PolskaOdszkodowanie jest REALne

Odszkodowanie jest REALne

Rodzina ze Świdnicy domaga się od sieci hipermarketów zadośćuczynienia, za wypadek sześcioletniej dziewczynki

Odszkodowanie jest REALne
Źródło zdjęć: © SP-GW | Dariusz Gdesz

Sześcioletnia Kinga była z mamą i tatą na zakupach w wałbrzyskim hipermarkecie real. Podczas nieszczęśliwego w alejce handlowej straciła połowę palca prawej ręki. Jej rodzice uważają, że to wina sklepu. Przedstawiciele sieci odbijają piłeczkę i twierdzą, że zawinili rodzice, którzy nie dopilnowali dziecka.

Państwo Renata i Robert Kraińscy ze Świdnicy do końca życia zapamiętają datę 10 lipca 2004 roku. - Byliśmy na zakupach, jak zwykle, w wałbrzyskim realu - mówi Renata Kraińska. - Kinga pchała wózek, ja byłam z przodu i go ciągnęłam. Mąż zatrzymał się przy stoisku z narzędziami ogrodniczymi kilka metrów od nas. Jak relacjonują rodzice i świadek zdarzenia, Kinga obejrzała się na tatę i chciała do niego podbiec. Poślizgnęła się. - Szukając oparcia złapała za brzeg dużego, metalowego kosza z wężami ogrodowymi, który stał między regałami - opowiada Robert Kraiński. - Nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk naszej córki. Z jej ręki ciekła krew. Okazało się, że paluszek wskazujący dziewczynki wszedł w wyżłobienie uchwytu, znajdującego się na koszu. Ten uchwyt służy najprawdopodobniej do piętrowania pojemników. Dziecko w panice, nie mogąc się uwolnić, szarpnęło ręką z całej siły. Dziewczynka naderwała palec do połowy. Dla państwa Kraińskich zaczął się koszmar, usiłowali wezwać obsługę i zawiadomić pogotowie. Pomógł im w
tym jeden z klientów. Dziewczynka trafiła do szpitala, gdzie lekarze przyszyli wiszący na skórce palec. Niestety, po kilku dniach nastąpiła martwica i trzeba było go amputować do połowy. - Nie chciała patrzeć, jak jej zmieniano opatrunek, moczyła się w nocy, budziła z krzykiem - opowiada matka dziewczynki. - Rozpoczęliśmy wizyty u psychologa, teraz jest trochę lepiej.

Real: rodzice nie dopilnowali

Rodzice okaleczonej dziewczynki postanowili wystąpić do hipermarketu o odszkodowanie. Reprezentujący dziecko prawnik zwrócił się z pismem do dyrekcji wałbrzyskiego sklepu. W odpowiedzi radca prawny sieci real napisał, że to rodzice zaniedbali obowiązku opiekowania się dzieckiem w markecie. Agnieszka Berezowska, radczyni prawna reala wskazuje w nim, iż dziecko "znajdowało się nie na terenie przeznaczonym dla dzieci, lecz na terenie olbrzymiego marketu, w którym znajdują się przeróżne działy handlowe, także te z przedmiotami potencjalnie zagrażającymi zdrowiu dzieci". Reakcja i oskarżenia sklepu pod ich adresem zszokowały rodziców Kingi.

Rodzice: dziecko było przy nas!

