ONZ korzysta z usług zbrodniarza?
BBC wywołało polityczną burzę donosząc w środę, że siły pokojowe ONZ w Demokratycznej Republice Kongo korzystają z pomocy generała Bosco Ntagandy - watażki oskarżanego o szereg zbrodni w prowincjach Ituri i Kivu. "Błękitne hełmy" stanowczo zaprzeczają.
30.04.2009 | aktual.: 30.04.2009 14:44
Thomas Fessy, korespondent BBC w Kinszasie, miał ujrzeć wewnętrzny dokument kongijskiej armii z którego wynikało, że Ntaganda jest jednym z koordynatorów operacji wojskowej wymierzonej w ruandyjskich rebeliantów z plemienia Hutu, którzy ukrywają się we wschodnich prowincjach DR Kongo. Udział watażki w tej ofensywie miał potwierdzić zachowujący anonimowość oficer kongijskiej armii, który określił go mianem "doradcy" dowódcy operacji - generała Dieudonne Amuli.
W działaniach tych kongijską armię rządową aktywnie wspomagają "błękitne hełmy", ze stacjonującego w Kongo kontyngentu sił pokojowych ONZ (MONUC).
Kilka miesięcy temu rząd w Kinszasie sugerował, że Ntaganda mógłby pomóc w zaprowadzeniu pokoju we wschodnim Kongo. Wówczas dowództwo MONUC wydało oświadczenie, mówiące iż błękitne hełmy" nie będą współpracować z osobami podejrzewanymi o zbrodnie wojenne".
Również teraz MONUC stanowczo zaprzecza jakoby korzystało z usług Ntagandy, którego poszukuje Międzynarodowy Trybunał Karny. Rzecznik misji stwierdził, że czytał ten sam dokument co reporter BBC i nie znalazł tam żadnej wzmianki o Ntagandzie.
W trakcie kongijskiej wojny domowej generał Bosco Ntaganda walczył w prowincji Ituri w szeregach osławionego "Pana wojny" Thomasa Lubangi. Międzynarodowy Trybunał Karny podejrzewa, że stał za wieloma popełnianymi tam zbrodniami, w tym za wcielaniem dzieci do walczących oddziałów. Z tego też powodu wydano za nim międzynarodowy list gończy.
Gdy konflikt w Ituri ucichł, Ntaganda nie chciał jak inni rebelianci wstąpić do rządowej armii i przyłączył się do ruchu zbuntowanego generała Laurenta Nkundy w sąsiedniej prowincji Północne Kivu. Rychło objął wysokie stanowiska w szeregach Narodowego Kongresu Obrony Ludu (CNDP), stając się w końcu szefem sztabu Nkundy. W listopadzie ubiegłego roku stał na czele oddziałów, które w rejonie Kiwanja zamordowały blisko 150 cywilów podejrzewanych o współpracę z prorządową milicją Mai-Mai.
Obrońcy praw człowieka wzywają rząd DR Kongo do osądzenia Ntagandy. Sęk jednak w tym, że jest on od niedawna sojusznikiem rządu w Kinszasie. Na początku stycznia wywołał rozłam w szeregach CNDP, który w znacznej mierze przyczynił się do bezkrwawego stłumienia rebelii Nkundy - rebelii, której Kinszasa nie potrafiła zbrojnie stłumić od 2004 roku. Nic więc dziwnego, że prezydent Kabila podziękował mu za "wkład w budowę pokoju i bezpieczeństwa w Kivu". Inna sprawa, że Ntaganda mógłby w poczuciu zagrożenia wywołać kolejną rebelię.
Maciej Konarski