Ojciec Ewy Tylman pozywa pracowników zakładu pogrzebowego. Domaga się 100 tys. złotych

Robili zdjęcia zwłok, teraz staną przed sądem. Andrzej Tylman pozwał pracowników firmy pogrzebowej, którzy mieli uniemożliwić mu spokojne przeżywanie żałoby po śmierci córki.

Ojciec Ewy Tylman pozywa pracowników zakładu pogrzebowego. Domaga się 100 tys. złotych
Źródło zdjęć: © Facebook.com | Zaginęła Ewa Tylman/Missing person Ewa Tylman
Karolina Kołodziejczyk

Jak przekonuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prawnik Andrzeja Tylmana, Mariusz Paplaczyk, w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin mężczyzna "musiał przeżyć ból związany z utratą nadziei na odnalezienie córki żywej, z wyłowieniem jej ciała oraz stanem, w jakim się znajdowało." Ale na tym jego tragedia się nie skończyła.

- Andrzej Tylman musiał zmierzyć się także z bólem spowodowanym przez pracowników firmy pogrzebowej, którzy dotykali ciało jego córki i robili mu zdjęcia – mówił adwokat. – Gdy ciało Ewy Tylman wyłowiono z Warty, jej ojciec chciał w spokoju przeżyć żałobę. Nie pozwolono mu – dodawał Papalczyk. Poinformował, że jego klient zdecydował się wnieść pozew, w którym domaga się 100 tys. złotych.

ZOBACZ WIDEO: Poparcie dla PiS-u maleje. "Przeceniamy znaczenie ustawy o IPN dla sondażu"

Przypomnijmy: do incydentu doszło w zakładzie pogrzebowym "Universum". To największa i najstarsza tego typu firma w Poznaniu. Mariusz P. i jego pomocnik - Robert K. rozpięli worek, w którym umieszczone były włoki. Dziwił się temu ochroniarz, któremu mężczyźni tłumaczą, że robią to po to by "ulotnił się nieprzyjemny zapach".

Jeden z pracowników zakładu zrobił sobie selfie ze zmarłą. Sytuację zaobserwowała na monitoringu kierowniczka ochrony. Poinformowała szefa zakładu medycyny sądowej, a ten zadzwonił na policję. Reakcja mundurowych była natychmiastowa. Szybko zabrali Mariusza i Roberta na przesłuchanie. Mariusz, na początku powiedział, że "zrobił to z głupoty". Potem zmienił wersję i stwierdził: - Chciałem udokumentować, w jakim były stanie.

Drugi, który robił selfie, nie przyznał się do znieważenia zwłok. Stwierdził, że nie ma nic do powiedzenia. Informacje o robieniu zdjęć zwłokom szybko dotarły do mediów. Prezes zakładu Piotr Szligniert powiedział, że pracownicy zostali natychmiast zwolnieni. - Po prostu brak słów - stwierdził.

Nie pierwszy raz w sądzie

Za znieważenie zwłok mężczyznom grozi kara do dwóch lat więzienia. W poniedziałek odbyła się rozprawa, podczas której pracownicy zakładu pogrzebowego przyznali się do winy. Wnioskowali o 10 tys. złotych grzywny w ramach dobrowolnego poddania się karze.

– Zarzuty objęły dwóch mężczyzn, którzy transportując zwłoki do zakładu medycyny sądowej na zlecenie śledczych, otworzyli worki, w których one się znajdowały i wykonali szereg fotografii. Tego typu zachowanie zostało zakwalifikowane jako znieważenie zwłok, za co grozi kara do dwóch lat więzienia – mówił w rozmowie z TVN24 rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu.

Ewa Tylman z Poznania zaginęła w listopadzie 2015 roku. Po ośmiu miesiącach okazało się, że nie żyje. W wyjaśnienie sprawy był zaangażowany m.in. detektyw Krzysztof Rutkowski. Pojawiło się podejrzenia zabójstwa. Na ławie oskarżonych zasiadł Adam Z., kolega Ewy.

Źródło: Gazeta Wyborcza/TVN24

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)