- Rozumielibyśmy, gdyby nasze dziecko się zgubiło, biegało samopas po sklepie. Ale córka była ze mną, dzieliła nas długość wózka na zakupy, a mój mąż stał cztery, pięć metrów dalej - mówi zdenerwowana Renata Kraińska. - Jeśli był to tak niebezpieczny dla dzieci dział, dlaczego nie umieszczono tabliczki, ostrzeżenia czy wręcz zakazu wchodzenia tam z dziećmi? - pytają oburzeni rodzice. W wałbrzyskim realu nie ma żadnych działów, opatrzonych tabliczką zakazu wchodzenia z dziećmi. Przy wejściu na małych klientów czekają nawet małe wózki z chorągiewkami, żeby dzieci same mogły poruszać się po sklepie, a rodzice, dzięki chorągiewce, nie tracili ich z oczu. Zdaniem przedstawicieli sieci kosz, który stał się przyczyną kalectwa Kingi, ma certyfikat bezpieczeństwa i mógł stać w dziale z akcesoriami ogrodniczymi. Wałbrzyski sklep nie ponosi więc winy za wypadek. Realowi jest bardzo przykro, ale... - O odpowiedzialności marketu nie może być mowy, bowiem w zachowaniu osób odpowiedzialnych za pracę i działalność
przedsiębiorstwa, brak jest jakiejkolwiek winy - mówi Isolda de Saint-Paul, warszawska rzeczniczka sieci. - Nikt nie mógł przypuszczać, iż taka a nie inna konstrukcja tego pojemnika spowoduje kalectwo małego dziecka. Okoliczności faktyczne zdarzenia wskazują, że wyłączną winę za to zdarzenie należy przypisać rodzicom dziewczynki, których obowiązkiem było sprawować należytą opiekę nad dzieckiem. Rodzice Kingi zaniedbali ten obowiązek i spuścili dziecko z oczu.

Kindze należy się odszkodowanie

- Fakt, że kosz posiada atest, jest poza dyskusją - mówi Piotr Karpa, pełnomocnik rodziców Kingi. - Natomiast naszym zdaniem taki kosz nie powinien znajdować się na ekspozycji, ponieważ te uchwyty wskazują, że służy do magazynowania. Inne kosze w sklepie takich niebezpiecznych uchwytów nie miały. Argumentacja sieci o braku należytej opieki nad dzieckiem jest moim zdaniem także chybiona. Zresztą, rodzice nie są w stanie wszystkiego przewidzieć. Ja nie mam tu żadnych wątpliwości prawnych - sklep powinien wypłacić odszkodowanie. Kinga uwielbia malować, rysować. Bez palca wskazującego stało się to trudne. - Jakoś sobie radzę, muszę inaczej trzymać kredki, o tak - pokazuje nam dziewczynka. Uśmiechnięta, z jasnymi włoskami, powoli zapomina o tragedii. Ale jej rodzice boją się, że w szkole dzieci jej o tym przypomną. - Już teraz pytają, co jej się stało, a co będzie w starszych klasach? Dzieci bywają okrutne - martwi się mama dziewczynki. Rodzice będą się domagać w sądzie 60 tys. zł odszkodowania od reala. To
miałoby pokryć w przyszłości operację rekonstrukcji amputowanego palca.

Kraińscy kontra gigant

Rodzina Kraińskich mieszkają w malutkim mieszkanku w centrum Świdnicy. Trzyoosbową rodzinę utrzymuje pan Robert, który jako jedyny pracuje. Sieć hipermarketów real to jedna z najbardziej znanych sieci handlowych w Europie. Wchodzi w skład niemieckiej grupy Metro AG, która jest z kolei jednym z największych koncernów handlowych na świecie (tworzą ją takie sieci jak Makro Cash&Carry, Praktiker, Media Markt). W Polsce real to 27 hipermarketów w 13 województwach, o średniej powierzchni ponad 8 tys. metrów kwadratowych każdy. W swoich sklepach sieć sprzedaje ok. 45 tysięcy różnego rodzaju produktów.

Droga do odszkodowania

Danuta Mazur, Powiatowy Rzecznik Praw Konsumenta w Świdnicy: - Jeśli ktoś ulegnie wypadkowi w sklepie, powinien zgłosić się do sklepu, a placówka handlowa przekazuje dalej roszczenie swojemu ubezpieczycielowi. Jeśli on uzna, że klient słusznie domaga się rekompensaty, wypłaca ją. Jeśli jednak firma ubezpieczeniowa stwierdzi, że nie ma podstaw do uznania roszczenia, to już tylko od dobrej woli sklepu zależy, jak potraktuje klienta. A obywatel może już tylko próbować dochodzić swoich praw na drodze cywilnej - w sądzie.

Agnieszka Bielawska-Pękala

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)