego, na którym przyznał, że rządzący socjaliści miesiącami okłamywali społeczeństwo w kwestii faktycznego stanu gospodarki i państwa. Od tego dnia na Węgrzech trwają protesty antyrządowe.

Uczestnicy protestów chętnie porównują je do rewolucji z 1956 roku. Nawiązuje do niej również opozycja. W 1956 roku ludzie też protestowali przeciw kłamstwom- powiedział rzecznik Fideszu Peter Szijjarto.

Sprzeciwia się temu dyrektor Instytutu 1956 Roku, wybitny historyk Janos Rainer. W 1956 roku powstanie nie było skierowane przeciwko kłamstwo, tylko przeciwko dyktaturze (...). Teraz żyjemy w demokracji - podkreślił.

Ta rocznica powinna być szansą zainicjowania nowego początku w momencie powszechnej zgody. Niestety nikt nie wierzy, że to się stanie - ubolewa inny historyk z Instytutu, Pal Germuska. - Bojownicy o wolność i mordercy wciąż żyją w naszym społeczeństwie. Pięćdziesiąt lat nie starczyło na rozwiązanie wszystkich problemów.

Zdaniem Germuski "Węgry nigdy nie były zjednoczone, nawet w 1956 roku udało się to tylko na krótką chwilę". To wielka rocznica. I wielka stracona szansa- ubolewa.

Dziennik "Nepszabadsag" zauważa gorzko: "Jeśli dobrze się przyjrzymy, zauważymy, że 1956 rok nikogo już na Węgrzech nie interesuje. Premier i ekipa, którą on uosabia, sprawiają wrażenie, jakby się cieszyli, że w ogóle jeszcze funkcjonują, a ich przeciwnicy ze stuprocentowym zaangażowaniem oddają się uczuciu wręcz przeciwnemu".

Rewolucja węgierska 1956 roku rozpoczęła się 23 października od wiecu studentów w Budapeszcie na znak solidarności z Polską. Zryw ten był próbą uwolnienia się spod sowieckiej dominacji i przełamania monopolu partii komunistycznej. Został krwawo stłumiony przez wojska sowieckie, które wkroczyły do Budapesztu 4 listopada. Podczas walk ponad 2500 Węgrów zginęło, a około 20 tys. zostało rannych. Po zdławieniu rewolucji ponad 200 tys. osób opuściło kraj.

Źródło artykułu:PAP
rewolucjapremieropozycja
Zobacz także
Komentarze (0)