Od tego zaczęły się zamieszki - policja ujawnia szczegóły
Na obecnym etapie nie ma dowodu, że zabity w czwartek przez policję w Londynie 29-latek, którego śmierć wywołała zamieszki w tym mieście, jako pierwszy otworzył ogień do sił porządkowych - przyznała niezależna komisja odpowiedzialna za śledztwo, opierając się na ekspertyzach balistycznych. Tymczasem po kolejnych zamieszkach, również poza stolicą, nadchodzącej nocy porządku w Londynie ma pilnować aż 16 tys. policjantów.
09.08.2011 | aktual.: 10.08.2011 13:24
Początkowo sugerowano, że 29-letni Mark Duggan strzelał do funkcjonariuszy policji.
Duggan znajdował się w taksówce, kiedy został śmiertelnie postrzelony podczas próby aresztowania go w ramach operacji policji do walki z przestępczością wśród czarnej społeczności. Okoliczności jego śmierci nie są jednak jasne.
- Na tym etapie śledztwa nie ma dowodu, że pistolet znaleziony na miejscu został użyty podczas tego incydentu - poinformowała komisja.
Sprecyzowała, że śmierć Duggana nastąpiła po wystrzeleniu przez doborowego strzelca dwóch pocisków.
Duggan najprawdopodobniej był namierzony, bo był aresztowany przez jednostkę zajmującą się przestępczością z użyciem broni palnej wśród czarnych oraz doborowych policyjnych strzelców.
Według wstępnych wyników badań, pocisk, który utkwił w policyjnym radiu na miejscu zdarzenia, pochodził z policyjnej broni.
Zamieszki "wyszły" poza stolicę
W West Bromwich, w rejonie Birmingham, podpalono kilka samochodów, a w pobliskim Wolverhampton doszło do pojedynczych przypadków zakłócenia porządku publicznego - poinformowała policja regionu zachodnich Midlandów.
W Birmingham, drugim co do wielkości mieście w Anglii, już w poniedziałek doszło do rozruchów. Policja aresztowała tam 130 osób.
Napięta sytuacja panuje także w Salford (okolice Manchesteru), gdzie prewencyjnie zamknięto jedną z ulic i skierowano szturmowe oddziały policji z psami. W centrum Manchesteru podpalono sklep Miss Selfridge. Policja poinstruowała ludzi, by trzymali się z dala od centrum miasta - poinformowała telewizja Channel 4.
W Londynie porządku pilnować będzie we wtorek w nocy 16 tys. policjantów. Wiele sklepów i urzędów zamknęło się przed czasem. Policja ostrzegła władze dzielnic Wandsworth, Wimbledon i Putney w południowo-zachodnim Londynie przed spodziewanymi na ich terenie rozruchami.
Najnowsze dane policyjne mówią o aresztowaniu 563 osób w Londynie, z czego 105 postawiono już zarzuty. 111 funkcjonariuszy policji zostało rannych. Policja opublikowała też - w celu identyfikacji - pierwsze zdjęcia uczestników zajść z kamer ulicznych.
W poniedziałek wieczorem w samochodzie w dzielnicy Croydon znaleziono 26-letniego mężczyznę z ranami postrzałowymi, który zmarł po przewiezieniu w szpitalu. Nie wiadomo, czy śmierć miała związek z rozruchami.
O życie walczy ok. 60-letni mężczyzna zaatakowany przez uczestników rozruchów w poniedziałek wieczorem w dzielnicy Ealing w chwili, gdy usiłował wygasić pożar pojemnika na śmieci.
Laburzystowska posłanka Diane Abbott, kojarzona z akcjami w obronie praw obywatelskich, reprezentująca dzielnicę Hackney, w której w poniedziałek doszło do ulicznych walk, nieoczekiwanie zaapelowała o wprowadzenie godziny policyjnej.
Wyznaczony na środę na Wembley mecz towarzyski Anglii z Holandią został odwołany, podobnie jak niektóre imprezy sportowe poza Londynem.
Stowarzyszenie Brytyjskich Towarzystw Ubezpieczeniowych (ABI) ocenia szkody materialne na kilkadziesiąt milionów funtów. Niektórzy poszkodowani sklepikarze nie mieli ubezpieczenia od szkód wywołanych przez uliczne rozruchy.
Obecne zajścia uważane są za najpoważniejsze od 1985 r., gdy w londyńskiej dzielnicy Brixton doszło do zamieszek w reakcji na przypadkowe postrzelenie czarnej kobiety podczas rewizji w jej domu.