Obywatel N.
Aleksiej Nawalny odebrał Putinowi najcenniejsze rzeczy: wizerunek ojca narodu, szacunek Zachodu, spokojne życie w luksusowym pałacu nad Morzem Czarnym. W piątek, 16 lutego 2024 roku, rosyjskie media poinformowały, że 47-letni opozycjonista zmarł w kolonii karnej.
Od redakcji: Przypominamy tekst Oleny Babakovej, który ukazał się Wirtualnej Polsce 21 stycznia 2021 r.
17 stycznia 2021 r. Aleksiej Nawalny wrócił do Rosji po 5-miesięcznym pobycie w Niemczech, gdzie kurował się po próbie zabójstwa "nowiczokiem" (bojowy środek trujący zastosowany m.in. w zamachu na byłego oficera wywiadu Siergieja Skripala) wykonanej przez służby specjalne Putina. Dziennikarskie śledztwo Bellingcat i The Insider ujawniło nie tylko okoliczności zamachu, ale także nazwiska wykonawców.
Decyzja rosyjskiego opozycjonisty zyskała mu szacunek nawet wśród oponentów. Kilkanaście minut po wylądowaniu został aresztowany. Scena jego pożegnania z żoną Julią w terminalu lotniska Szeremietiewo z pewnością stanie się jednym z najważniejszych obrazów 2021 roku. Nawalny został gwiazdą światowej polityki. UE i USA domagają się jego uwolnienia.
Tymczasem wpływ Nawalnego w samej Rosji pozostaje ograniczony. Mało znany szerokiej publiczności, obywatel Nawalny wśród opozycyjnych polityków i ekspertów ma ograniczone zaufanie: jego wizerunek jest daleki od liberalnego demokraty, a przez lata dał się poznać jako człowiek niechętny negocjacjom i kompromisom.
NARODOWIEC
Gorbaczow pochodził z kozaków kubańskich, dawnych bojowników o wolność z południa Rosji, Jelcyn ze starowierców, wyznawców archaicznej wersji prawosławia w XVII wieku przesiedlonych za Ural. Putin z Petersburga, kulturalnej stolicy Rosji. U Nawalnego wszystko jest bardziej prozaiczne.
Urodził się w 1976 roku w obwodzie moskiewskim, w rodzinie wojskowego i ekonomistki. Mówi, że jest w połowie Rosjaninem, w połowie Ukraińcem, "prawdopodobnie bardziej Ukraińcem ze względu na korzenie i genetykę": rodzina jego ojca mieszkała niedaleko Czarnobyla i wyjechała z Ukrainy dopiero po katastrofie w 1986 roku.
Aleksiej, absolwent wydziału prawa średnio prestiżowego Uniwersytetu Przyjaźni Ludów, na przełomie tysiącleci próbował sił w małym biznesie. Po zdaniu egzaminu adwokackiego w 2009 r. świadczył usługi prawne, w tym na rzecz firmy rodziców. Typowa ścieżka rosyjskiej klasy średniej z początku wieku, kiedy wzrost cen ropy stworzył bezprecedensowy okres prosperity, a putinowskie reformy pierwszej i drugiej kadencji zapowiadały życie coraz bardziej przypominające Zachód.
Trzeba było tylko trochę przymknąć oczy na otaczającą niesprawiedliwość - biedę na prowincji, wojnę w Czeczenii, zabójstwa dziennikarzy, tylko trochę pójść na kompromis z sumieniem, tak dobrze znany ludziom z obozu komunistycznego - i czerpać zyski.
Jednak w 2000 roku Nawalny został członkiem opozycyjnej partii Jabłoko. Wtedy nie czyniło to jeszcze nikogo wrogiem Kremla. W 2004 kierował już moskiewskim oddziałem Jabłoka i powołał "Komitet obrony moskwian", który chronił mieszkańców rozwijającej się metropolii przed machinacjami deweloperów.
- Po raz pierwszy o Nawalnym stało się głośno w 2006 roku. Prowadził wtedy popularny młodzieżowy projekt "Debaty polityczne" - wspomina Anastazja Sergiejewa, wcześniej koordynatorka w International Republican Institute w Moskwie, obecnie członkini zarządu stowarzyszenia "Za Wolną Rosję" w Warszawie.
