Okradziono transport pomocy humanitarnej na Ukrainę. Polscy żołnierze podejrzani
Obrabowano transport pomocy humanitarnej przygotowany dla Ukrainy przez nasze ministerstwo obrony - dowiedział się portal tvn24.pl. Wojskowi prokuratorzy prowadzą w tej sprawie śledztwo. Podejrzanymi są polscy żołnierze.
Jak podaje tvn24.pl, przedmiotem śledztwa jest pierwszy transport pomocy humanitarnej, który pod koniec ubiegłego miesiąca przygotowało MON. Na 320-tonowy ładunek składały się koce, pościel i żywność. Braki w konwoju zauważył polski oficer, który we Lwowie nadzorował rozładunek.
Z transportu zginęło ok. 1,5 tys. koców i mniej więcej tyle samo materaców. Dowódca bazy logistycznej, z której pochodził transport, został zawieszony.
Jak poinformował rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ryszard Filipowicz, wszczęto śledztwo dotyczące nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem służby kwaterunkowej w 2. Regionalnej Bazie Logistycznej w Rembertowie. Zawiadomienie w ubiegłym tygodniu złożył szef odpowiadającego za wojskową logistykę Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych gen. broni Edward Gruszka.
Po informacji o obrabowaniu transportu szef MON Tomasz Siemoniak podał na Twitterze, że szef bazy przygotowującej transport został natychmiast zawieszony. "Brakujące rzeczy wysłaliśmy na Ukrainę" - napisał Siemoniak.
MON wysłał pomoc humanitarną na Ukrainę po porozumieniu zawartym z tym państwem 14 sierpnia. Wszystkie dary pochodziły z zapasów wojskowych. Była to żywność o przedłużonym terminie ważności oraz koce, materace, poduszki i pościel.
Tiry z darami trafiły do bazy logistycznej pod Lwowem. Jak zapowiadano przed pierwszym transportem, łącznie na Ukrainę miało trafić 320 ton pomocy.