PolskaOkrutna zbrodnia w Krakowie. Poskarżył się na szykany w areszcie, sam usłyszał zarzuty

Okrutna zbrodnia w Krakowie. Poskarżył się na szykany w areszcie, sam usłyszał zarzuty

Okrutna zbrodnia w Krakowie. Poskarżył się na szykany w areszcie, sam usłyszał zarzuty
Źródło zdjęć: © East News | ANNA KACZMARZ
Natalia Durman
28.11.2018 12:24, aktualizacja: 28.11.2018 14:18

Robert J. podejrzany o okrutne morderstwo studentki UJ przed 19 laty poskarżył się na złe traktowanie w areszcie, po czym sam usłyszał prokuratorskie zarzuty za fałszywe oskarżenie strażników więziennych. - Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją - mówi jego obrońca.

Sprawę opisuje krakow.wyborcza.pl.

Przypomnijmy, Katarzyna Z. zaginęła w listopadzie 1998 roku. Jej szczątki - fragmenty skóry i ciała - wyłowiono z Wisły 7 i 14 stycznia 1999 r. Według śledczych Robert J. namówił ją w listopadzie 1998 r. na wyjazd do domku na obrzeżach Krakowa. Tam najpierw ją torturował, a potem zabił. Z obdartej z kobiety skóry uszył sobie body. Robert J. nie przyznaje się do winy.

Mężczyzna opowiedział o tym, jak jest traktowany przez strażników więziennych, w kwietniu. Prokurator odnotował jego słowa, ale adwokat oskarżonego przez kilka miesięcy nie otrzymywał żadnych informacji, co się dzieje w tej sprawie. Przełom nastąpił we wrześniu, kiedy Robert J. znów trafił do prokuratury. Postawiono mu zarzut z art. 234 Kodeksu karnego, czyli o fałszywe oskarżenie.

Z ustaleń portalu wynika, że sprawę przeciwko funkcjonariuszom umorzono po ich przesłuchaniu. - To tak jakby żona poskarżyła się policji, że bije ją mąż. Policjanci zapytali męża, czy to prawda, ten odpowiedział, że nie, więc policja stawia zarzuty żonie, uznając, że fałszywie oskarżyła męża. Trudno oczekiwać, że w sprawie Roberta J. strażnicy sami siebie obciążą. To powinno być jeszcze dodatkowo weryfikowane - komentuje adwokat Roberta J. Łukasz Chojniak.

- Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, by ktoś, kto korzysta ze swojego prawa do obrony, dostał za to prokuratorskie zarzuty - dodaje.

Chojniak podkreśla, że Robert J., mówiąc o szykanach wobec niego, nie wskazał konkretnych strażników. A tylko wtedy można by - jego zdaniem - postawić mężczyźnie zarzut fałszywego oskarżenia. - To dla mojego klienta sygnał: nie mów niczego, co uderzy w tok śledztwa, bo możesz dostać zarzut i tylko sobie zaszkodzić - komentuje.

Prokurator, pytany przez redakcję o zaistniałe okoliczności, odesłał ją do rzeczniczki Prokuratury Krajowej Ewy Bialik. Ta nie udzieliła portalowi odpowiedzi.

Robertowi J. za fałszywe oskarżenie grozi do 2 lat pozbawienia wolności.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (115)
Zobacz także