Ojciec zakatowanego miesięcznego Wiktorka w areszcie. "Za kratami czeka go piekło"
30-letni ojciec zakatowanego miesięcznego Wiktorka trafił do aresztu w Gliwicach. W chwili przywiezienia mężczyzny więźniowie powitali go wyzwiskami i wulgaryzmami, które było słychać aż na pobliskich ulicach. Osadzony jest pod specjalnym nadzorem, ale i tak za kratami może czekać go piekło.
28.07.2020 | aktual.: 28.07.2020 13:47
Ojciec Wiktorka odpowie za znęcanie ze szczególnym okrucieństwem i spowodowaniem śmierci zaledwie miesięcznego dziecka oraz spowodowanie obrażeń ciała u córki. W piątek sąd zdecydował o aresztowaniu go na trzy miesiące. Mężczyzna został przewieziony do aresztu w Gliwicach. Portal TwojeGliwice opublikował na Facebooku nagranie momentu dowiezienia zatrzymanego do aresztu. Słychać wycie więźniów, okrzyki i wulgaryzmu pod jego adresem.
- Niestety, najczęściej więźniowie dowiadują się o przywiezieniu takiej osoby od strażników więziennych lub cywilnych pracowników. Osoby oskarżone o przestępstwa wobec dzieci i kobiet są najniżej w więziennej hierarchii. Wymagają specjalnej ochrony, choć nie zawsze udaje się uniknąć przemocy wobec nich – mówi Wirtualnej Polsce dr Paweł Moczydłowski, kryminolog i były szef więziennictwa.
Strażnicy więzienni przyznają, że dzieciobójcy są traktowani za kratami na równi z pedofilami. – Taki osadzony na każdym kroku słyszy od innych "zdechniesz", "dorwiemy cię", "wpuśćcie go do mojej celi", "je…ć kur…ę". To nie minie po dniu lub dwóch. A to dopiero początek. Czeka go piekło. Gdy ma współosadzonych, nawet nie usiądzie bez pozwolenia. Będzie musiał pytać innych więźniów o pozwolenie, by się położyć, napić, a nawet wstać – mówi nam strażnik więzienny z 8-letnim stażem.
Osoby tymczasowo aresztowane, które mogą paść ofiarą przemocy ze strony współwięźniów, często trafiają jednak do cel jednoosobowych. – Umieszcza się je w tzw. ochronkach, czyli oddziałach, gdzie przebywają na przykład osadzeni lekko upośledzeni lub inni skazani za pedofilię czy dzieciobójstwo. To pozwala ograniczyć przemoc wobec nich – mówi dr Moczydłowski.
Osadzeni zawsze jednak znajdą sposób, by dotrzeć do takiej osoby. – Pamiętam przypadek, gdy fryzjer, którym był jeden z osadzonych, nie chciał strzyc zabójcy dwójki dzieci. Powiedział, że może nad sobą nie zapanować i nożyczki dosięgną szyi. Inny osadzony, który dostarcza posiłki do cel, pluł mu do jedzenia i czasem wrzucał jakieś śmieci. W czasie prowadzenia zabójcy pod prysznic ze wszystkich cel rozlegały się wrzaski – mówi nam strażnik więzienny.
Agresja ze strony współosadzonych sprawia, że pedofile czy zabójcy dzieci nie wytrzymują psychicznie. – Oni wiedzą, że nie mają życia poza więzieniem, ale i w więzieniu i dochodzi do aktów autoagresji. Okaleczenia, a czasem w ostateczności próby samobójcze, które niekiedy kończą się śmiercią. To jednak rzadkość, bo osadzony, u którego wychowawca czy psycholog zauważy stany depresyjne, trafia do celi monitorowanej – mówi dr Moczydłowski.
Ojciec miesięcznego Wiktorka odpowie za zabójstwo syna. Matka chłopca usłyszała zarzuty znęcania się i pomocy w zabójstwie. Obojgu rodzicom grozi dożywocie. Najbliższe trzy miesiące spędzą w areszcie. - Agresja ze strony osadzonych nie dotyczy tylko mężczyzn. Także matka dziecka nie zostanie – delikatnie mówić – dobrze przyjęta za kratami. Dla innych skazanych kobiet tzw. dzieciobójki to najgorsze zło. Według nich nie można zrobić nic gorszego niż zabić własne dziecko. Dlatego służba więzienna musi być bardzo czujna – mówi dr Moczydłowski.