Obrońcy Mariupola. To dzięki temu pułk Azow może bronić oblężonego miasta
Mariupol broni się od początku wojny. Rosyjska artyleria zrównała miasto z ziemią, choć w mieście walczono o każdy dom, ulicę, piwnicę. Obrońcy zostali zepchnięci na tereny przemysłowe, gdzie bronią się resztką sił. Jaką bronią dysponują? To m.in. polskie "Komary", które Rosjanie wzięli za amerykańską broń.
Od końca lutego Mariupol broniony jest przez pułk Gwardii Narodowej Ukrainy Azow i 36. Samodzielną Brygadę Piechoty Morskiej. Obie jednostki uwikłały się w zacięte walki - często ścierali się z Rosjanami na bagnety i granaty ręczne. Przez długi czas w wielu rejonach miasta nie istniała spójna linia frontu. Walczono wszędzie tam, gdzie pojawił się wróg. Teraz obszar obrony ujednolicił się, a obrońcy skupili się w dwóch odizolowanych od siebie rejonach.
Rosjanie zajęli port rybacki i centrum miasta. Ukraińcy przez kilka dni bronili się jedynie w porcie morskim w południowo-zachodniej części miasta oraz na terenach zakładów Azowstal i Azowmasz. Wkrótce kolejne rosyjskie uderzenia zmusiły jednak Ukraińców do zorganizowania ostatniego punktu oporu na terenie zakładów Azowstal - ogromnego kompleksu metalurgicznego. To jeden z największych zakładów w Ukrainie i monopolista w produkcji stali o wysokiej jakości.
Rzecznik marionetkowej Republiki Donieckiej Eduard Basurin mówił o tych zakładach, że "to miasto w mieście". - Duży obszar przemysłowy, który został zbudowany w czasach sowieckich, gdzie jest bardzo duża ilość budynków wykonanych z wysokiej jakości betonu. Proces wyrzucania wrogów z tego terytorium sprawia pewne trudności - mówił w połowie kwietnia na antenie RIA Nowosti.
Głównym zadaniem rosyjskiego wojska jest całkowite zablokowanie strefy przemysłowej, zniszczenie broni większej niż moździerz 82-milimetrowy, a następnie podjęcie decyzji, w jaki sposób ich wypalić. Rosjanie tak właśnie czynią, a obrońcom pozostało coraz mniej broni i amunicji.
Piechota morska
36. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej na co dzień stacjonuje w Mariupolu i Berdiańsku. Jej 501. samodzielny batalion na początku marca bronił miasta wsparty kompanią czołgów ze składu batalionu pancernego. Po ciężkich walkach odwrotowych dołączył do pozostałych dwóch batalionów – 1. i 503., które walczyły pod Mariupolem.
Brygada ta jest zorganizowana podobnie jak brygady zmechanizowane ukraińskich Wojsk Lądowych. Ma w składzie cztery bataliony – trzy zmechanizowane, wyposażone w kołowe transportery opancerzone BTR-70 i jeden pancerny, wyposażony w czołgi T-80. Silnym wsparciem jest też brygadowa grupa artylerii, która jest kolejnym samodzielnym batalionem.
Grupa liczy trzy dywizjony artylerii – samobieżną wyposażoną w systemy z haubicami 122 mm 2S1 Goździk, rakietową wyposażoną w systemy Grad i artylerię przeciwpancerną.
Dziś nie pozostał im żaden ciężki sprzęt. Bronią się przy użyciu broni ręcznej i granatników przeciwpancernych. Podobnie jak azowcy.
Pułk Azow
Pułk Azow nie jest typowym pułkiem lekkiej piechoty Gwardii Narodowej Ukrainy. Oprócz dwóch batalionów piechoty posiadał w składzie kompanię liczącą 10 czołgów T-64B1M, baterię haubic D-30 o kalibrze 122 mm i baterię przeciwlotniczą z działkami ZU-23-2. Jednak po niemal dwóch miesiącach walk azowcom pozostały jedynie te ostatnie.
