ŚwiatObrońca praw człowieka skazany na 4,5 roku więzienia

Obrońca praw człowieka skazany na 4,5 roku więzienia

Białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki został skazany na 4,5 roku więzienia o zaostrzonym rygorze za zatajenie dochodów przechowywanych na kontach bankowych w Polsce i na Litwie. Obrona zapowiedziała apelację.

Obrońca praw człowieka skazany na 4,5 roku więzienia
Źródło zdjęć: © AFP | Victor Drachev

24.11.2011 | aktual.: 24.11.2011 13:38

Według Centrum Praw Człowieka "Wiasna", którym kieruje Bialacki, były to pieniądze z zagranicznych fundacji przekazywane na działalność organizacji, w tym na pomoc osobom prześladowanych na Białorusi z powodów politycznych. Prokurator żądał pięciu lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie z konfiskatą mienia.

Według zarzutów, Bialacki nie zapłacił podatków od ponad 560 tys. euro przekazywanych na jego konta w bankach w Polsce i na Litwie w latach 2007-2010.

Bialacki podczas procesu nie przyznał się do winy. Wyjaśnił, że założył rachunki za granicą na swoje nazwisko jako szef organizacji, która nie ma rejestracji, a więc nie może mieć konta na Białorusi. Argumentował, że pieniądze, pochodzące od zagranicznych fundacji, przekazywał na działalność w sferze praw człowieka.

Adwokat Bialackiego powiedział, że nie zgadza się z wyrokiem i będzie się od niego odwoływać.

Działacz kierowanego przez Bialackiego Centrum Praw Człowieka "Wiasna" Uładzimir Łabkowicz zapewnił po procesie, że organizacja "będzie kontynuować w pełnym zakresie swoją działalność i będzie ją prowadziła dopóty, dopóki obywatele Białorusi będą tego potrzebować".

Nazwał proces Bialackiego "bezprecedensową i absolutnie cyniczną rozprawą nad obrońcą praw człowieka". Wyraził oczekiwanie, że Unia Europejska zajmie pryncypialne stanowisko w sprawie Bialackiego.

- To hańba dla reżimu Łukaszenki, dla całej Europy - powiedział szef rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał Oleg Orłow. - Jest oczywiste, że cały ten kamuflaż jakoby finansowych zarzutów rozsypał się zupełnie w trakcie procesu. Widoczne jest pochodzenie tych zarzutów - ze wszystkich szczelin oskarżenia wystają nogi i uszy KGB - mówił Orłow po ogłoszeniu wyroku. Ocenił wyrok jako "wybitnie polityczny", dodając, że jest to "próba władz, by skończyć z wszelką działalnością w sferze obrony praw człowieka na Białorusi".

Jako oczekiwaną określiła decyzję sądu żona Bialackiego, Natalla Pinczuk. Zwróciła uwagę, że ton informacji o procesie w mediach państwowych "nie pozwalał oczekiwać łagodniejszego wyroku". Dodała, że na surowy wyrok była psychicznie przygotowana, a jeszcze przed aresztowaniem Bialackiego liczyli się z konfiskatą majątku.

Były opozycyjny kandydat w zeszłorocznych wyborach prezydenckich Uładzimir Niaklajeu powiedział, że Bialacki będzie dla potrzebujących pieniędzy władz Białorusi "rezerwami walutowymi", którymi posłużą się w handlu z Zachodem. Inny polityk opozycji Wincuk Wiaczorka zauważył, że Litwa i Polska mają teraz "moralne zadanie, by zrobić wszystko, w tym na arenie międzynarodowej i wszelkimi możliwymi sposobami w celu uwolnienia kolejnego więźnia politycznego, za którego los ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność".

Na rozprawę przybyło wiele osób - działaczy opozycji, dziennikarzy, dyplomatów. Jednak gdy rozpoczęło się wpuszczanie ich na salę, okazało się, że część miejsc jest już zajęta przez młodych mężczyzn o sportowym wyglądzie. Na proces przyszedł ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka, przedstawiciele misji dyplomatycznych Niemiec, Litwy, USA.

"Wiasna" pomagała m.in. bliskim osób skazanych na Białorusi za udział w protestach opozycji po zeszłorocznych wyborach prezydenckich.

Bialacki w ostatnim słowie w środę ocenił, że jego proces ma "od początku do końca podtekst polityczny" i oskarżył białoruskie KGB, że świadomie działa przeciwko obrońcom praw człowieka, wykorzystując wszelkie metody.

Szef "Wiasny" został zatrzymany 4 sierpnia. Jego aresztowanie umożliwiło przekazanie służbom białoruskim przez Polskę i Litwę danych o jego kontach, w ramach mechanizmu pomocy prawnej. Litwa później wycofała dane swego Ministerstwa Sprawiedliwości i oświadczyła, że nie mogą być one wykorzystane jako dowody w sądzie.

Polska wypowiedziała porozumienie z Białorusią o bezpośredniej wymianie wniosków o pomoc prawną między lokalnymi prokuratorami; teraz białoruskie wnioski będą trafiały do centrali - Prokuratury Generalnej.

Aresztowanie Bialackiego i wytoczenie mu procesu obrońcy praw człowieka ocenili jako uderzenie we wszystkie niezależne środowiska na Białorusi. Unia Europejska wezwała w środę władze w Mińsku do bezwarunkowego uwolnienia Bialackiego i wycofania zarzutów wobec niego.

"Wiasna" jest jedną z najbardziej znanych organizacji pozarządowych na Białorusi. Istnieje od 1998 r., działała jako organizacja społeczna, ale w 2003 r. została zlikwidowana decyzją białoruskiego Sądu Najwyższego z powodu udziału jej działaczy w obserwacji wyborów prezydenckich w 2001 r. Później działacze próbowali zarejestrować organizację trzykrotnie, za każdym razem spotykali się z odmową.

Bialacki, z wykształcenia filolog, w latach 80. zaangażował się w ruch narodowo-demokratyczny na Białorusi, działał w Białoruskim Froncie Narodowym (BNF). Był deputowanym do rady miejskiej Mińska, dyrektorem Muzeum Literatury im. Maksyma Bahdanowicza, a w połowie lat 90. stanął na czele "Wiasny" (wówczas nazywającej się "Wiasna'96").

Jest wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka z siedzibą w Paryżu (FIDH), honorowym obywatelem Genui. W 2007 roku był nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)