Odwaga, wiara i cierpienie Jana Pawła II
Ze wszystkich mszy rezurekcyjnych
odprawionych na placu św. Piotra w ciągu wieków nie było podobnej
do tej, której byliśmy świadkami wczoraj - pisze londyński "The
Times".
Msza zdominowana była przez człowieka, który brał w niej formalnie udział zaledwie przez kilka minut, ale którego obecność, lub w istocie jej brak, był istotą tego zebrania wiernych. Kiedy Jan Paweł II pojawił się w końcu w oknie swojego prywatnego apartamentu, jego odwaga, determinacja a także widoczne cierpienie były czymś oczywistym.
Oddychał z wysiłkiem, próbował wydobyć z siebie coś więcej niż szept do mikrofonu i widać było, że najmniejszy ruch rąk przychodzi mu z trudem. Była to msza ciała i krwi Chrystusa, ale także łez w oczach wielu wiernych nad schorowanym, ale heroicznym najwyższym kapłanem.
Wymowa tego wydarzenia stawała się jeszcze ostrzejsza przez pamięć o nietypowej sile, którą ten papież niegdyś demonstrował. Widok człowieka o takiej energii, który podróżował do wszystkich zakątków świata, w takim stanie jest szczególnie przygnębiający.
To, że papież, który niegdyś mówił w imieniu milionów uciskanych, a w Europie wschodniej był katalizatorem jej wyzwolenia, nie jest obecnie w stanie wypowiedzieć zdania w swym własnym imieniu jest okrutną i palącą ironią - podkreśla "The Times".