Opalanie motorem ewolucji?
Wyjście naszych praprzodków na ląd miało usprawnić ich polowanie w wodzie. Rozgrzani na słońcu, po powrocie do wody z większą werwą ścigali swoje ofiary - do takiego wniosku doszedł zespół naukowców kanadyjskich, informuje serwis "New Scientist".
05.08.2004 | aktual.: 05.08.2004 18:02
Badacze twierdzą, że wylegiwanie się na lądzie dawało prastarym zwierzętom "energetycznego kopniaka". Dzięki temu po powrocie do wody stawały się bardziej sprawne, więc rosła ich szansa na sukces w czasie polowania.
Wychodzenie na ląd było jednocześnie wielkim ewolucyjnym krokiem, w efekcie którego pojawiły się wszystkie organizmy lądowe - także ludzie.
Do tej pory różnie próbowano wyjaśniać, dlaczego w okresie dewonu (jakieś 365 mln lat temu) grupa prymitywnych ryb wypełzła na suchy ląd ze swoich tropikalnych bagien.
Niektórzy eksperci twierdzili, że pozwalało to unikać drapieżników, inni - że było niezbędne, gdy w czasie suszy zbiorniki zamieniały się w cuchnące, małe kałuże, jeszcze inni sugerowali, że przodkowie czworonogów wychodzili na ląd, by pożerać wyrzucone na brzeg ryby.
Ostatnio Robert Carroll z McGill University w Montrealu (Kanada) i jego współpracownicy wysunęli teorię, zgodnie z którą wyjście na ląd usprawniało drapieżnictwo wodne.
Grzanie się na słońcu zwiększało tempo procesów metabolicznych tych zwierząt - wyjaśnia ekspert i przypomina, że podobną strategię wygrzewania się tuż przed wślizgnięciem się do głębokiej wody stosują dzisiejsze krokodyle.