Debaty odbywały się w popularnym klubie, do którego Nawalny chętnie zapraszał nie tylko liberałów z Jabłoka, ale także narodowców. Po jednej z dyskusji atmosfera się rozgrzała, rozpoczęła się awantura, po czym Aleksiej wyjął pistolet i zaczął nim wymachiwać. Obecni byli oszołomieni - dla ludzi ze środowiska Grigorija Jawlińskiego [ówczesny lider Jabłoka] i Borysa Niemcowa [byłego premiera Rosji, lidera Sojuszu Prawych Sił, zamordowanego w 2015 r.] taka brutalność była nie do pomyślenia.
W 2007 roku Nawalny współzakładał ruch "Naród", który pozycjonował jako "krytykę władzy z punktu widzenia intelektualnego konserwatyzmu". Jak wyjaśniał, tradycjonaliści i konserwatyści są ważną częścią rosyjskiego społeczeństwa, znacznie szerszą niż miejska klasa średnia, natomiast liberałowie ich ignorują.
To właśnie chęcią "bycia z narodem" Nawalny tłumaczył swoją obecność na ówczesnych "Marszach Rosyjskich" - procesjach nacjonalistów i faszystów, w porównaniu z którymi Marsz Niepodległości naprawdę jest spacerem dla rodzin z dziećmi. W rezultacie wyrzucono go z Jabłoka "za wyrządzenie partii szkody, w szczególności za działalność nacjonalistyczną". Jako lider "Narodu" Nawalny wspierał rosyjska agresję na Gruzję w 2008 i zamierzał wziąć udział w wyborach do Dumy Państwowej wraz z blokiem narodowców.
Ale w końcu w 2010 porzucił partnerów na prawicy i wyjechał na kurs dla liderów politycznych na uniwersytecie Yale.
W 2015 roku w rozmowie z Adamem Michnikiem swój flirt z narodowcami wyjaśniał tak:
"Nacjonalizm imperialny jest najbardziej szkodliwy i niebezpieczny ze wszystkich odmian nacjonalizmu. Musimy z nim walczyć. Ale trzeba rozumieć, że nie może być próżni. Wszędzie jest konserwatywna część ludności, zorientowana narodowo i trzeba jej przedstawić alternatywny projekt: obywatelski nacjonalizm".
Następnie wymieniał klasyczny zestaw argumentów z arsenału znanego polskiego teoretyka "pracy z konserwatywną częścią ludności", Jarosława Kaczyńskiego: liberałowie jako totalna opozycja, konieczność obrony przed imigrantami, prymat wartości narodowych. O ironio: po tej wypowiedzi Michnik go pochwalił.
DZIENNIKARZ
Przełom w karierze politycznej Nawalnego nastąpił po powrocie ze Stanów w 2011 roku. Po pierwsze, podczas jednej z audycji radiowych wymyślił najpopularniejsze dotąd hasło szydzące z partii Putina: "Jedna Rosja - partia cwaniaczków i złodziei", które od razu stało się hitem na portalach społecznościowych.
Po drugie, wziął czynny udział w protestach przeciwko sfałszowanym wyborom do Dumy Państwowej w grudniu 2011 r. i trzeciej kadencji Putina w maju 2012 r. Sto tysięcy ludzi zgromadzonych na wiecu na prospekcie Sacharowa skandowało za Aleksiejem "To my jesteśmy władzą!" i "Putin - złodziej!".
Po trzecie, Nawalny został dziennikarzem śledczym.
Aby zostać prezydentem Ukrainy, Wołodymyr Zełenski w 2017-2019 nakręcił serial i kilka pełnometrażowych filmów o prostym nauczycielu, który po wyborze na głowę państwa rozpaczliwie walczy z oligarchami.
Aby zostać prezydentem Rosji, Aleksiej Nawalny od dekady studiuje rejestry podatkowe, plany budowlane, akty kupna i sprzedaży, pełnomocnictwa notarialne, żeby szczegółowo opowiedzieć całemu światu, jak Putin i jego otoczenie na potęgę okradają Rosję.
Fakt, że w Rosji kradną, to raczej nie nowość. Ale Nawalny jako pierwszy w atrakcyjnej formie opowiedział, jak kradną i ile.
