Oddali rodzicom skatowane ciało dziecka i kazali milczeć
Rany po kulach, liczne siniaki i skaleczenia, ślady oparzeń - film ukazujący zmasakrowane ciało 13-letniego Syryjczyka, Hamzy al-Chatiba, zamieszczony na portalu YouTube, wstrząsnął światem. Chłopiec został aresztowany podczas antyrządowych protestów i - jak twierdzą jego bliscy - był torturowany przez syryjską bezpiekę. Po miesiącu rodzicom Hamzy zwrócono okaleczone ciało dziecka.
Ta sprawa poruszyła międzynarodową opinią. Mały Hamza został zatrzymany 29 kwietnia w pobliżu Dary, miasta na południu Syrii, które stało się centrum antyrządowych protestów. Przez miesiąc bliscy chłopca nie wiedzieli, co się z nim dzieje. Jak pisze "New York Times", rodzice Hamzy dostali zwłoki syna dopiero pod warunkiem, że nie będą o niczym mówić. To, co zobaczyli, było jednak zbyt wstrząsające, by potrafili milczeć.
Na zamieszczonym w internecie wideo widać okaleczenia na całym, opuchniętym ciele dziecka: nacięcia, siniaki, głębokie poparzenia i rany po kulach. Jak opisuje Al-Dżazira, chłopcu prawdopodobnie przestrzelono obie ręce, a pociski trafiły w brzuch. Niewidoczny narrator mówi na filmie, że Hamzie odcięto również genitalia.
- Próbowaliśmy powstrzymać ojca (Hamzy), by nie patrzył, ale on odsłonił koc - mówi krewny chłopca, cytowany przez katarską stację. - Kiedy zobaczył ciało Hamzy, zemdlał. Ludzie przybiegli, by mu pomóc, ktoś zaczął filmować. To był chaos - opowiada.
Tymczasem syryjskie władze zaprzeczają, by chłopiec był torturowany. Telewizja Al Dunia wyemitowała wywiad z lekarzem medycyny sądowej, który twierdzi, że nadzorował autopsję Hamzy i nie stwierdził oznak przemocy, a ślady na ciele chłopca to wynik pośmiertnego rozkładu.
Jednak dla syryjskich demonstrantów, mały Hamza stał się symbolem rewolucji. Protestujący w Damaszku nieśli transparenty z jego imieniem. Na Facebook'u otwarto konto także "Wszyscy jesteśmy Hamzą al-Chatibem" – profil poparło do tej pory ponad 66 tysięcy ludzi. Jak podaje UNHCHR, od marca, gdy zaczęły się protesty w Syrii, mogło zginać nawet 850 osób, a tysiące trafiły do więzień (czytaj więcej).