Ogłoszono wstępny raport ws. tragedii Polaków na Alasce. Ich ciała nie zostaną wydobyte
Amerykański Federalny Urząd Bezpieczeństwa Transportu we wstępnym raporcie stwierdził, że ciała Polaków i pilota, którzy zginęli na Alasce, muszą tam pozostać. Wydobywanie ich jest zbyt niebezpieczne. Ustalono, że do tragedii doszło, gdy samolot wracał do bazy.
"Według kierownictwa Służb Parku Narodowego Denali, biorąc pod uwagę wyjątkowe wyzwania wynikające ze stromizny terenu, lodowych szczelin, zagrożenia lawinowego i niestabilności wraku, ustalono, że wydobycie szczątków pasażerów oraz odzyskanie wraku przekracza dopuszczalny poziom ryzyka, a zatem taka próba nie nastąpi" - czytamy we wstępnym raporcie.
Amerykański Federalny Urząd Bezpieczeństwa Transportu podkreślił w nim, że wrak zlokalizowano 6 sierpnia w lodowej szczelinie na wysokości ok. 3.328 metrów. Samolot był zniszczony, a jego prawe skrzydło oderwało się i spadło kilkaset metrów.
Do katastrofy doszło 2 dni wcześniej, 4 sierpnia. Ok. godz. 18 pilot nawiązał łączność telefonem satelitarnym i powiadomił o wypadku. Po kilku próbach skontaktowano się z nim. Poinformował, że jest uwięziony w samolocie i prawdopodobnie dwóch pasażerów nie żyje. To była jego ostatnia rozmowa ze służbami.
Polacy chcieli zwiedzić park narodowy. Pilotował Amerykanin
6 sierpnia na miejsce dotarł śmigłowiec. Spuszczony na linie ratownik górski potwierdził, że w środku znajduje się martwy pilot i trzech pasażerów w przedniej części kadłuba. Ze względu na pogarszające się warunki jego oględziny trwały 5 minut. Do wraku dotarto ponownie 10 sierpnia. Wtedy zauważono, że w środku jest czwarty martwy pasażer.
Nie ma żadnych świadków katastrofy. Mimo to zostaną przesłuchani piloci, którzy latali w tym rejonie. W raporcie nie podano przyczyn katastrofy. Ustalono jedynie, że doszło do niej podczas powrotu samolotu do bazy. Dochodzenie może potrwać od 8 do 12 miesięcy.
Mały samolot turystyczny rozbił się na wysokości blisko wierzchołka masywu górskiego Thunder Mountain. Pasażerami byli Polacy, którzy chcieli zwiedzić Park Narodowy Denali, gdzie znajduje się najwyższa góra Ameryki Północnej. Korzystali z usług lokalnego biura turystycznego. Pilotem samolotu jak ujawniły władze, był Craig Lyson, mieszkaniec Salinas w stanie Michigan.
Źródło: AP, WP
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl