Ofiary tsunami aby przeżyć, sprzedają własne nerki
Biedni mieszkańcy Indii, którzy w 2004 stali się ofiarami tsunami, nielegalnie sprzedają własne nerki. W ten sposób zdobywają środki na życie. Policja w południowych Indiach bada doniesienia na ten temat - poinformowały indyjskie władze.
17.01.2007 22:15
Doniesienia o biednych Hindusach, którzy nielegalnie sprzedają własne nerki, napływały od dawna. Władze uważają jednak, że zjawisko nasiliło się na obszarach stanu Tamil Nadu po tsunami z 2004 roku, które zniszczyło flotę rybaków i pozostawiło dziesiątki tysięcy rodzin bez środków do życia.
Najnowsze z takich doniesień, złożone przez organizację pozarządową, mówi o 150 kobietach z wioski Ernavur, zbudowanej ok. 12 km pod Chennai przez ocalałych z tsunami. W ciągu dwóch lat pozbywały się nerek, ale wiele z nich nie otrzymało pełnej obiecanej im zapłaty.
W stolicy stanu Tamil Nadu utworzono specjalny zespół badający sprawę kobiet z Ernavur, który następnie zajmie się podobnymi praktykami w innych skupiskach biedoty.
P. Vijay Lakshimi ze stanowej komisji nadzorującej transplantacje powiedział, że w Tamil Nadu przeprowadza się co miesiąc 60-70 przeszczepów nerek.
Powszechnie uważa się, że nie wszystkie z organów uzyskano legalnie. Przedstawicielka władz badająca doniesienia w tej sprawie, M.S. Sangeetha, nazywa biedaków ocalałych z tsunami "łatwym łupem", ponieważ sprzedaż nerek jest jedynym sposobem zarobienia pieniędzy "w nagłych przypadkach".
Na sprzedaż nerki decydują się głównie kobiety, znajdujące się często na najniższych szczeblach wioskowej hierarchii społecznej - powiedziała Sangeetha. Wiele kobiet, którym obiecano do 100 tys. rupii (2250 dolarów) za nerkę, zgłaszając się jako dawczynie udaje w szpitalach w Chennai krewne chorych. Zdarza się jednak, że dawcy dostają nie więcej niż połowę obiecanej kwoty.
Gospodarka w wielu rejonach Indii przeżywa boom, ale ponad miliard Indusów nadal żyje w nędzy. Tych, którzy żyją za sumę mniejszą niż dolar dziennie, jest 400 milionów.
Sangeetha poinformowała, że niezależnie od dnia liczba pacjentów w różnych szpitalach miasta, którzy oczekują na dawcę organu do przeszczepu, utrzymuje się na poziomie 40. I właśnie to zapotrzebowanie na nerki i biedę wykorzystują szpitale i pośrednicy.