PolskaOlszewski: był związek między działaniem Rokity a Lesiaka

Olszewski: był związek między działaniem Rokity a Lesiaka

Moim zdaniem są poszlaki wskazujące na to, że był jakiś związek między ówczesnym działaniem pana Rokity, a działalnością pana Lesiaka. Było jedno jego wystąpienie w Sejmie, którego nikt nie przywołuje, a w którym Rokita mówił o partiach "wywrotowych". Jakby zapowiadał użycie siły aparatu państwowego – powiedział były premier, obecnie doradca prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ds. politycznych Jan Olszewski w audycji "Sygnały Dnia".

10.10.2006 11:48

"Sygnały Dnia": Jarosław Kaczyński w bardzo mocnych słowach oskarża Jana Rokitę, twierdzi, że powinien zniknąć z polityki, że ponosi odpowiedzialność za to, co się działo. Jakie jest pana zdanie w tej sprawie?

Jan Olszewski: Moje zdanie jest tutaj niemiarodajne, dlatego że ja nie znam tak dalece dokumentów, jak z pewnością zna je premier. Ja w tej sprawie bardzo dawno temu, kilka lat, bo przecież ona trwa dziewięć lat w ogóle, więc na jakimś etapie byłem zapoznawany z aktami sprawy, zapoznawany w szczególnych warunkach, bo to było szczególnie tajne, więc mogłem tylko rzucić okiem nieomal na te akta, nie miałem możliwości zrobienia żadnych notatek, więc pamiętam je tylko ogólnie, zapamiętałem tylko rzeczy, które najbardziej mi się rzuciły w oczy. Na moją wiedzę to bym powiedział, że są w tej sprawie bardzo silne elementy, jakby to powiedzieć, podejrzenia może czegoś więcej, powiem: poszlak, znaczących poszlak wskazujących na to, że był jakiś związek między ówczesnym działaniem pana Jana Marii Rokity jako ministra, szefa Urzędu Rady Ministrów, a działalnością pana Lesiaka, która wyraża się w takiej uderzającej zbieżności publicznego wystąpienia pana Rokity, ja się dziwię, że tego nikt nie przywołuje i nikt już
nie pamięta, było takie jego wystąpienie w Sejmie, gdzie on dokładnie mówił mniej więcej, nawet chyba podobnymi słowami, to samo o mojej partii, chyba także to się odnosiło wtedy do Kaczyńskich, jako o partiach antypaństwowych, wywrotowych. Czy słowo "antypaństwowe" padło, nie pamiętam, ale na pewno "wywrotowych" i na pewno takich, w stosunku do których jakby, że tak powiem, zapowiadał użycie siły aparatu państwowego.

Ale to są, panie premierze, jak pan mów, tylko poszlaki, natomiast nazwisko Jana Rokity pojawia się pod dokumentem odtajnionym wczoraj, widnieje pod hasłem "otrzymują", tam jest nazwisko Jana Rokity, Hanny Suchockiej, Lecha Wałęsy, także dwóch ministrów – spraw wewnętrznych i również ministra sprawiedliwości. Ale to jest dokument dotyczący Samoobrony, dokument, który wskazuje na to, że Samoobrona może stanowić zagrożenie dla ładu konstytucyjnego w Polsce. Tak że to nie jest dokument z szafy Lesiaka i jak na razie nazwisko Jana Rokity nigdzie się nie pojawiło.

- Nie no, ten dokument wskazuje tylko na jedno, co zresztą rzeczywiście ja mogę potwierdzić, bo sam jako premier to miałem możliwość obserwować, że pewne dokumenty, znaczące dokumenty Urzędu Ochrony Państwa były przekazywane według pewnego rozdzielnika, na których zawsze szef Urzędu Rady Ministrów był, to jest oczywiste.

A widzi pan w całej sprawie elementy gry politycznej, odtajnienie w tym momencie? Oczywiście, to decyzja sądu, ale politycy opozycji twierdzą, że nieprzypadkowa. Czy to może rzeczywiście próba przykrycia afery z taśmami z negocjacji Adam Lipiński – Renata Beger?

- Przepraszam, że się jednak uśmiechnę, ale ja osobiście uważam, że te akta powinny być odtajnione jakieś siedem lat temu.

No właśnie teraz to się stało.

- Zaraz, zaraz, wie pan, no, nie były. Proszę panów, gdyby to prześledzić, przebieg tej sprawy, to mielibyśmy tutaj bardzo ciekawe studium, że tak powiem, wymiaru sprawiedliwości w podobnych sprawach, ale to jest jakby uboczny wątek. Faktem jest, że rzeczywiście wskutek tego, że to było wszystko osłonięte głęboką tajemnicą, można było tę sprawę tłamsić przez szereg lat. W tym momencie, przypominam, od wielu miesięcy był zapowiadany ten proces i bardzo gwałtownie domagała się cała opozycja, między innymi jak pamiętam, chyba pan poseł Rokita także...

Z trybuny sejmowej nawet wielokrotnie apelował, podkreślając, że taka szara strefa mu nie odpowiada.

- Przepraszam bardzo, ale w jakimś momencie musiało to nastąpić. Ja mogę ubolewać, że rzeczywiście tak późno i że ciągle tylko częściowo, że to się toczy, że tak powiem fragmentami, ale rzeczywiście w jakimś momencie dobrze, że chociaż teraz i dobrze, że chociaż stopniowo co prawda, we fragmentach, ale że to następuje. Panie premierze, ale mówi się od dawna, że służby specjalne to mogło być takie państwo w państwie. Czy zatem ta teza, że służby mogły manipulować zarówno politykami opozycji, jak i tymi, którzy rządzili jest uzasadniona?

- Jest uzasadnione do pewnego stopnia, rzeczywiście, to prawda. Czy to stanowiło państwo w państwie? Tak, może o tyle, że rzeczywiście, jakby to powiedzieć, pozwolono temu aparatowi, który w ogromnej większości wtedy opanował (a to był aparat dawnych służb specjalnych PRL-u) nową służbę specjalną, jaką był Urząd Ochrony Państwa i rzeczywiście działał tam według przyjętych dawnych zasad. Ale czy to nie poddawało się kontroli? No, muszę powiedzieć, że mam w tym zakresie dosyć krótkie doświadczenie sześciu miesięcy, kiedy byłem premierem. Wiedzieliśmy o tym, że takie niebezpieczeństwo istnieje i w związku z tym starałem się szczególnie, rozmawiając zarówno wtedy z ministrem spraw wewnętrznych, panem Antonim Macierewiczem, jak i ówczesnym szefem Urzędu, panem Piotrem Naimskim, specjalnie, że tak powiem, monitorować działania, które by neutralizowały to postępowanie. No i między innymi dotyczyło to zespołu pana Lesiaka, ten zespół został wtedy zawieszony.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)