Początkowo publikował rezultaty swoich śledztw na blogu. Pierwsze dotyczyły lokalnych aparatczyków partii Putina. Potem założył Fundację do Walki z Korupcją, w ramach której dziesiątki prawników, analityków danych, kamerzystów, grafików i piarowców dzięki crowdfundingowemu wsparciu prywatnych rosyjskich darczyńców (gdy w ubiegłym roku Putin zablokował konta fundacji, jej fundusz operacyjny wynosił około 750 tysięcy dolarów) prowadzą śledztwa dotyczące kremlowskich kleptokratów. I to śledztwa, które zyskują duży rozgłos i odzew.
Film "On wam nie Dimon" z 2017 roku o majątku Dmitrija Miedwiediewa obejrzało 37 mln ludzi. W ponad 50 miastach Rosji po premierze doszło do protestów. Film o pałacu Putina pod Gelendżykiem za miliard dolarów, opublikowany już po aresztowaniu Nawalnego na lotnisku, w ciągu dwóch dni obejrzało 45 mln użytkowników.
Dziś marka "Aleksiej Nawalny" to najbardziej wpływowe media w rosyjskim Internecie. Ponad 5 mln ludzi subskrybuje jego kanał osobisty na YouTube, kanał Navalny LIVE - kolejne 2 mln. Poprzez media społecznościowe ekipa Nawalnego promuje nie tylko śledztwa antykorupcyjne, ale na przykład ideę "inteligentnego głosowania" - wsparcia w lokalnych wyborach najbardziej perspektywicznych kandydatów opozycyjnych wobec Jednej Rosji. Nic dziwnego, że Kreml to doprowadza do furii: w ciągu ostatniej dekady przeciwko Aleksiejowi wszczęto kilkanaście spraw karnych i administracyjnych.
Przy tym Nawalny nie przypomina opozycjonistów, których Polacy znają z Ukrainy i Białorusi. Jego głównym przesłaniem nie jest "naprzód w stronę wartości europejskich", a "musimy obalić Putina, aby cieszyć się większym bogactwem".
- Na początku ery Putina w Rosji powstał podział elektoratu: "chcemy jak dawniej" - tych zgarnęli pod swoje skrzydła komuniści albo populista Władimir Żyrinowski, "chcemy jak w Europie" - to nieduża działka dla liberalnej opozycji, "chcemy, żeby było tak, jak jest teraz" - ci popierają Putina. Ten podział zanikł w 2014 roku. Więc Nawalny nie działa na polu "żeby było jak gdzieś", lecz konsekwentnie kształtuje elektorat przeciwny Putinowi - tłumaczy Siergiejewa.
POLITYK
Jeśli w pierwszą dekadę XXI wieku Nawalny wchodził jako marginalny aktywista, to w lata dwudzieste wchodzi jako lider rosyjskiej opozycji. Formalnie nikt go nie namaścił na przywódcę, jak to się stało na Białorusi ze Swiatłaną Cichanouską. Ale po tym, jak w 2013 roku zdobył 27% głosów w wyborach mera Moskwy, a pod koniec 2016 roku ogłosił, że będzie walczył o fotel prezydenta kraju, jest zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym przeciwnikiem Putina w Rosji.
Michaił Zygar, redaktor naczelny kanału telewizyjnego Dożd i autor bestsellerowej książki "Wszyscy ludzie Kremla", tak pisał pięć lat temu:
"Nawalny to kosmita. Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły człowiek, można nawet przypadkiem pomyśleć, że jest zwykłym człowiekiem - chodzi po ulicach, jeździ metrem, wpada do sklepów, jednym słowem robi wszystko, co robią zwykli ludzie, a nie rosyjscy urzędnicy lub supergwiazdy. Ale to gra pozorów. W rzeczywistości Nawalny jest politykiem. Niemal wszystko robi nieprzypadkowo. Wszystko ma szczególne znaczenie. Wszystko jest podporządkowane jego działalności i karierze politycznej. [...]
Ani Putin, ani Sieczin [szef Rosnieftu, bliski przyjaciel Putina], ani Kudrin [były minister finansów, udający sympatię do opozycji], ani Ramzan Kadyrow [wierny Putinowi przywódca Czeczenii zamiłowany w Instagramie] nie byli nigdy takimi politykami jak Nawalny. Nigdy nie dążyli do władzy, którą otrzymali. Nie marzyli o karierze politycznej, władza, którą zdobyli, właściwie spadła im na głowę. Nie planowali poświęcać wszystkiego dla władzy - zresztą wielu z nich (choć oczywiście nie Kadyrow), prawdopodobnie nawet żałuje, że zamienili uroki zwykłego życia na polityczną walkę. Nawalny to wyjątek. Dokonał świadomego wyboru - zamienił możliwość prowadzenia zwykłego życia na walkę o władzę. Nazywa to okazją do zmiany kraju na lepsze".
