Ochrona polskich polityków działa źle? Sprawdzamy, jak jest w innych krajach
Kanadyjski premier Justin Trudeau wychodzi do ludzi, nawet po groźbach zamachu. Kiedy jest na nartach, urywa się ochronie, która nie może za nim nadążyć. Z kolei premiera Węgier Viktora Orbána broni specjalna jednostka antyterrorystyczna. Tak chronieni są najważniejsi politycy w innych krajach.
Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu i ujawnione przez Wirtualną Polskę podróże na weekend wojskowym samolotem CASA ożywiły dyskusję o poziomie ochrony najważniejszych polityków. Z jednej strony politycy Prawa i Sprawiedliwości zapewniają, że Biuro Ochrony Rządu doskonale wywiązuje się z obowiązków, a z drugiej zapowiadają jego likwidację i stworzenie nowej jednostki.
Z kolei opozycja przekonuje, że politycy PiS nadużywają o przywilejów: latają samolotami do domów na weekendy albo na urlopy, a ich kolumny pojazdów poruszają się zbyt szybko i niebezpiecznie. Do tego wykorzystują status pojazdu uprzywilejowanego tam, gdzie nie powinni.
W tej dyskusji jako przykład skromności pokazano nagranie Justina Trudeau, który bez ochrony wchodzi do metra, gdzie wita się z przechodniami i robi sobie zdjęcia. To nagranie powstało tuż po kampanii wyborczej, kiedy polityk został desygnowany na premiera. Ale porównanie poziomu ochrony polskich liderów i ich odpowiedników z innych krajów wydaje się być dobrym kierunkiem.
W Kanadzie zajmuje się tym jednostka Protective Policing Service, działająca w ramach Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej. Służba chroni gubernatora (albo członków rodziny królewskiej, jeśli są w Kanadzie), premiera, a jeśli trzeba, to ministrów, członków sądu najwyższego i kanadyjskie placówki dyplomatyczne.
Media sporo piszą o ochronie Trudeau, który podobnie jak jego ojciec (także premier), lubi się urywać. W marcu 2016 roku wybrał się w góry, a narciarze robili mu na stoku zdjęcia, gdy w pobliżu nie było ochrony. To dlatego, że funkcjonariusze nie byli w stanie nadążyć za premierem, który młodość spędził jako instruktor jazdy na snowboardzie.
Ochrona była bardzo słabo widoczna nawet pomimo tego, że zaledwie dwa miesiące wcześniej premierowi grożono śmiercią (a także jego rodzinie i współpracowniczkom). Jednak premier Kanady z dostępności i otwartości zrobił swój znak rozpoznawczy.
Na antypodach, nie tylko geograficznych, są Węgry i premier Viktor Orbán. - Chroni go nie tylko regularna ochrona, ale też ludzie z założonej przez niego jednostki antyterrorystycznej TEK - relacjonuje dr Dominik Héjj, politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej. - To bardzo rzuca się w oczy, bo poza zwykłymi ochroniarzami w garniturach są też antyterroryści w pełnym rynsztunku - opisuje redaktor naczelny portalu kropka.hu.
- Kiedy trzeba, to ochrona dopuszcza ludzi do Orbána, a jak nie, to go odcinają. Włącznie z dbaniem o to, by w pobliżu byli zwolennicy i bliscy sercu dziennikarze. Czasem mam wrażenie, że szefem ochrony jest rzecznik premiera. On tak ustawia wszystko, że obrazki z szefem rządu zawsze dobrze wychodzą - ocenia nasz rozmówca. Pod koniec października 2015 roku jeszcze zwiększono ochronę Orbána, uzasadniając to wzrostem zagrożenia związanym z napływem uchodźców.
Inaczej jest w przypadku prezydenta Węgier. - János Áder ma standardową ochronę, prawdę mówiąc, jej prawie nie widać - opisuje dr Héjj. Wiosną 2015 roku węgierskie media opisywały, że prezydent zrezygnował z ochrony TEK, bo związana z premierem jednostka miała go szpiegować. Opisywano, że szef rządu miał otrzymywać dokładne informacje o tym, co robi prezydent i z kim się spotyka.
Jeśli chodzi o transport powietrzny, to Polska jest w tyle nawet za mniejszymi sąsiadami. W Czechach rząd dysponuje własnymi maszynami - to kanadyjskie bombardiery, kupione kilka lat temu. - Opinia publiczna mocno kontroluje wydatki władzy na ochronę. Niedawno szef policji musiał uzasadniać zakup nowych limuzyn - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Piotrek Gawliński, mieszkający w Pradze Polak, pracujący jako przewodnik po tym mieście.
- Ochrona jest znacznie łagodniejsza niż BOR w Polsce, choć zdarzają jej się wpadki. Kilka lat temu ktoś przyłożył mu do ramienia plastikowy pistolet i udawał, że strzela. Jednak dopiero w sierpniu zeszłego roku wprowadzono kontrole bezpieczeństwa na zamku, który jest nie tylko najczęściej odwiedzanym zabytkiem, ale też siedzibą głowy państwa - zauważa nasz rozmówca.
Biuro Ochrony Rządu nie jest więc ani najbardziej liberalną, ani najbardziej przeczuloną ze służb ochraniających polityków. BOR nie jest też specjalnie uległy wobec decydentów, choć zdarzają się sytuacje, których być nie powinno, takie jak jazda do domu na weekend tak, jakby polityk jechał na szczyt NATO. Ale warto pamiętać, że dla każdego ochrona to przede wszystkim klatka, a nie przywilej.