Oni odkłamują przeszłość
Nazywa się ich politykami w skórze historyków, czytaj: wilkami w skórze owiec. Mówi się, że są zakładnikami esbeckich teczek, zauroczonymi, a wręcz zaślepionymi bezpieczniacką wizją rzeczywistości PRL. Zarzuca się im przedkładanie medialnej sławy nad historyczną rzetelność. Wreszcie, oskarża o sprzeniewierzenie się etyce naukowca. Historycy Instytutu Pamięci Narodowej są młodzi, świetnie wykształceni, robili błyskotliwe kariery naukowe.
20.06.2005 | aktual.: 20.06.2005 09:04
W prywatnych uczelniach zarabialiby znacznie więcej niż w IPN, mając przy tym święty spokój. Zamiast tego wybrali IPN - stresującą pracę pod ostrzałem mediów, polityków i wszystkich tych, którzy woleliby, żeby IPN w ogóle nie było. Zyskali setki wpływowych wrogów i coraz częściej przypinane łatki prawicowych oszołomów.
- Bardzo się bronię przed określeniem "strażnicy pamięci" - zarzeka się Paweł Machcewicz, szef pionu edukacyjnegow Instytucie Pamięci Narodowej. Niepotrzebnie i bezskutecznie, bo to właśnie pod jego okiem wyrosła grupa profesjonalnych historyków przywracających Polakom pamięć o najnowszej, dotychczas zakłamanej historii.
Dziadek z bezpieki, ojciec agent
Sławomir Cenckiewicz, historyk z gdańskiego IPN, długi czas myślał, że jego dziadek Mieczysław, wieloletni dyrektor słynnego sopockiego Grand Hotelu, przedsiębiorstwa Las i trójmiejskiego Społem, zrobił karierę dzięki swym umiejętnościom. O tym, że był wysokim oficerem Służby Bezpieczeństwa, dowiedział się dopiero wtedy, kiedy zaczął pracować w IPN. - Dziadka praktycznie nie znałem, a jednak to odkrycie było dla mnie szokiem - mówi "Wprost" Cenckiewicz. Wielkim wstrząsem była dla prof. Ryszarda Terleckiego z krakowskiego IPN lektura teczki jego ojca. Olgierd Terlecki był znanym krakowskim pisarzem historycznym, autorem m.in. cenionej monografii o generale Władysławie Sikorskimi popularnej historii II wojny światowej. Okazało się, że przez kilkadziesiąt lat Olgierd Terlecki był też agentem Służby Bezpieczeństwa, hojnie przez nią wynagradzanym. Działał najpierw pod pseudonimem Rudnicki, a potem Lachowicz i donosił głównie na środowiska paryskiej "Kultury" i londyńskiej emigracji. Ryszard Terlecki upublicznił
akta ojca, bo za główne zadanie IPN uważa ujawnienie mechanizmów funkcjonowania machiny zła w PRL.
Ojciec z Armii Krajowej
Rodzinnych dramatów po otwarciu teczek nie przeżywał Jan Żaryn z warszawskiej centrali IPN. Jego ojciec architekt Stanisław Żaryn - jeden z autorów powojennej odbudowy Warszawy - był żołnierzem września 1939 r. Cudem uniknął Katynia, bo w pierwszych dniach wojny został ranny i trafił do szpitala. Potem walczył w powstaniu warszawskim. W majątku w podwarszawskich Szeligach razem z żoną ukrywali żydowską rodzinę. Po wojnie zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. I choć Jan Żaryn ojca nie pamięta, bo ten zmarł, gdy mały Janek miał pięć lat, to przyznaje, że rodzinna historia miała ogromny wpływ na jego losy, wartości i stosunek do przeszłości. - Byłem uczniem złym, a w dodatku kłótliwym - wspomina Jan Żaryn. W klasie maturalnej po pierwszym semestrze miał na koncie 230 godzin nieobecności i trzy dwóje na półrocze. Na Uniwersytet Warszawski zdawał trzy razy. Nie został, jak chciał, archeologiem, podobnie jak Janusz Kurtyka (szef krakowskiego IPN) nie został matematykiem, a Marek Lasota (z
krakowskiego IPN) - polonistą. Aleksandra Namysło (z katowickiego IPN) dla instytutu rzuciła nauczanie w szkole.
Robert Mazurek
Współpraca: Cezary Gmyz, Tomasz Krzyżak