Przegapiliśmy grubszą aferę z przedsiębiorczą żoną posła PiS, więc to nadrabiamy. Kombinuje na paragonach
Gdy poseł Wojciech Kossakowski (PiS) pracuje w sejmie nad ustawami uszczelniającymi system poboru podatków, jego żona Luiza, we własnym sklepie kombinuje na paragonach. Oto dowód z naszych niedzielnych zakupów. Czary mary i napój energetyczny Monster został nabity na kasę jako sok.
Uważny czytelnik zwrócił nam uwagę na grubszą aferę, niż tylko zwykła hipokryzja. Przedsiębiorcza żona posła PiS-u, popierającego zakaz handlu w niedzielę, nie tylko otworzyła swój biznes 18 marca, czyli w niedzielę, ale jeszcze nierzetelnie opodatkowała sprzedawany towar.
Przypomnijmy, że do sklepu monopolowego Promil, zaraz po otwarciu drzwi zaczęły ściągać miejscowe lumpy. Po flaszeczkę wódki, po piwko, które uleczy bolącą głowę. Dziennikarz WP kupił m.in napój energetyczny Monster. A co pojawiło się na paragonie? Czary mary i jest sok.
89 groszy nie trafiło do budżetu państwa
Różnica polega na tym, że w cenie soków jest tylko 5 proc. podatku VAT, a gdyby Monster został sprzedany jako Monster to z ceny 4,99 zł trzeba, by było odprowadzić do budżetu państwa 1,14 zł VAT. Dzięki skasowaniu napoju jako sok, sklep zyskał dokładnie 89 groszy. W sklepie Promil w Ełku należącym do Luizy Kossakowskiej tych "soków" stoją całe lodówki. Na przykład już 100 sprzedanych w ten sposób Monsterów równa się 89 zł ekstra dochodu.
Dodajmy, że w w sprawie VAT-u na te napoje wypowiedziały się najtęższe podatkowe umysły m.in sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego. W każdym innym sklepie kupicie poprawnie "ovatowego" Monstera.
Pytana o paragony pani posłowa Kossakowska nie potrafiła wyjaśnić takiego działania. Odgraża się, że pozwie do sądu media, które będą interesować się jej działalnością. Tyle, że tłumaczenia żony posła zupełnie nie pasują do faktów:
- Jak twierdzi nie jest osobą publiczną i nie chce być utożsamiana z partią. Jednak jej oświadczenie w sprawie handlowania w niedzielę opublikowano na portalu PiS Olsztyn.
- W rozmowie telefonicznej z WP twierdziła, że nie otworzyła sklepu. Zmieniła zdanie kiedy, powiedzieliśmy jej, że mamy paragon z zakupami.
- Wówczas oświadczyła, że obsłużyła tylko jednego stałego klienta. Sklep był otwarty na moment, może nawet "15 minut to trwało". Znowu nieprawda. Sklep został otwarty normalnie, czyli punkt 9.00. Dziennikarz WP zrobił zakupy o godz. 9.06 (godzina z paragonu). Po tym czasie w Promilu pojawiali się następni klienci. Na przykład o godz. 9.22 wyszli z niego dresiarze z siatką pełną piwa.
Należy się mandat
Luiza Kossakowska, skarży się, że po publikacji WP stała się ofiarą internetowego hejtu. I to akurat jest prawda! Mieszkańcy spokojnej ulicy Tadeusza Kościuszki nie lubią sklepu "Promil". "Ten sklep jest otwarty od rana do późnej nocy każdego dnia. Dla mieszkańców okolicznych domów to jest wyjątkowo uciążliwe. Pod oknami przekleństwa, krzyki, pety, butelki, ekskrementy, obsikane drzwi wejściowe. Policja to już nawet przyjeżdżać nie chce, na Straż Miejską każą dzwonić" - napisała do WP mieszkanka Ełku.
Państwowa Inspekcja Pracy zapowiedziała kontrolę w sklepie Promil. Chce ustalić, kto prowadził biznes w niedzielę, kiedy obowiązują ograniczenia w handlu. Sklep otworzyły dwie osoby. Tymczasem żona posła twierdzi, że sama stanęłą za ladą, bo lubi swoją pracę.
To jednak nie koniec sprawy. Krajowa Administracja Skarbowa twierdzi, że niedokładne opisy paragonowe (do takich należy zamiana energetycznego Monstera w sok) są ścigane przez urzędników skarbowych. Karą może być mandat od 160 do 3200 złotych. Nie tylko domagamy się kontroli podatkowej w sklepie żony posła. Mamy dowód, że powinna być potraktowana równie surowo jak słynna emerytka z punktu ksero w Łodzi (jej historię przeczytacie tutaj). Zapłaciła 500 złotych kary i 170 kosztów sądowych właśnie za "przestępstwo paragonowe". Budżet państwa miał stracić wówczas 2 grosze.