PolskaOleksy: zaczynamy być w klinczu

Oleksy: zaczynamy być w klinczu

Zaczynamy być w klinczu nałożonym na siebie
wzajemnie - oświadczył marszałek Sejmu i wiceszef SLD Józef Oleksy
odnosząc się do efektów rozmów dotyczących stworzenia większości
koniecznej do powołania rządu. "Nie umiem powiedzieć, czym to się może skończyć, poza wyborami w
sierpniu" - powiedział marszałek dziennikarzom.

20.05.2004 | aktual.: 20.05.2004 17:10

Środowe spotkanie SLD i UP z PSL oraz narada kierownictwa SdPl nie przyniosły przełomu w rozmowach o poparciu dla rządu. Szef PSL Janusz Wojciechowski poinformował, że ludowcy nadal mówią "nie" dla rządu Marka Belki, a Socjaldemokracja Polska uznała za "celowe i stosowne" podtrzymanie swojego dotychczasowego stanowiska, że może poprzeć rząd, jeżeli zakończy on swoją misję jesienią.

Oleksy oświadczył w czwartek, że wciąż wierzy w powodzenie rządu Belki, ale "może być sytuacja, że przesądzi jeden, dwa, trzy głosy". Przyznał też, że skoro żaden termin wyborów nie jest do uzgodnienia, to "w logicznym rozumowaniu pozostaje wariant przymusowy", czyli wybory w sierpniu. "Mówię to z niepokojem, bo wariant przymusowy w rządzeniu państwem może zrodzić skutki nie takie, jakich się po nim oczekuje, i elity powinny to mieć na uwadze" - zaznaczył.

W ocenie Oleksego, rozmowy z SdPl na temat poparcia rządu "toczą się troszkę meandrycznie" i - jak przyznał - to go martwi. "Słuchałem dzisiaj wypowiedzi marszałka Borowskiego w radiu i byłem trochę zdziwiony takim ostrym tonem, ale każda partia ma prawo do własnej linii" - powiedział.

"Sam jestem ciekaw, jak to się potoczy, bo na razie wiele wskazuje na to, że rząd Marka Belki, powstając w trzecim rozdaniu (kiedy inicjatywa przechodzi ponownie do prezydenta) może być rządem bez większości parlamentarnej. A to już jest poważna sytuacja, jeśli chodzi o sprawność rządzenia. I wtedy powstają nowe pytania" - podkreślił Oleksy.

Przyznał, że "jeżeli komplikacje będą tak narastały i jeżeli rząd albo nie będzie mógł powstać, albo powstanie, ale bez stabilnej większości", to powróci pytanie, co jest lepsze dla stabilizowania sytuacji w kraju i czy koszt natychmiastowej kampanii wyborczej nie będzie mniejszy niż "dalsze utrzymywanie takiego stanu bezładu".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)