Ok. 270 osób zginęło w atakach Izraela na Strefę Gazy
Liczba zabitych Palestyńczyków w Strefie Gazy wzrosła po 24 godzinach izraelskich
nalotów, do 271 - podały palestyńskie źródła medyczne. Liczba ofiar śmiertelnych może okazać się jednak większa, gdyż - jak podają źródła palestyńskie - wielu zabitych znajduje się pod gruzami zniszczonych domów. Przywódca radykalnego Hamasu, rządzącego od 2007 roku w Strefie Gazy, Chaled Meszal wezwał do nowego powstania przeciwko Izraelowi.
- Wzywam was do trzeciej intifady - nawoływał Meszal w reakcji na izraelskie naloty, w których zginęło już ponad 200 Palestyńczyków. Pierwsza intifada trwała od końca 1987 do 1993 roku. Druga wybuchła w roku 2000. Meszal żyje na wygnaniu w Damaszku. Wywiad przeprowadziła z nim i nadała arabska telewizja Al-Dżazira.
Meszal wezwał zarówno do zbrojnej intifady przeciwko syjonistycznemu wrogowi, jak i do pokojowej intifady wewnętrznej, co - jak pisze Reuters - wydaje się być nawiązaniem do walki o władzę między Hamasem a popieranym przez Zachód palestyńskim prezydentem Mahmudem Abbasem na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Celem ataków była m.in. kwatera Hamasu. Wśród zabitych jest m.in. szef policji w Gazie Tawfik Dżabber - poinformowało miejscowe radio. Egipt zdecydowanie potępił naloty. Hamas w odpowiedzi na ataki wystrzelił rakiety w kierunku Izraela - zginęła jedna osoba.
Ponad 20 osób zginęło w atakowanych także miejscowościach Chan Junis i Rafah na południu Strefy Gazy.
Władze izraelskie zapowiadają, że operacja militarna jeszcze potrwa, a w razie konieczności zostanie nawet rozszerzona. W sobotę ataki kontynuowano także po zapadnięciu zmroku.
Na Strefę - w tym głównie na samo miasto Gaza - spadło 20-30 izraelskich pocisków rakietowych, powodując poważne zniszczenia. Celem ataku - jak oceniła policja na miejscu - były przede wszystkim instytucje rządzącej w Strefie radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas. Zniszczona została m.in. główna kwatera policji Hamasu, w której odbywała się w momencie ataku ceremonia zaprzysiężenia nowych funkcjonariuszy.
Natychmiast po serii ataków radykałowie palestyńscy z Hamasu i Islamskiego Dżihadu zaapelowali do bojowników organizacji o podjęcie akcji odwetowych. "Wszyscy bojownicy otrzymują rozkaz odpowiedzenia na izraelską masakrę" - zakomunikowano w oświadczeniu Dżihadu.
Z kolei cytowany przez agencję Reutera bliski współpracownik izraelskiego ministra obrony Ehuda Baraka zapowiedział, iż operacja w Strefie Gazy "będzie kontynuowana i w razie potrzeby rozszerzona w zależności od oceny dowództwa".
Izraelskie ataki zdecydowanie potępił prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas.
Od czerwca 2007 roku zamieszkana przez 1,5 mln ludzi Strefa Gazy znajduje się pod całkowitą kontrolą Hamasu.
Pod koniec zeszłego tygodnia Hamas zgodnie z zapowiedziami nie przedłużył półrocznego rozejmu z Izraelem, nasilając ostrzał rakietowy ziem izraelskich. Od tego czasu w odwetowych izraelskich operacjach zginęło co najmniej sześciu palestyńskich bojowników. W ostatnich dniach na terytorium Izraela spadało dziennie średnio po 70-80 rakiet i pocisków moździerzowych, wystrzelonych ze Strefy Gazy.
Egipt zdecydowanie potępił izraelskie naloty na Strefę Gazy. W opublikowanym w Kairze oświadczeniu prezydenta Egiptu zapowiedziano, iż kraj ten nadal będzie podejmować próby przywrócenia rozejmu w Strefie Gazy pomiędzy Izraelem a Hamasem.
Egipskie władze podkreśliły także, iż obarczają stronę izraelską całkowitą odpowiedzialnością za ofiary nalotów w Strefie. "Egipt zdecydowanie potępia ataki izraelskiej armii" - napisano w komunikacie, zaznaczając iż już wcześniej strona egipska ostrzegała Izrael przed poważnymi konsekwencjami ataku na Gazę, wzywając jednocześnie organizacje palestyńskie do przedłużenia rozejmu, którego termin wygasł przed tygodniem.
Po izraelskich nalotach Kair otworzył przejście graniczne ze Strefą w Rafah ewakuując z miasta rannych.