Opinia internauty: ingres którego nie było

Jest dla mnie źródłem ogromnej radości fakt, iż znowu mogę być dumny z przynależności do Kościoła, który od dwóch tysięcy lat zapisuje się konkretnymi wydarzeniami w dziejach ludzkości. To prawda, że zgłoski te nie zawsze uznać można za złote, podążając tropem retoryki niedzielnej homilii prymasa, wskazać można nie tylko przykład ubogiego rybaka galilejskiego, który w obliczu zagrożenia uchyla się od moralnej odpowiedzialności świadectwa własnego życia. Również święty Paweł unika tortur, odwołując się na mocy posiadanego z urodzenia obywatelstwa rzymskiego do osądu swej sprawy przez trybunał Nerona.

07.01.2007 17:25

Przykładów niebiblijnych zna historia Kościoła wiele. W III wieku na czele gminy rzymskiej staje wyzwoleniec, Kalikst, który wcześniej zdefraudował powierzone mu pieniądze wdów i sierot na zasadach rzymskiego patronatu, za co był ścigany i został ukarany przez swego ówczesnego właściciela. Równie niekryształowe w dziejach Kościoła pozostają do dzisiaj postaci świętych biskupów w rycerskich zbrojach, którzy jak Willigiz, czy Norbert wzniecali uczucia religijne mieczem wśród pożogi.

W pewnych kręgach Kościoła istnieje tendencja do afirmacji tych aspektów jego działalności, które domagają się zdecydowanego sprzeciwu. Powtarzając bezmyślnie w kółko, że Kościół jest Kościołem grzeszników, nadmiernie łatwo uzyskać można moralne zwolnienie z poczucia odpowiedzialności za aktywne włączenie się w kształtowanie rzeczywistości świata o ludzkim obliczu. Bo skoro wszyscy jesteśmy grzeszni, to okolicznościami usprawiedliwić można nie tylko współpracę niedoszłego metropolity warszawskiego. Sprawiedliwość domagałaby się wówczas bezwzględnego przebaczenia dla niedawnych wydarzeń poznańskich, mało tego, stwierdzeniem, iż przecież "takie były czasy" można wytłumaczyć bez zbędnego niuansowania sytuacji fakt wprowadzenia stanu wojennego, wydarzenia, mające wówczas miejsce na terenie kopalni "Wujek", ba, nawet zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki, gdyż jego oprawcy działali przecież na rozkaz.

A jakie czasy mamy dzisiaj? Czy w dostatecznym stopniu nie czujemy łączności z nie tak w końcu odległą przeszłością, by nie ulegać przewartościowaniu w tym samym duchu obiektywnych okoliczności, które zmuszają nas do pójścia na kompromis z systemem wartości, będącym wyznacznikiem stopnia człowieczeństwa każdego z nas? Czy etyczne wskazania, wygłaszane z ambony przez człowieka moralnie skompromitowanego zabrzmiałyby inaczej, niż zwykłe szyderstwo, wulgarna kpina z systemu wartości, pod sztandarami którego funkcjonuje niezmiennie Kościół?

Cyceron, nie spodziewając się nawet, że definitywna konsekwentność tych słów stanie się kiedyś przyczyną jego własnej zguby, powiedział kiedyś, że prawo obowiązuje zawsze i każdego, bądź nikogo i nigdy. Powód, dla którego zdecydowałem się na przywdzianie togi Katona jest bardzo prosty. Od czterech lat jestem doktorantem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. Z powodów, które stanowić mogłyby przedmiot odrębnej publikacji, zmuszony jestem do utrzymywania się z przypadkowych źródeł dochodu, każdego dnia płacąc cenę za dyplom uniwersytecki w tej samej specjalności, co biskup Wielgus, która z perspektywy człowieka świeckiego nie tylko nie cieszy się społecznym prestiżem, lecz często jest traktowana z mówiącym wszystko uśmiechem na twarzach potencjalnych pracodawców. Mimo to jednak, chociaż często skazany na życie w warunkach poniżej jakiegokolwiek minimum, nawet nie zastanawiałem się nad sprzedaniem swych umiejętności temu, kto zaoferuje wyższą cenę, mając do tego niewątpliwie znacznie większe
prerogatywy moralne, ustanowione w moim przypadku nie przez tanie ambicjonalne karierowiczostwo, lecz niezbywalne prawo do godności i egzystencji.

Dlatego cieszę się z tryumfu prawa, które nie tylko może i powinno, ale musi obowiązywać wszędzie i każdego, zwłaszcza w instytucji o tak wysokim prestiżu moralnym, jaką jest Kościół. Właśnie dlatego, iż sam jestem żywym dowodem, że dla kariery nie tylko nie trzeba, lecz również nie można posunąć się do wszystkiego, że twarda rzeczywistość codziennego dnia – także dzisiaj, w dobie papierowego wzrostu gospodarczego IV Rzeczypospolitej – nie usprawiedliwia wszelkich posunięć, mających na celu dążenie do osobistego sukcesu i samorealizacji.

I sprawa być może najważniejsza: odwołanie warszawskiego ingresu pozwala mi odzyskać wiarę nie tylko w sens tego, co robię, lecz przede wszystkim nie ośmiesza wieloletniego trudu mozolnego wspinania się po szczeblach kolejnych stopni naukowych, nie na skróty, nie po trupach, nie kosztem innych ludzi. Watykańska decyzja to również – może przede wszystkim – promocja zwykłej ludzkiej uczciwości, a nie sąd nad żoną Cezara, która nie tylko nie może być winna zarzutów, lecz musi pozostać nawet poza wszelkim podejrzeniem.

Mariusz Opaliński

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)