Zestaw ZU-23-2 został opracowany pod koniec lat 50. XX wieku i jest produkowany do dziś z licznymi zmianami dotyczącymi głównie systemu kierowania ogniem i zwiększenia jego siły. Użytkownicy zażyczyli sobie wzmocnienia mocy rażenia poprzez dodanie rakiet przeciwlotniczych, co pociągnęło za sobą zmianę celowników na automatyczne i półautomatyczne kierowane radarem.
Same armaty kalibru 23 mm znakomicie się sprawdzają również przeciwko celom lądowym – lekkim pojazdom opancerzonym i sile żywej przeciwnika. Amunicja przeciwpancerna o masie nieco ponad 100 gramów bez problemu radzi sobie z pancerzem samochodów Tigr, kołowych transporterów opancerzonych BTR-82 czy gąsienicowych BMD. Na te ostatnie Ukraińcy posiadają także lekkie polskie granatniki przeciwpancerne RPG-76 Komar.
Polskie Komary gryzą
Granatniki Komar w Siłach Zbrojnych RP zostały wycofane w 2018 roku po 33 latach służby. Po rozkonserwowaniu trafiły na Wschód. Ukraińcy bardzo chwalą sobie polską broń. Podkreślają jej niewielką wagę – zaledwie 2 kg - i niewielkie rozmiary od 80 cm w pozycji złożonej do 120 cm w bojowej.
Jeden z ukraińskich żołnierzy mówił, że "można wziąć dwa pod pachę, pięć do plecaka i nawet się nie poczuje".
Głowica kumulacyjna kalibru 68 mm o masie 1,78 kg z odległości 150 metrów może zniszczyć cel ruchomy o pancerzu do 300 mm. Gdy pojazd przeciwnika stoi, zasięg zwiększa się o 50 metrów. Tego typu jednorazowe granatniki są wręcz niezastąpione w walkach miejskich, gdzie liczą się niewielkie rozmiary i duża siła rażenia.
Kilka Komarów wpadło w rosyjskie ręce. Na Twitterze pojawiło się nagranie przedstawiające rosyjskich żołnierzy, którzy ze zdziwieniem obserwują broń, uważając, że to produkt amerykański, a język polski traktują jako ukraiński zapisany łacinką.
Rosyjscy żołnierze z bronią Komar
Okazuje się, że broń z lat 70. XX wieku nadal całkiem dobrze radzi sobie na polu walki. Co prawda nieco trudniej zniszczyć przy jej użyciu współczesny czołg, ale na nie Ukraińcy mają cięższy oręż.
MATADOR do niszczenia czołgów
MATADOR RGW-90 HH również jest jednorazowym systemem przeciwpancernym. Ukraina zamówiła niemal 7 tys. granatników tego typu z niemieckich magazynów. Na razie dotarła niespełna połowa z nich. Wiele znalazło się też w Mariupolu. Przy ich pomocy obrońcy zniszczyli kilka czołgów T-72B3M i T-90, a także transportery opancerzone BTR-82A.
Granatnik powstał we współpracy między Niemcami, Izraelem i Singapurem. Prace nad nim rozpoczęły się w 2000 roku. Docelowo mają zastąpić systemy Armbrust, które są w linii od lat 80. XX wieku.
MATADOR jest znacznie cięższy od Komara: waży 11,5 kg, ale także ma większy zasięg, a jego pociski (kaliber 90 mm) są znacznie bardziej precyzyjne i mają większą siłę przebicia. Producent gwarantuje uszkodzenie pancerza o grubości 450 mm z odległości 500 metrów.
Z każdym dniem Ukraińcy w Mariupolu muszą coraz bardziej oszczędzać kule, ich obrona się kurczy. Już teraz walka o miasto jest jedną z najkrwawszych bitew miejskich w najnowszej historii. Wkrótce może stać się również jedną z najstraszniejszych.