Putin z pewnością boi się Nawalnego. Nie tylko zakazuje mu startu w wyborach, unika nawet nazywania go po imieniu. "Ten człowiek", "Rzekomy bloger", "Pacjent berliński". Kreml stara się trzymać Nawalnego z dala od telewizji, bo to stamtąd większość Rosjan otrzymuje informacje o kraju. Wskutek tego Nawalny ciągle jest mało znany poza bańką internetową - w 2020 roku 18% Rosjan w ogóle go nie kojarzyło, tylko 20% pochwala jego działania. Większość nie wierzy, że za zamachem na Nawalnego za pomocą "nowiczoka" stoi Putin.
- Putin i Nawalny to postacie z tej samej bajki, współcześni superbohaterowie - komentuje Natalia Szawszukowa z moskiewskiej Szkoły Samorządu Lokalnego. Nawalnego poznała 15 lat temu podczas pracy dla Jabłoka, później często się widzieli na akcjach protestacyjnych.
- Putin jest cudotwórcą, który nie podlega prawom natury. Biega z tygrysami, lata z żurawiami syberyjskimi, nurkuje za amforami. On żyje nad rzeczywistością. Nawalny jest takim samym nadczłowiekiem, tylko młodszym. Przeżył zamach dzięki cudownym eliksirom, zdobywa magiczną broń - kompromat na Putina, poznaje władców zagranicznych. Z "Pobiedą" (ros. "zwycięstwo" - nazwa linii lotniczej, którą Nawalny leciał do Moskwy) wraca do ojczyzny. Jego żona to nie tylko żona, ona jest bohaterką, jeśli sztandar spadnie - podniesie go i ruszy do ataku. Jego dzieci to nie tylko dzieci, ale mówią w językach obcych, dostali się na Stanford. Obaj pasują do rosyjskiego archetypu władcy.
Nawalny mógł zostać na Zachodzie, ale tego nie zrobił. Nie jest miłośnikiem bywania na salonach, tylko zwierzęciem politycznym. Jego determinacja w połączeniu z nieliberalnymi poglądami niepokoi wielu w Warszawie i Kijowie: pod rządami Nawalnego Rosja może stać się państwem skuteczniejszym, ale nie mniej imperialnym. A to nie wróży nic dobrego dla sąsiadów.
W tej chwili trudno jest przewidzieć, co się stanie z Nawalnym. Bogatego i potężnego właściciela JUKOS-u, Michaiła Chodorkowskiego, Putin wsadził do więzienia na lata. Ważniejsze od nacisków dyplomatycznych ze strony UE i Stanów Zjednoczonych jest to, na ile Rosjanie sami zmobilizują się do protestu. Na razie Kreml uruchomił mechanizm zastraszania: pracownicy Fundacji do Walki z Korupcją są aresztowani, studentów straszą wydaleniem z uczelni, sieciom społecznościowym grożą grzywny za publikację informacji o protestach.
Prawie przez dwie dekady to Putin i jego ludzie narzucali Rosjanom agendę informacyjną. Dziś Putin jest gotów zamknąć lotnisko, zablokować drogi, aresztować dziesiątki osób, zabrać sędziów na komisariat i rozlokować policjantów po całym mieście, by nie dopuścić do obecności Nawalnego w rosyjskiej przestrzeni publicznej. Bo obywatel Aleksiej N. odebra inicjatywę Kremlowi w przestrzeni informacyjnej Nie tylko demaskuje Putina, wprost szydzi z niego w swoich śledztwach.
Niezależnie od tego, jak potoczą się jego przyszłe losy, tę walkę z Putinem Nawalny już wygrał.
Olena Babakowa dla Wirtualnej Polski
Olena Babakova – doktorka nauk humanistycznych w zakresie historii, współpracuje z "Krytyką Polityczną" (PL) i "Europejską Prawdą" (UA), pisze o relacjach polsko-ukraińskich i ukraińskiej migracji do Polski i UE, stypendystka Rethink.CEE German Marshall Fund.