Oni wiedzą, jak uzdrowić polską edukację
Polska edukacja zmienia się krok po kroku. Według osób związanych z edukacją, zmiany powinny być wprowadzane ponad podziałami politycznymi i przy poparciu społecznym. Trzeba upowszechnić przedszkola, doradztwo zawodowe, a także odbiurokratyzować szkołę.
25.10.2011 | aktual.: 25.10.2011 08:34
W połowie października premier Donald Tusk zapowiedział, że w nowym rządzie dojdzie do zmiany na stanowisku ministra edukacji. Osoby związane z edukacją, zapytano o to, jaki jest stan polskiej edukacji, co trzeba zmienić, jakie rady mają dla przyszłego ministra edukacji.
Polska szkoła "w połowie drogi"
Zdaniem dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych Michała Federowicza, polska szkoła zmieniła się w ciągu ostatnich dwudziestu lat i ciągle się zmienia. Zmiany następują ewolucyjnie, krok po kroku. - W ogłoszonym publicznie "Raporcie o stanie edukacji 2010. Społeczeństwo w drodze do wiedzy" napisaliśmy o tym. Pokazaliśmy mocne i słabe strony polskiej edukacji, napisaliśmy też, że jesteśmy niejako "w połowie drogi" i co ważniejsze, na dobrej drodze - powiedział Federowicz.
Według niego, współczesna szkoła ma za zadanie zachęcać młodego człowieka do aktywności. - Szkoła ma wyzwalać aktywność młodego człowieka. Ma uprzytomnić mu, że będzie musiał w życiu uczyć się jeszcze wielu, wielu rzeczy, że go to nie ominie, czy tego chce, czy nie. Dlatego lepiej będzie, jak w szkole rozwinie umiejętności pozwalające na dalsze budowanie własnych kompetencji. Dzięki nim będzie mógł odpowiedzieć na wyzwania, jakie go w przyszłości spotkają, których nikt nie jest w stanie teraz przewidzieć - zaznaczył.
Federowicz uważa także, że w związku ze zmianami demograficznymi i malejącą liczbą uczniów część nauczycieli powinna zająć się kształceniem dorosłych. - Trzeba zainwestować w edukację pozaformalną, elastycznie reagującą na potrzeby rozwojowe, ale przede wszystkim trzeba rozwinąć nowe podejście do dydaktyki, otwarte na nowe technologie. Chodzi o budowę systemu, który jest ciągle otwarty na nowe impulsy płynące ze świata nowych technologii, tak by je wprzęgać w proces dydaktyczny w szkole i poza szkołą. To jest największe wyzwanie - ocenił.
Wychowanie przedszkolne i doradztwo zawodowe
Z kolei przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN prof. Stefan M. Kwiatkowski uważa, że do najważniejszych zadań, jakie stoją przed polską edukacją - obok inwestycji w edukację dorosłych - jest wychowanie przedszkolne i doradztwo zawodowe w szkołach.
- Kwestią, która nie podlega żadnym dyskusjom, jest wyrównywanie szans edukacyjnych i to możliwie jak najwcześniej. Mówiąc "jak najwcześniej" mam na myśli dzieci w wieku trzech, czterech czy pięciu lat. Chodzi o upowszechnienie przedszkoli - odsetek dzieci do nich uczęszczających jest zbyt niski - podkreślił.
Podkreślił też konieczność rozwinięcia doradztwa zawodowego w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. Jego zdaniem, powinno być ono powszechne i obowiązkowe. Wybierając szkołę ponadgimnazjalną i kierunek studiów uczeń określa swoją dalszą drogę życia. - W tej chwili dzieci i młodzież wybierają (...) intuicyjnie, kierując się przede wszystkim modą, wyborem kolegów, lokalizacją szkoły - ocenił. - Konieczne, wręcz nieodzowne, jest profesjonalne doradztwo - powiedział Kwiatkowski.
- Konieczne jest też większe powiązanie systemu edukacji z rynkiem pracy, tak by młodzież odpowiednio wcześnie poznała smak i wartość pracy. Aby poznała pracę poprzez praktyki i wolontariat. W ten sposób poznają swoje mocne i słabe strony, przekonają się czy ten kierunek studiów i praca, o której myślą, to faktycznie to, co chcieliby robić w przyszłości. Pomocą też mogą być różne zajęcia pozaszkolne, które powinny uzupełniać ofertę szkolną. Konieczna jest bogata oferta zajęć - zaznaczył.
Reforma "tak, ale ponad podziałami"
Dyrektor LXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego w Warszawie Krzysztof Mirowski zwrócił zaś m.in. uwagę na to, że system edukacji można reformować, ale tylko ponad podziałami politycznymi, uzyskując dla zmian jak najszersze poparcie społeczne: rodziców, nauczycieli.
Radzi on przyszłemu ministrowi edukacji, by był pokornym, bo nikt nie jest nieomylny. - Warto by ministerstwo w swoich działaniach opierało się na rzeczywistych kontaktach z nauczycielami i dyrektorami szkół - powiedział. - Przekonany też jestem o tym, że lepiej jest zrobić mniej, a dobrze, i w związku z tym nie rzucać słów na wiatr - dodał. - Po trzecie: wszystkie zmiany trzeba robić z należytym wyprzedzeniem - wyliczał.
Mirowski zaproponował też odbiurokratyzowanie szkoły, a także zastanowienie się, z czego szkoły są rozliczane. - Jako dyrektor szkoły coraz więcej czasu poświęcam na sprawy związane z różnymi dokumentami. Moi nauczyciele też coraz więcej rzeczy muszą dokumentować - powiedział.