Olejnik: śmierć Karpia to wypadek
Można przyjąć, że śmierć Marka Karpia, założyciela Ośrodka Studiów Wschodnich, była wynikiem tragicznego wypadku; nie ma przesłanek, by uznać to za zamach. Śledztwo w tej sprawie zostanie zbadane - poinformował zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik.
Olejnik powiedział, że dla "wyjaśnienia wątpliwości pojawiających się w tej sprawie" polecił już Prokuraturze Apelacyjnej w Lublinie zbadanie śledztwa, prowadzonego w sprawie śmierci Karpia przez Prokuraturę Rejonową w Białej Podlaskiej.
Na razie wszystko wskazuje, że mamy do czynienia z wypadkiem drogowym, a nie zamachem - podkreślił Olejnik. Zaznaczył, że nie ma żadnych nieprawidłowości po stronie prokuratury prowadzącej śledztwo, ale sprawę trzeba gruntownie zbadać, by wykluczyć wątpliwości.
Na skutek publikacji prasowej, w której zasugerowano, że śledztwo nie przebiega prawidłowo, sprawa zostanie przejęta do prowadzenia przez ośrodek zamiejscowy w Białej Podlaskiej lubelskiej Prokuratury Okręgowej - powiedział wiceszef ośrodka Jacek Drabarek.
Prokuratura okręgowa sprawdzi, czy prokuratura rejonowa prowadziła śledztwo prawidłowo. Sprawdzimy, czy rzeczywiście były jakieś nieprawidłowości, czy też nie - dodał Drabarek.
Nie chciał podać żadnych szczegółów z dotychczasowych ustaleń, bo jak tłumaczył, nie zapoznał się jeszcze z materiałami. Zapowiedział, że udzieli informacji w późniejszym czasie. Nie będziemy robić z tego tajemnicy - zapewnił.
13 sierpnia samochód, którym jechał Karp, został potrącony w Białej Podlaskiej przez tira na białoruskich numerach rejestracyjnych. Według świadków wypadku, wyglądało to jak egzekucja - pisze środowa "Gazeta Wyborcza". Po wypadku Karp z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala MSWiA w Warszawie, w którym zmarł 12 września, "nieoczekiwanie, kiedy miał już wyjść" - twierdzi gazeta.
"GW" przytacza wypowiedzi sugerujące, że wypadek mógł być zamachem, co po wypadku podejrzewał sam Karp, "ale nie chciał lub nie mógł wyraźnie wskazać zleceniodawców". "GW" przypomniała, że Karp miał ogromną wiedzę o powiązaniach biznesowych między Polską a firmami z byłego ZSRR. "Ta wiedza mogła być niebezpieczna. Mógł wejść z kimś w konflikt" - cytuje gazeta anonimowego oficera ABW.